środa, 30 sierpnia 2017

Rozdział Czwarty

Betowała: Saszka
Zaledwie godzinę po tym, jak napisał do Avady, Harry zmierzał na plac zabaw, na którym spotykali się wcześniej. Do tego czasu kompletnie nie mógł znaleźć sobie miejsca. Być może działał pod wpływem emocji, ale Harry był pewny swej decyzji już od kilku dni. Gdy czekał na córkę Voldemorta, wiedział, że już się nie rozmyśli.

W końcu dziewczyna, której wyczekiwał młody Potter, zjawiła się na umówionym miejscu. Avada nie znała jeszcze powodu spotkania, nie była pewna tego, co uczyni chłopak, mogła się jedynie domyślać, jednak posłała mu promienny uśmiech, gdy znalazła się bliżej. Chłopak automatycznie odwzajemnił gest, co dało jej nadzieję na to, że ich relacje nie uległy zmianie. Naprawdę ucieszyła się z tego spotkania. 

Potem Harry nagle spoważniał.
– Podjąłem decyzję – oznajmił krótko, bez zbędnego owijania w bawełnę, jednak ściszył głos. Choć byli sami, kto wie, czy nie czaił się tutaj jakiś szpieg Dumbledore’a. – Chce się spotkać z twoim ojcem – dodał, spokojnie wpatrując się w dziewczynę.

Avada natomiast omal nie zemdlała z zaskoczenia słysząc słowa Pottera. Nie spodziewałaby się, że jej przyjaciel tak szybko się na to zdecyduje. Była pewna, że jeszcze kilka kolejnych tygodni będzie musiała się starać, aby przeciągnąć go na mroczną stronę, pomimo faktu, że Harry zna teraz całą prawdę. Oczywiście Avadę bardzo cieszyło postanowienia Pottera, w końcu do tego przecież od początku zmierzała.
– Jesteś tego pewny, Harry? Dokładnie to sobie przemyślałeś? – Zaczęła zadawać pytania, gdy otrząsnęła się już z pierwszego szoku. – Wiesz, że nie będzie już odwrotu – ostrzegła spokojnie, bowiem mimo wszystko martwiła się o Pottera, którego bardzo w ostatnim czasie polubiła. Oczywiście nie miała zamiaru go odwodzić od tej decyzji, ale nie chciała, aby Harry pomyślał, że traktuje go tylko jako zadanie, które zlecił jej Czarny Pan.
– Jestem pewny, Avado. Już od jakiegoś czasu się zastanawiałem nad tym, która strona jest lepsza, ale odkąd poznałem prawdę i dowiedziałem się, że nie chce mnie zabić, coraz bardziej skłaniam się ku twemu ojcu. Teraz mam już całkowitą pewność. Chcę do was dołączyć. Nie pozwolę, by Dumbledore dłużej mną sterował! Jednak, nie pozwolę także, aby i Voldemort zrobił ze mnie swoją marionetkę – dodał.
– Co masz na myśli, Harry? – zapytała dziewczyna, bowiem coś jej się tu nie podobało. Miała wrażenie, że chłopak ma jakiś plan, tylko jaki?
– Nic takiego, Av – rzekł spokojnie. – Zobaczysz. Muszę sobie po prostu uciąć pogawędkę z Tomem – wyjaśnił.
– Więc chodźmy – stwierdziła Avada, nie potrafiąc rozgryźć nastolatka. Wiedziała jednak, że może mu zaufać, jakkolwiek paradoksalne się to wydawało, przecież to Harry Potter, do tej pory największy wróg Lorda Voldemorta. Jednak nim doszli do mało uczęszczanej uliczki, z której zazwyczaj się teleportowali, dziewczyna znów się odezwała. – Harry, ale wiesz, zanim dostaniesz znak będziesz musiał zabić? – ostrzegła go spokojnie, ale ściszyła głos. 

Dziewczyna naprawdę bała się o czarnowłosego, choć starała się być spokojna. Mimo że od początku ich znajomości głównym celem miało być przeciągnięcie Harry’ego Pottera na stronę zła, Avada naprawdę się o niego martwiła. Polubiła tego chłopaka. Dzięki temu, że spędzili ze sobą tyle czasu, stał się dla niej kolejną bardzo ważną osobą. Oboje doskonale się rozumieli. Według dziewczyny byli przyjaciółmi, a to już nie byle, jaka znajomość.

– Domyślałem się tego – odparł nastolatek. – Zrobię co będę musiał, choć nie ukrywam, że wolałbym mimo wszystko nie zabijać. Jednak, kto powiedział, że wrócę od twego ojca ze znakiem na ramieniu? – zapytał zagadkowo.
– Nie rozumiem – zdumiała się Avada, patrząc na niego podejrzliwie.
– Zobaczysz – stwierdził, widząc zaskoczenie przyjaciółki, a zarazem lekkie zirytowanie. Coś szło nie po jej myśli.
– Harry, co ty kombinujesz?
– Nie martw się, Av. Nie idę tam, aby go teraz zabić – stwierdził żartobliwie. Czyżby Avada węszyła jakiś podstęp? Patrzyła na niego przez chwilę, ale w końcu odpuściła.
– Gotów? – zapytała ze zrezygnowaniem, gdy byli już na miejscu. Uliczka jak zawsze była pusta. Chłopak kiwnął głowa w celu potwierdzenia.
Dziewczyna wyciągnęła do niego rękę, którą bez wahania uchwycił, a już po chwili, gdy tylko upewnili się, że nikt ich nie widzi, zniknęli. Avada ponownie przeniosła ich do jej pokoju, w którym byli już wcześniej.
– Tu będziesz bezpieczny – oznajmiła spokojnie. – Najpierw muszę iść porozmawiać z ojcem. Nie chcę, abyś poszedł do niego wtedy, gdy będzie na kogoś rozłoszczony – dodała. – Zaczekaj na mnie. 

Chłopak potwierdzająco skinął głową na znak, że zrozumiał. Natomiast czarnowłosa wyszła z pomieszczenia i udała się w tylko sobie znanym kierunku. Po kilku minutach oczekiwania, córka Voldemorta powróciła, a Harry się nie wahał ani przez sekundę. Wybierał teoretycznie stronę zła i paradoksalne było to, że czuł się z tym bardzo dobrze, a przecież to właśnie on był nadzieją czarodziejskiego świata. Potter nagle usłyszał odgłos otwieranych drzwi, odwrócił się w stronę owego hałasu i ujrzał Avadę, która weszła do pokoju.
– Ojciec chce cię widzieć – oznajmiła mu spokojnie. Harry’ego ciekawiło, czy powiedziała Voldemortowi o tym, że nie chce znaku i właściwe jak na to wszystko zareaguje.

Nastolatek natychmiast podążył za córką Lorda Voldemorta. Przez kilka minut szli korytarzami rezydencji Malfoyów. Harry zauważył, że wszędzie dominowały ciemne kolory. Najczęściej czerń i barwy Slytherinu, a do tego wszechobecny motyw węży. Były po prostu wszędzie! Nawet klamki do drzwi wyglądały jak te małe stworzenia. Nie było się czemu dziwić, skoro cała rodzina należała do Slytherinu, musiało to być w nich mocno zakorzenione. 

Wszystkie korytarze, którymi Harry i Avada przechodzili były pogrążone w półmroku. Na ścianach zostały umocowane lichtarze ze świecami, jednak niewiele z nich zostało zapalonych. Wszystko było mroczne, chłodne i bardzo ślizgońskie, jednakże Harry’emu to nie przeszkadzało. 

Nagle Harry i Avada zatrzymali się przed jakimiś drzwiami. Chłopak domyślił się, że dotarli na miejsce.
– Nie wiem, co planujesz, Harry, jednak pamiętaj o szacunku wobec mojego ojca – ostrzegła jeszcze. – No chyba, że chcesz dostać Cruciatusem na dzień dobry – dodała troszkę złośliwie nastolatka.
– Świetnie, dzięki za pocieszenie – mruknął, choć doskonale zdawał sobie sprawę, że Voldemort jest do tego jak najbardziej zdolny, a rozmowa z nim to nie przelewki. Harry na swoje własne życzenie pchał się w paszczę węża, który mógł go zabić. Niebezpieczeństwo było jak najbardziej realne, tylko co z tego wyniknie?

Harry odgonił od siebie natrętne myśli i przekroczył próg za dziewczyną. Znaleźli się w dość dużym pomieszczeniu, a sądząc po umeblowaniu, był to salon. Na ścianie przeciwległej do drzwi znajdował się ogromy kominek pokryty czarnym marmurem, który w zimę zapewne ogrzewał chłodne mury tego pomieszczenia. Przed nim stała ciemnozielona kanapa z dwoma fotelami tego samego koloru i niewielki stolik. Salon tak samo jak korytarz, pogrążony był w półmroku. Wszystkie okna z wyjątkiem jednego zostały zasłonięte czarnymi, ogromnymi kotarami. Ciekawe, czy to Voldemort sobie tak zażyczył? Może wszystko musiało być mroczne, tak jak on?

Na fotelu siedział Lord Voldemort. Dotychczasowy, śmiertelny wróg Harry'ego Pottera był łysym czarodziejem z kredowobiałą skórą. Miał oczy szkarłatne niczym krew i dwie szparki zupełnie jak u węża, zamiast nosa. Jego blade usta wykrzywione zostały w uśmiechu satysfakcji. W ręku trzymał swoją cisową różdżkę z piórem feniksa. Nic nie zmienił się od ich ostatniego spotkania w Ministerstwie Magii, które wciąż przywodziło bolesne wspomnienia na myśl.
– Harry Potter – wysyczał. – Chłopiec-który-przeżył, a teraz przyłączy się do mnie – zaśmiał się Czarny Pan z szyderstwem w głosie. Chłopak natomiast się uśmiechnął pod nosem, mając świadomość, że poniekąd pokrzyżuje Voldemortowi plany. Nie chciał wychodzić stąd z Mrocznym Znakiem na ramieniu.
– Ojcze, dałbyś spokój – mruknęła Avada, gdy usłyszała szyderstwo, jednak Czarny Pan zignorował swoją córkę. Natomiast Harry nie wiedział, co na to odpowiedzieć Voldemortowi, dlatego nadal milczał, czekając na rozwój sytuacji. Mimo wszystko, nie pragnął rozłościć czarownika.
– Nie spodziewałem się, że zdobędziesz się na to, Harry Potterze – stwierdził Czarny Pan, a w jego głosie pobrzmiewała nuta kpiny, tak jakby mimo wszystko nie uważał chłopaka za równego sobie przeciwnika. 
– Jak widzisz, zdobyłem się – odparł Harry, zachowując spokój, choć słowa Voldemorta go zirytowały. – Nie sądzisz, że skoro teoretycznie jesteśmy równi sobie, powinieneś traktować mnie właśnie tak, Tom? – zapytał Harry, nieco zbyt bezczelnie, zapominając o tym, aby się powstrzymać przed mówieniem tego co mu ślina na język przyniesie. W końcu przed nim siedział najpotężniejszy czarnoksiężnik w Anglii, człowiek, który zabiłby go bez zmrużenia oka, do czego do tej pory dążył. Jednak był niezwykle irytujący!
Crucio! – zasyczał Voldemort, celując różdżką w czarnowłosego. – Nie będę tolerował braku szacunku, nawet od rzekomego Wybrańca! – Czerwony promień zaklęcia niespodziewanie uderzył w Gryfona, sprawiając mu ogromny ból. Harry poczuł, jakby jego ciało płonęło ogniem. Ból przepełniał każdą, nawet najmniejszą komórkę jego ciała. Mógł się tego spodziewać. Na szczęście trwało to zaledwie kilkanaście sekund, ponieważ czarownik po chwili cofnął klątwę.
– Ostrzegałam – wtrąciła Avada trochę rozbawionym tonem, gdy Harry próbował się pozbierać, jednak żaden z nich nie zwrócił uwagi na nastolatkę. 
– Dlaczego tu jesteś, Potter? Czyżby twój wspaniały Dumbledore nie był taki wspaniały jak się wydawał? – zapytał kpiąco Voldemort.
– Przyszedłem się dogadać, Tom – stwierdził chłopak spokojnie, pozbierawszy się po zaklęciu. – Nie chcę więcej kłamstw, a wiem, że Dumbledore karmił mnie nimi całe życie. Chcę do ciebie dołączyć – powiedział. Jeszcze kilka tygodni temu to byłaby jedna z ostatnich rzeczy, które by chciał uczynić. Chłopak zauważył też, że usta Voldemorta wykrzywiły się w grymasie zadowolenia na jego słowa. – Poznałem prawdę, wiem, co zdarzyło się kilkanaście lat temu – mówił dalej chłopak, zachowując całkowity spokój. – Nie pozwolę mu się więcej okłamywać. Nie pozwolę, by Dumbledore mną sterował. Nie chcę dłużej być jego marionetką – powiedział z widoczną pewnością siebie w głosie. Harry wiedział, co mówi.
– A wiec chcesz do mnie dołączyć, Harry Potterze – stwierdził Lord Voldemort, lustrując chłopaka wzrokiem. Lord cieszył się ze swego zwycięstwa, choć dobrze to ukrywał.
– Chcę – potwierdził spokojnie, zadziwiające było to, że nie odczuwał ani cienia strachu przed swym śmiertelnym wrogiem. – Nie chcę też być twoją marionetką – dodał. – Nie będę śmierciożercą – stwierdził chłopak.
– Co tu więc robisz, Potter? – zdumiał się Voldemort, ale spojrzał z zainteresowaniem na Wybrańca.
– Zmieniam stronę – stwierdził krótko chłopak. Miał ochotę się roześmiać, widząc zdezorientowanie Voldemorta. – Będę popierał nieoficjalnie twoją stronę, nie chcę jednak nosić Mrocznego Znaku. Jeszcze nie teraz – dodał, choć nie sądził, że kiedykolwiek stanie się to możliwe. 
– Jaką mam pewność, że nie przysłał cię tutaj Dumbledore na przeszpiegi? – zapytał Czarny Pan, choć wiedział, że tak nie jest, natomiast chłopak dziwił się, że ten jeszcze nie próbował prześledzić jego umysłu.
– Jaką ja miałem pewność, że mnie nie zabijesz, idąc tutaj? – odparł Harry, pytaniem na pytanie. – Nie obchodzi mnie co o tym myśli Dumbledore i cały czarodziejski świat. Żadna strona tak naprawdę nie jest dobra, a Dumbledore nie różni się za bardzo od ciebie – stwierdził chłopak. – Jednak oficjalnie jestem Wybrańcem jasnej strony – powiedział chłopak, kładąc szczególny nacisk na słowo „jasnej”. – Byłoby to rozsądniejsze, gdybym nie miał znaku – wyjaśnił swoje nastolatek.

Voldemort wyglądał na zamyślonego, jakby dokładnie analizował słowa nastolatka oraz wszystkie za i przeciw. Czarownik nienawidził, gdy ktoś stawiał mu jakieś warunki, czy coś szło nie po jego myśli, jednak musiał mieć Harry’ego Pottera po swojej stronie, bowiem miał z tego wiele korzyści. Pozbywał się swojego wroga, jedynego, który tak naprawdę może mu zagrozić w przyszłości, a druga strona traciła swą największą broń. Musiał przyznać, że Potter jest jednak bystry i całkiem nie głupi, może to właśnie dlatego przez tyle lat udawało mu się przeżyć?
– Więc tak będzie, Potter – stwierdził Voldemort. – Nie myśl sobie jednak, że będę tolerował twoją bezczelność i arogancję. Musisz mi się podporządkować, tak jak każdy z mych ludzi.
– Nie zamierzam być niczyją marionetką – przypomniał mu Harry ze spokojem. – Nie będę się jednak buntował przeciw tobie, o ile nie zamierzasz mnie kontrolować, tak jak ten przeklęty Dumbledore. Myślę, że to rozsądny układ – stwierdził chłopak.
– Zostaniesz tutaj, Potter – stwierdził Voldemort, nie komentując ostatniej wypowiedzi nastolatka. – Musisz jak najszybciej zacząć naukę oklumencji – polecił Lord, na co Harry się skrzywił, jednak rozumiał, dlaczego musi opanować tę sztukę. – Dumbledore nie może się o tym dowiedzieć, Avada będzie cię uczyć. Możecie odejść – stwierdził czarownik.
Gdy Harry i Avada odeszli, Lord Voldemort wykrzywił usta w uśmiechu. Posiadanie po swojej stronie Harry’ego Pottera będzie ciosem dla Dumbledore’a i całej jasnej strony, gdy prawda wyjdzie na jaw.


Wysoki, siwobrody starzec szedł spokojnie schludną uliczką Privet Drive. Na jego nosie znajdowały się okulary połówki, a za nimi skrywały się przenikliwe, jasnoniebieskie tęczówki, które dokładnie przyglądały się zadbanej okolicy. Staruszek minął kilka takich samych domów i zatrzymał się przed tym z numerem czwartym. Wyjął z kieszeni szaty niewielki zegarek i sprawdził godzinę. Był punktualnie, tak jak zawsze. Zapukał do drzwi, państwa Dursleyów. Po krótkiej chwili oczekiwania te otworzyły się. Ukazała się w nich niezbyt wysoka kobieta, o krótkich blond włosach, a w jej zielonych tęczówkach widoczne było zdziwienie pomieszane ze zdezorientowaniem. Rozpoznała stojącego przed nią człowieka. Spotkała go po raz pierwszy, gdy wiele lat temu przyszedł do domu jej rodziców, aby oznajmić, ze jej młodsza siostra Lily jest czarownicą.

– Witam panią, Petunio – zaczął uprzejmie Dumbledore, a na jego twarzy zagościł dobrotliwy uśmiech. – Zapewne mnie pani pamięta. Jestem dyrektorem w Hogwarcie. Przyszedłem zabrać Harry’ego, zakładam, że mój uczeń uprzedził panią o mojej wizycie – mówił cały czas zachowując się uprzejmie wobec kobiety, która nie dostrzegała tej sztuczności w jego głosie. 
Petunia pokręciła głową, aby zaprzeczyć. Nie miała pojęcia, że dzisiaj przyjdzie ktoś po jej siostrzeńca-dziwoląga. 
– Zawołam go – rzekła, zaskoczona, że chłopak nikogo o niczym nie poinformował. Pani Dursley lekko odwróciła się stronę schodów prowadzących na górę i krzyknęła donośnym głosem.
– Harry, zejdź na dół!
Cisza. Minęło kilka chwil. Chłopak już dawno tu powinien zejść, tym bardziej, że wiedział o wizycie swego profesora. Zdenerwowana Petunia zawołała chłopaka po raz kolejny, jednak nadal nikt nie schodził. Zirytowana kobieta postanowiła sama iść po swego siostrzeńca. Otworzyła drzwi do jego pokoju, jednak pomieszczenie wiało pustką, nikogo tam nie było. Zeszła na dół i poinformowała o tym profesora.
– Kiedy Harry wróci? – zainteresował się dyrektor.
– Nie mam pojęcia. Nigdy nie wraca później niż Dudley – rzekła spokojnie kobieta.
– Poczekam – powiedział Dumbledore tonem nieznoszącego sprzeciwu. Nie zwracając uwagi na Petunię, skierował się do salonu i zajął jeden z wygodnych foteli, zupełnie jakby był u siebie.
Po godzinie do domu wrócił syn państwa Dursleyów. Harry’ego nigdzie nie było, a jego kuzyn także nie widział go wałęsającego się po okolicy, jak to nie raz bywało. Dumbledore czekał kolejne kilkanaście minut, jednak chłopak się nie pojawił. Dyrektor Hogwartu opuścił dom pod numerem czwartym, dopiero wtedy, gdy Petunia wracając z pokoju swego siostrzeńca, poinformowała starca, że zniknęły także rzeczy nastolatka, czego nie dostrzegła w pierwszej chwili. Dumbledore wyszedł, zastanawiając się, gdzie chłopak mógłby się podziewać. Obecna sytuacja bardzo mu się nie podobała, bowiem chwilowo utracił kontrolę nad Wybrańcem.

***

Avada pokazała Harry’emu jeden z wolnych pokoi, który chłopak mógł zająć, a po kilku minutach zostawiła go samego. Harry wyjął z kieszeni swój kufer, który pomniejszył zaklęciem, z zamiarem odczarowania go. Zapobiegawczo zabrał swoje rzeczy i odszedł od Dursleyów, choć jego plan zakładał, że do końca wakacji zaszyje się gdzieś na Nokturnie, nie u Malfoyów.
Rozległo się nagle pukanie do drzwi.
– Proszę – powiedział nastolatek, zastanawiając się, kto stoi za drzwiami. Avada? Hermiona? A może to Malfoy, który chciał go podręczyć? Drzwi otworzyły się, a z za nich wyjrzała jego goniąca go zawsze do nauki przyjaciółka.
– Harry, mogę? – powiedziała, wchodząc do pokoju. – Avada powiedziała, że tu jesteś – dodała dziewczyna.
– Hermiona, wejdź – odparł.
– Pomyślałam, że może potrzebujesz towarzystwa – stwierdziła dziewczyna. – Co robisz? – zapytała zauważając, że w ręku trzyma różdżkę. – Avada już ci powiedziała, że tutaj możesz używać czarów?
– Nic takiego, chciałem odczarować kufer – wyjaśnił Harry.
Dziewczyna spojrzała zaskoczona na przyjaciela.
– Kto ci go zaczarował? Przecież nie wolno nam używać magii! Mówiłeś, że na Privet Drive nie ma czarodziejów, ministerstwo oskarży ciebie – powiedziała zmartwiona.
– Nie powiedziałem ci, że pozwolili mi używać magii? – zapytał, na co dziewczyna pokręciła głową. – Pozwolili mi na początku wakacji – dodał.
– Skoro tak mówisz, Harry – powiedziała Hermiona odrobinę uspokojona wyjaśnieniami przyjaciela. – Wszystko w porządku? – zapytała. – Wiem, że rozm…
– Nie musisz się martwić, Hermiono – powiedział Harry. – Oberwałem cruciatusem, ale oprócz tego, wszystko poszło po mojej myśli – wyjaśnił Harry. – Voldemort nie będzie próbował mnie zabić, a ja nadal pozostaję bez Mrocznego Znaku – dodał, zadowolony z siebie. – Uniknąłem zabijania, Avada powiedziała mi, że musiałbym… Wszystko w porządku, Hermiono? – zapytał nagle, widząc, że jego przyjaciółka nagle jakby posmutniała. 
– Tak, Harry – powiedziała. – Dobrze, że mogłeś tego uniknąć – dodała, a Harry wtedy zrozumiał. Avada powiedziała mu, że będzie musiał zabić, przyjmując Mroczny Znak, a Hermiona stała się śmierciożerczynią.
– Hermiono… – powiedział, ale dziewczyna mu przerwała. 
– Ja też nie chcę zabijać, Harry – powiedziała. – Musiałam to zrobić – wyszeptała, nie patrząc na niego. – Bellatrix… ona, zagroziła, że zaatakują Weasleyów, że zabije ich wszystkich, jeśli nie będę robiła tego, co ona każe – powiedziała, a z jej oczu płynęły łzy.
– Hermiono… – powiedział Harry, nie wiedząc, co mógłby dodać. Jego przyjaciółka wcześniej o tym nie mówiła. 
– Nie chciałam cię martwić, ale ja już nie mogę tego w sobie dusić – załkała dziewczyna, mówiąc dalej poprzez łzy. – Nie mogłam wam niczego powiedzieć po porwaniu, bo zagroziła mi śmiercią Weasleyów. Nie znałam oklumencji, wszystko wyczytała z mojego umysłu – mówiła dalej. – Wściekła się jeszcze bardziej po walce w ministerstwie. Nie mogła pozwolić na to, aby jej córka walczyła przeciw Voldemortowi. Muszę robić, co mi każe – powiedziała. – Tylko wy mi pozostaliście – powiedziała. – Moich rodziców zabili, po tym jak walczyliśmy przeciw im, to miała być dla mnie kara – dodała. 
– Cii, Hermiono, wszystko się ułoży – powiedział chłopak i przytulił zrozpaczoną przyjaciółkę, która od razu do niego przylgneła. – Wymyślimy coś, żeby powstrzymać Bellatrix, do niczego więcej cię nie zmusi – powiedział Harry, próbując ją uspokoić.
– Przepraszam, Harry – powiedziała. – Nie chcę cię tym obarczać, ale nie mogłam tego powiedzieć Draconowi, Cathy i Avadzie, a Matta nie ma – powiedziała, zapominając, że Harry nawet nie wiedział kim jest wspomniany Matt. Hermiona odsunęła się od Pottera, ocierając zabłąkaną łzę.
– Przecież wiesz, że zawsze możesz do mnie przyjść z każdym problemem, Hermiono – zapewnił, na co dziewczyna próbowała się uśmiechnąć. – Poznałaś moją siostrę? – zapytał chłopak zanim zdążył się powstrzymać, na co dziewczyna jedynie pokiwała głową. 
– Dziękuję, Harry – powiedziała cicho. – Cieszę się, że jesteś moim przyjacielem. Nie wiem, czy oni wiedzą o tym, co zrobiła Bellatrix, nie mówiłam im.
– Ja im nie powiem – zapewnił Harry.
– Nie żałuję, że jestem po tej stronie, żadna nie jest dobra. Żałuję tylko, że musiałam zabić. Próbowałam być silna, ale nie potrafię. Jeszcze te zaklęcia…
– Jakie zaklęcia? – zainteresował się chłopak.
– Nie znam szczegółów, nie chcieli mi powiedzieć, bo wszystko bym znalazła. To coś z zaklęć adopcyjnych, a ich jest kilka – tłumaczyła dziewczyna. – Mogą zmieniać wygląd, albo charakter, czy modyfikować nawyki, gdy ktoś je cofnie – wyjaśniła. – Nienawidzę czegoś nie wiedzieć – mruknęła lekko zirytowana.
Harry milczał, próbując przetrawić sobie te informacje. Co one znaczyły? Czy Hermiona stanie się taka, jak Bellatrix? Czy też będzie zła do szpiku kości i bezwzględna, choć teraz rozpaczała, że musiała odebrać komuś życie? Potter nie wierzył, że jego przyjaciółka mogłaby się zmienić, aż tak bardzo, nawet jeżeli w to zamieszane są jakieś zaklęcia.
– Te zaklęcia, one nadal na tobie są?
– Bellatrix była wściekła po ministerstwie i zapowiedziała, że nie pozwoli, aby jej córka tak się zachowywała. Zdjęli je na początku wakacji – wyjaśniła. – Niczego nie zauważyłam, ale Draco mówi, że minie trochę czasu, zanim cokolwiek się stanie. Prześledziłam też bibliotekę, ale niewiele znalazłam.
– To jakieś brednie, Hermiono. Nie możliwe, abyś zaczęła zachowywać się jak Bellatrix, albo Malfoy – stwierdził Harry. –Ty i Malfoy… jak on się wobec ciebie odnosi? – zapytał. Martwił się o przyjaciółkę. 
– Nie musisz się o to martwić – uspokoiła go. – Naprawdę, Harry – dodała, widząc iż jej przyjaciel nie wygląda na przekonanego.
– W jaki sposób uniknąłeś Mrocznego Znaku? – powróciła do tematu.
– Przekonałem Riddle’a, że tak będzie bezpieczniej – powiedział Harry. – Zapewniłem, że nie będę działał przeciw niemu, o ile on nie będzie próbował mnie kontrolować tak, jak Dumbledore – dodał. – Nie chcę zabijać, sam do końca nie wiem, która strona jest lepsza, jednak układ, który zawarłem z Voldemortem sprawia, że jestem bezpieczniejszy – wyjaśnił chłopak.
– Dobrze to sobie przemyślałeś – powiedziała Hermiona i uśmiechnęła się lekko. 
– Mam taką nadzieję – odparł, kończąc ten temat.

Na wygodnym łóżku, leżał pogrążony we śnie Harry Potter i wcale nie miał zamiaru jeszcze wracać z krainy Morfeusza, aby zmierzyć się z nową rzeczywistością, w której trwał już kilka dni. W pomieszczeniu jednak znalazły się dwie dziewczyny z szatańskimi uśmieszkami na twarzach. 
– HARRY WSTAWAJ! – usłyszał nagle nastolatek głos Hermiony, który natychmiast wyrwał go ze snu . Chłopak niemrawo otworzył oczy. Spostrzegł, że, do pokoju weszły jego dwie przyjaciółki. Obie miały świetny humor, co było widać na pierwszy rzut oka. W przeciwieństwie do Harry’ego.
– Co jest? – Zapytał niemrawo, podpierając się na łokciach. A potem mimowolnie ziewnął.
– Robimy tak – wyjaśniała Avada radosnym głosem. – My wychodzimy, a ty się ogarniasz i za pięć minut widzimy się za drzwiami – nie czekając na odpowiedź czarnowłosego, obie opuściły pomieszczenie.
– Merlinie, zmiłuj się – jęknął Harry, gdy dziewczyny zostawiły go samego. – One są niemożliwe – mruknął Harry z powrotem opadając na poduszki. Po krótkiej chwili jednak wstał i zaczął się ubierać. Gdy był już gotów, wyszedł z pokoju, gdzie czekały na niego dziewczyny. Pięć minut całkowicie mu wystarczyło, był przyzwyczajony do szybkiego wstawania, aby wykonywać durne polecenia swoich krewnych.
– Co jest? – Zapytał ponownie czarnowłosy, posyłając obu dziewczynom lekki uśmiech. Nastolatki spojrzały się na siebie, a na ich twarzach pojawił się iście szatański uśmieszek. To nie wróżyło niczego dobrego, przynajmniej Harry odniósł takie wrażenie.
– Idziesz z nami, Harry – zakomenderowała Avada.
– Dokąd? – zapytał zdumiony.
– Zobaczysz – odparła Hermiona. Po chwili dziewczyny zaczęły iść korytarzem natomiast Harry zrezygnowany ruszył za przyjaciółkami, bo co innego mu pozostało zrobić?
Wędrówka nie była zbyt długa, a gdy dobiegła końca, zatrzymali się przed jakimiś drzwiami. Harry od razu spostrzegł, że w tej części domu jeszcze nie był. Rezydencja Malfoyów była ogromna, a on sam nie zapuszczał się zbyt daleko, mając świadomość, że przebywa tu także Bellatrix Lestrange, czy inni śmierciożercy, którzy tu czasem się zjawiali. Na samą myśl o tej kobiecie wzbierała w chłopaku złość, dlatego Harry wlepił wzrok w swoje przyjaciółki, które były wyjątkowo rozradowane. Avada, celowo zapominając o pukaniu, co było jej nawykiem otworzyła drzwi, przed którymi się znaleźli, a ona i Hermiona weszły do środka. Nim Harry przekroczył próg za nimi, usłyszał znajomy głos. Głos, którego mimo wszystko raczej wolał nie usłyszeć, jednak za późno było, aby się wycofać, bowiem został zauważony.
– Cześć dziewczyny… Potter?! – wykrzyknął nastolatek, gdy ujrzał Gryfona. Pojawienie się czarnowłosego widocznie wywołało w nim poirytowanie, czemu Harry wcale się nie dziwił. Potter rozejrzał się dookoła, aby zlokalizować źródło głosu. Na prawo od drzwi znajdowało się ogromne łóżko, na którym wygodnie siedział Ślizgon z książką w ręku, która po chwili została zamknięta z trzaskiem.
– Malfoy – przywitał się krótko, Harry. Nie podobało mu się, że jego przyjaciółki przywlekły go do tego arystokratycznego dupka. Nienawidzili się od pierwszej klasy. Oczywiście Harry miał świadomość, ż prędzej czy później na pewno dojdzie do konfrontacji pomiędzy nimi, jednak wolałby, aby nastało to później.
– Co ty… – zaczął chłopak, jednak nie było dane mu skończyć. Malfoy oczywiście wiedział, że Potter przebywa w jego domu, jednak obydwaj starali się nie wchodzić sobie w drogę.
– Ich zapytaj – przerwał Ślizgonowi, wskazując głową na przyjaciółki. – Przywlekły mnie tu, nie pytając o zdanie i nie mówiąc nic na temat tego gdzie idziemy. A o przerwaniu mego snu nie wspomnę! – stwierdził, zakładając ręce na piersi i udając naburmuszonego, co tylko bardziej rozbawiło Hermione i Avadę.
Blondyn zaśmiał się, odrzucając na bok trzymaną w ręku książkę.
– To w ich stylu – odparł z lekkim rozbawieniem Malfoy, mierząc wzrokiem obie dziewczyny. Czyżby chłopak miał tak dobry humor?
– Hermiona, którą znam, nie ucieka się do dziwnych zagrywek – rzucił Harry, jednak w jego tonie nie było ani grama złości. Jedynie spojrzał wymownie na dziewczynę, która przewróciła oczami, natomiast Avada zachichotała.
– Chyba kilka rzeczy się w niej zmieniło – stwierdził Draco, spoglądając na Harry’ego. Żaden z nich nie zauważył, że dziewczyny wymieniły miedzy sobą znaczące spojrzenia. Ani Harry, jak i Draco nie wiedzieli, że wszystko idzie zgodnie z planem dziewcząt.
Harry natomiast bardzo się zdziwił zachowaniem Dracona. Do tej pory zawsze się wyzywali i kpili z siebie nawzajem. A teraz Malfoy nie odnosił się do niego tak wrogo jak to zwykle czynił, a nawet rozmawiał całkiem normalnie. Przynajmniej do tej pory, przez tę krótką chwilę
– No czekamy na wyjaśnienia, dziewczęta – ponaglił Malfoy spoglądając to na jedną, to na drugą. Nie podobały mu się ich dziwne uśmieszki i zbyt zadowolone miny. Nie był głupcem, dostrzegł, że coś się świeciło.
– Oj Bystry, nie gorączkuj się tak – odparła wesoło Avada posyłając przyjacielowi promienny uśmiech. – Na wszystko przyjdzie czas.
– Bystry? – Zapytał Harry z rozbawieniem, słysząc to jak jego przyjaciółka nazwała Ślizgona. Chłopak z trudem opanował śmiech słysząc, jak Avada się do niego zwróciła.
– Potter, nawet nie pytaj – odparł Draco ze spokojem, jednak nie był zły. – To nie twój interes – dodał.
– Dobra, Avado, Hermiono, po co mnie tu, do niego ściągnęłyście? – zapytał w końcu Harry.
– No chłopaki, czy to nie jest oczywiste? – żachnęła się Hermiona, sugestywnie przewracając oczami. Dziewczyna odrzuciła swe bujne loki za ramiona i obrzuciła swych przyjaciół politowanym spojrzeniem.
– Nie – odparli obydwaj nad wyraz zgodnie, a potem spojrzeli na siebie zdumieni.
– Więc już wyjaśniamy – rzekła szybko Avada, widząc tę sytuację i wykorzystując fakt, że Gryfon i Ślizgon jeszcze nie skoczyli sobie do gardeł, co według panny Lestrange miało się stać, gdy tylko siebie ujrzą. – Wpadłyśmy z Hermioną na pomysł tak genialny, że aż brak nam słów! – Zaczęła podniosłym tonem.
– Skromnością nie grzeszycie – stwierdził ironicznie Harry.
– To samo pomyślałem – mruknął Malfoy pod nosem, jednak na tyle głośno, iż reszta go usłyszała.
– Cóż doszłyśmy do wniosku, że musicie się pogodzić – oznajmiła prosto z mostu Hermiona, kończąc gierki słowne.
– CO!? – wykrzyknęli obaj, natomiast dziewczyny znów się zaśmiały, widząc iż Ślizgon i Gryfon zareagowali dokładnie tak samo.
– Oszalałyście chyba!
– Dobra, Draco, nie zaczynaj – powiedziała Avada. – Weźcie się ogarnijcie i zachowujcie się jak dorośli. Obaj. Po tej samej stronie jesteście w końcu, no nie? Poza tym nie macie wyjścia – dodała. – Uczę go oklumencji i musisz mi pomóc. Dobrze wiesz, że jesteś w tym lepszy niż ja – dodała, zwracając się do Malfoya.
– Żartujesz? – zapytał Harry. – Malfoy ma mi wchodzić do głowy?
– Snape nie może się tym zająć? – zapytał Malfoy, ignorując wypowiedź Harry’ego i jego wyraźne niezadowolenie.
– Nie może – odparła Avada stanowczo. 
Żaden z nich nic na to nie odpowiedział, ale przynajmniej obaj ucichli. Przez kolejne kilkanaście sekund trwała całkowita cisza.
– O co wy się właściwie kłóciliście? – zapytała z ciekawości panna Riddle.
Chłopcy spojrzeli się na siebie nie wiedząc, co odpowiedzieć, więc cisza trwała jeszcze przez kolejną chwilę. Została przerwana dopiero wybuchem śmiechu ze strony dziewczyn.
– Głupio się przyznać, czy nie pamiętacie?
Harry i Draco wymienili spojrzenia.
– To przypadkiem nie chodziło o to, że odrzuciłem twoją przyjaźń i wybrałem Weasleya? – Zapytał Harry, nagle sobie przypominając zdarzenie z pociągu, gdy po raz pierwszy wybierał się do Hogwartu kilka lat temu. Malfoy zmierzył Pottera wzrokiem, jakby się zastanawiał nad jego słowami. 
– Rzeczywiście – potwierdził spokojnie Malfoy. – Przypomniałem sobie. Wolałeś tego zdrajcę krwi Weasleya, a ja nie mogłem się z tym pogodzić – rzekł arystokrata, przyznając rację czarnowłosemu. – Nikt nie odmawia Malfoyom! – dodał z oburzeniem. – I wyśmiewaliście się z mojego imienia. 
– To Ron się z ciebie wyśmiewał. – sprostował Potter. – Byłem głupi, że wybrałem Weasleya – stwierdził Harry, czym zaskoczył Dracona. Widocznie Hermiona nie powiedziała Malfoyowi o zdradzie Rona.
– Nie wierzę, że to usłyszałem – stwierdził Malfoy, spoglądając na Pottera z szokowanym wyrazem twarzy.
– Może kiedyś się dowiesz czemu – rzucił beztrosko Potter, spodziewając się, że prędzej, czy później na pewno Malfoy pozna ten fakt.
– Może warto to naprawić – rzekł Ślizgon. Po chwili wstał i podszedł do Harry’ego wyciągając swoją rękę w jego stronę na zgodę. – Zgoda, Potter?
Harry spojrzał się na blondyna z niedowierzaniem, ale uścisnął jego dłoń.
– Zgoda, Malfoy – potwierdził Harry. Draco skrzywił się nieco.
– Daruj sobie tego Malfoya, Potter – odparł. – Normalni ludzie mówią na mnie; Draco.
– Chciałeś powiedzieć „Bystry” – stwierdziła Avada.
– Mówiłem o normalnych ludziach, Av – odparł, posyłając jej rozbawione spojrzenie. 
– Ty też sobie daruj te nazwisko, za często je słyszę – stwierdził Harry, zwracając się do Malfoya.
– Ty, to jesteś takim cichym Szatanem, Harry – rzekła Avada i cicho zachichotała.
– Wolę nie wiedzieć, skąd ci się to uroiło – odparł Harry.
– Nie ważne – mruknęła córka Czarnego Pana. Po chwili Hermiona i Avada uśmiechnęły się do siebie i przybiły sobie piątkę
– Misja wykonana – rzekła uradowana Avada, bowiem udało dokonać się im rzeczy niemożliwej; pogodzić ze sobą Harry’ego Pottera i Dracona Malfoya. 

***

Kolejne dni wakacji przeminęły tak szybko jak i poprzednie. Młodzież, która przebywała w dworze Malfoyów praktycznie cały czas obijała się, gdyż nie mieli nic specjalnego do roboty. Byli młodzi, więc rzadko powierzano im jakieś konkretne misje. Chyba, że w Hogwarcie lub tak jak w przypadku Avady w Durmstrangu, gdzie uczęszczała do tej pory.

Harry na polecenie Czarnego Pana, zaczął porządnie przykładać się do nauki nad oklumencją, która powoli stawała się całkiem prosta do opanowania, dzięki Avadzie i Draconowi, którzy byli jego nauczycielami, choć nadal sprawiała mu trudności. Musiał to opanować, by nikt nie wdarł się do jego umysłu i nie dowiedział się, po której stronie Harry Potter tak naprawdę się opowiedział, a przecież Dumbledore był zdolny do wszystkiego. Co do tego nie było żadnych wątpliwości.

Między Harry’m Potterem, a córką Voldemorta pojawiła się duża zażyłość, przez co w krótkim czasie stali się sobie jeszcze bliżsi niż przedtem. Wydawałoby się jakby znali się już od wielu lat, a nie zaledwie kilka tygodni. Harry wierzył, iż uda mu się utrzymać przyjaźń z Avadą. Natomiast Malfoy i Potter z całego serca starali się nie sprzeczać o głupoty, ale obrażali się dosyć często w formie docinków, lecz na tym zazwyczaj się kończyło. Obaj starali się poprawić swoje dotychczasowe relacje. Szło im z różnym skutkiem, jednak jak na razie udawało im się dogadać. Godzinami potrafili rozmawiać o quidditchu, a także bardzo często wygłupiali się razem z dziewczynami, choć i drobne sprzeczki między nimi wciąż się zdarzały. Czasem dołączał do nich także jeden z kumpli Bystrego, a mianowicie Teodor Nott, który dość często tu wpadał. Z nim także Harry zdołał się trochę zakolegować. W końcu, akurat z tym chłopakiem, mimo że należał do domu Węża nigdy się nie kłócił. Młody Potter musiał przyznać się przed samym sobą, że wcale nie było tutaj tak źle, a przynajmniej nie miał, na co narzekać. Czuł się tutaj dużo lepiej niż u Dursley’ów, natomiast Voldemorta więcej nie spotkał, choć niepokoiła go ta cisza z jego strony. Wiedział też, że Dumbledore na pewno zachodzi w głowę, gdzie Harry się podział, jednak ten się tym nie przejmował. Chłopak był bardzo ciekawy reakcji dyrektora, po tym jak nie pojawił się na Privet Drive. Na tę myśl czarnowłosy poczuł ogromną satysfakcję. W końcu udało mu się wyłamać spod mocy tego zakłamanego starca.

Harry, Hermiona, Draco i Avada leżeli wygodnie na trawie pod wysokimi świerkami w ogrodzie Malfoyów, które rzucały ogromny cień, ofiarowując im tak bardzo upragniony chłód. Pogoda była przednia, a młodzież wykorzystywała ten fakt i rozkoszowali się nią, przebywając na dworze.

Panna Lestrange, jak to zwykle miała w poczynaniu, wzięła się za jakieś grube tomisko i zawzięcie czytała nie zwracając na nic i na nikogo uwagi, co było dla niej typowe. Hermiona kochała książki i wszystkich goniła ciągle do nauki, jakby nauczyciele tego nie robili przez cały czas. Natomiast Avada z nudów lewitowała mrówki, obijając nimi często o pień drzewa, co było dość okrutnym zachowaniem, wobec owych zwierząt, jednak nastolatka była śmierciożerczynią i córką Voldemorta, zadawanie krzywdy innym było dla niej czymś normalnym. Draco ze znudzeniem przyglądał się temu, co robi jego czarnowłosa przyjaciółka, natomiast Harry po prostu wpatrywał się w niebo, obserwując niewielkie, białe chmury, które co jakiś czas pojawiały się na tle błękitu.
– Wie ktoś, kiedy wróci Cathy i Matt? – Zapytał ze znudzeniem Draco, kierując swe słowa do przyjaciółek. Na jego pytanie zareagowała jedynie czarnowłosa dziewczyna, która jednak nie zaprzestawała wykonywania swej czynności. Nie zauważył, że Harry ożywił się, słysząc imię swej siostry.
– Ojciec dał im tydzień, ale coś musiało ich zatrzymać – odpowiedziała Avada, zerkając na przyjaciela.
– Chyba nic im się nie stało? – zapytał Draco.
– Draco, czyś ty oszalał? – zapytała Hermiona, odrywając wzrok od lektury. Nikt nigdy nie wiedział jak dziewczyna to robiła. Siedziała po uszy w świecie książki, a jednocześnie miała świadomość, co wokół niej się dzieje. – Poradzą sobie – dodała, ale w jej głosie także pobrzmiewała lekka nuta zmartwienia.
– Nudno bez nich – mruknął Malfoy z niezadowoleniem. Chłopak tęsknił za przyjacielem oraz siostrą Harry’ego, z którą się wychowywał od dzieciństwa. 
Czarnowłosy posłał Ślizgonowi pytające spojrzenie. Wiedział, że Cathy to jego siostra, jednak nie znał wspomnianego chłopaka.
– Kim jest Matt? – zapytał więc czarnowłosy, jednak nie od Malfoy’a uzyskał odpowiedź, której oczekiwał.
– Może niech Hermiona ci powie – rzucił jedynie blondyn, posyłając znaczące spojrzenie kuzynce. Harry popatrzył się najpierw na jedno, potem, na drugie, niczego nie rozumiejąc, a do jego uszu dobiegł chichot Avady. Hermiona westchnęła przeciągle, odgarniając z twarzy niesforne loki i obrzuciła blondyna spojrzeniem.
– Jesteś okropny, wiesz Draco? – rzekła z lekkim oburzeniem dziewczyna. 
– Wiem, Hermiono. I jestem z tego dumny – odparł z satysfakcją Malfoy, szczerząc do niej zęby. Harry natomiast nie wiele rozumiał z tej dziwnej wymiany zdań.
– Matt Snape to syn profesora, Harry – odpowiedziała brązowowłosa na pytanie zadane wcześniej przez czarnowłosego. – Czasami wpada do Malfoya – dodała, na co Draco i Avada popatrzyli znacząco na Hermionę.
– Matt Snape? To ten z naszego roku? – Spytał, Harry, gdy skojarzył chłopaka. W życiu nie podejrzewałby, że jest on synem ich nauczyciela. Oczywiście wiedział, jakie nazwisko nosił nastolatek, ale nie zwrócił wcześniej na to większej uwagi. Sądził, że to tylko zwykła zbieżność nazwisk, ot czysty przypadek. 
– Tak właściwie, to jak to się stało, że Cathy jest u was? – Zapytał okularnik, zmieniając nagle temat. Bardzo ciekawiła go ta kwestia, jednak nikt nigdy o tym nie wspominał. Już sama wiadomość o tym, że Harry miał siostrę wzbudziła w nim wielką radość, jednakże dowiedział się od Syriusza, że dziewczyna przepadła. Na początku było mu ciężko, ale z bólem serca pogodził się z tym, lecz kiedy przyjaciele potwierdzili jego domysły, zakiełkowała w nim nowa nadzieja, że jednak nie jest na tym świecie sam. Od tamtego czasu nadaremno próbował poruszyć temat Catherine, lecz nie dowiedział się zbyt wiele. Jedynie Avada uchyliła mu nieco rąbka tajemnicy i wyjawiła, że wygląda jak młodsza kopia Lily Evans, ale to wciąż było mało! Jednak Harry pocieszał się myślą, że niedługo będzie mógł ją zobaczyć na własne oczy. Będzie znał swoją siostrę naprawdę, a nie z historii i błahych wzmianek reszty. Wydawało mu się to dość dziwaczne, bowiem nigdy nie miał rodzeństwa, czy tak bliskiej rodziny, a jednak Harry nie mógł doczekać się, aż ją wreszcie spotka.
– Najlepiej niech Cathy sama ci opowie, Potter. Twoja siostra wróci niebawem – powiedział jasnowłosy tajemniczo, jak gdyby robił mu jakąś łaskę. Choć Harry i Draco byli pogodzeni, nadal nie zawsze odnosili się do siebie całkowicie poprawnie. Ponadto Draconowi bardzo schlebiał fakt, że doskonale znał Catherine, w przeciwieństwie do jego brata, o co czasami droczył się z Harry’m, w formach żartu.
– Od was to można się czegoś dowiedzieć – zironizował Harry, przewracając oczami. Przyjaciele wybuchnęli gromkim śmiechem, ale tylko bliznowaty pozostawał niewzruszony. – Zwłaszcza od ciebie, Bystry – mruknął Harry.
Żadne z nich nie zwróciło uwagi, jak w ich stronę sprężystym krokiem kieruje się nowy przybysz. Był to dość wysoki jak na swój wiek, czarnowłosy chłopak o ciemnych jak węgiel oczach, w których tańczyły wesołe iskierki.
– No witam wszystkich! – zawołał entuzjastycznie nastolatek, na widok swoich przyjaciół, których nie widział już od kilku dni, lecz wydawałoby się, że minęło mnóstwo czasu. – Co tu tak wesoło? Beze mnie? – Dodał niby obrażonym tonem.
Jako jedyna, Hermiona zamarła w bezruchu, zaczynając uważne oględziny chłopaka. Wytrzeszczyła oczy, w których pojawiły się radosne iskierki, co trafnie dostrzegła reszta grupy. Odrzucając książkę na bok zerwała się na równe nogi, po czym podbiegła do czarnowłosego.
– Matt! – krzyknęła radośnie Hermiona i rzuciła się chłopakowi na szyję, który mimowolnie objął ją w talii i głośno się zaśmiał na poczynania szatynki.
– Ona rzuciła książką! – powiedział Harry, nie mogąc pojąć tego czynu. Przecież to Hermiona! To było do niej wyjątkowo niepodobne. Hermiona, którą znał Harry, nigdy nie rzucała książkami.
W tym czasie, gdy Harry przebywał w szoku, Malfoy posłał Avadzie wymowne spojrzenie.
– Jaka radość – mruknął Draco do dziewczyny. Avada uśmiechnęła się na widok Hermiony, która zawzięcie opowiadała coś chłopakowi, który z radosnym uśmiechem na twarzy próbował dokładnie wsłuchać się w jej paplaninę.
– Kilka dni się nie widzieli, a witają się, jakby minęły całe wieki – odparła czarnowłosa, kręcąc głową z dezaprobatą, lecz z jej twarzy nie schodził uśmiech. Tak naprawdę cieszyła się ze szczęścia swych przyjaciół.
– Mam dziwne wrażenie, że o czymś nie wiem – zauważył Harry poskramiając chwilowy szok, gdy dotarł do niego sens słów owej wymiany zdań córki Voldemorta i jasnowłosego chłopaka.
– Są parą – poinformował Bystry i wszystko nagle stało się jasne. – Hermiona chyba zapomniała ci o tym powiedzieć.
Kiedy Matt i Hermiona oderwali się od siebie, Snape przywitał się z pozostałymi, zatrzymując dłużej wzrok na Harry'm.
– Widzę, że wreszcie przejrzałeś na oczy, Potter – powiedział, zbliżając się do bliskiego przyjaciela swojej dziewczyny. Potem oboje z Hermioną usiedli przy nich.
– Skoro tak uważasz – odparł Harry.
Po tej krótkiej wymianie zdań, Matt zaczął z przekonaniem opowiadać, o niektórych fragmentach z misji. Harry zauważył, że Hermiona wstrzymywała oddech, kiedy Snape wspomniał o dużych pająkach. Chłopak dostrzegł także, że dziewczyna nie odstępowała Matta ani na krok. Harry bardzo się cieszył, że jego przyjaciółka wreszcie sobie kogoś znalazła i jest szczęśliwa. Choć było mu odrobinę przykro, iż o niczym mu nie powiedziała.
– A gdzie jest Cathy? - spytał nagle Malfoy, przerywając opowieść przyjaciela. Harry’ego też bardzo ciekawiła ta kwestia, jednak nie pytał. Matthew umilkł, po czym na jego twarzy wkradł się ironiczny uśmieszek ku zdezorientowaniu reszty towarzystwa.
– A co stęskniłeś się, Bystry? – usłyszeli nagle rozbawiony, dziewczęcy głos.
Harry gwałtownie poderwał głowę, poszukując źródła tego dźwięku. Niedaleko nich, za Malfoy’em stała piękna, rudowłosa dziewczyna z cwanym uśmieszkiem na twarzy. Zielone oczy z rozbawieniem wpatrywały się w zdezorientowanego jasnowłosego chłopaka. Jego siostra tu jest! Czy to aby na pewno nie jest jakiś sen, czy inna, dziwna imaginacja?
Dziewczyna spojrzała po wszystkich po kolei, zatrzymując swój wzrok dłużej na swoim bracie, którego wreszcie dane jej było spotkać. Na jej twarzy wykwitł uśmiech jeszcze radośniejszy niż wcześniej.
– Harry – powiedziała cicho nastolatka, ciesząc się, że wreszcie ma go tutaj, przy sobie. Catherine do tej pory widywała brata jedynie w gazetach o raz słuchała opowieści Hermiony i Dracona, chcąc dowiedzieć się jaki jest. Widziała go jedynie raz, z daleka podczas walki w Ministerstwie, jednak wtedy nie mogła mu się ujawnić, choć tak bardzo chciała.
Harry wstał, w skupieniu obserwując siostrę. Była młodszą kopią jego... ich rodzicielki, która widział we wspomnieniu. Posiadała kasztanowe włosy i zielone oczy, które były takie same, jak u Harry'ego, choć może błyszczały nieco bardziej niż u Lily z retrospekcji. Była pół głowy niższa od niego. Avada nie okłamywała go, mówiąc mu o jej wyglądzie. Dziewczyna również wpatrywała się w Harry'ego. Tak długo czekała na chwilę, w której wreszcie będzie mogła poznać swego bliźniaka.
Harry, nie ociągając się podszedł do siostry, mierząc się uważnymi spojrzeniami jeszcze przez kilka sekund. Catherine ku zaskoczeniu chłopaka, tak po prostu wtuliła się w niego. Potter nie spodziewał się takiej otwartości z jej strony, więc niezgrabnie objął rudowłosą. I na jego twarzy szybko zagościł uśmiech. Przecież Harry tak bardzo pragnął poznać swoją siostrę.
– Tęskniłam za tobą, Harry – zaśmiała się ze swojej inteligentnej wypowiedzi.
– Ja za tobą też, Catherine – powiedział chłopak szczerze. Przecież pragnął zobaczyć siostrę, odkąd tylko dowiedział się o niej od Syriusza, kilkanaście miesięcy temu. 
Reszta poszła w ślad za Potterem i całe towarzystwo również podniosło się ze swych miejsc.
– Chodźcie – mruknęła Avada, otrzepując się z trawy. – Niech pogadają ze sobą.

Na jej znak wszyscy się ulotnili, pozostawiając rodzeństwo samym sobie, aby mogli spokojnie porozmawiać. Mieli przecież tyle lat do nadrobienia. Natomiast Harry i Catherine rozsiedli się na trawie i z ogromnym zapałem zaczęli rozmawiać, nawet nie spostrzegając, jak szybko mijał im czas, podczas którego mogli cieszyć się swoim towarzystwem.

Publikacja rozdziału trochę mi się przedłużyła, a nawet bardziej niż trochę. Nie wiem kiedy będzie następny, bo pracuję i mam niewiele wolnego czasu, ale gwarantuję, że pojawi się szybciej, niż ten :) A co sądzicie o tym?