wtorek, 22 października 2019

Rozdział Czternasty

Rozdział zbetowany przez Carrie.

Wielka Sala w Hogwarcie już od dawna nie była tak przepełniona. Oczywiście uczniowie znajdowali się tutaj w porach posiłków, ale często zdarzało się tak, iż ktoś nie przybył, ponieważ nie miał ochoty, bądź stracił rachubę czasu, czy opuścił go z jakiegokolwiek innego powodu. Jednak nie dzisiaj, nie w tej chwili. Tym razem na kolacji w Wielkiej Sali naprawdę znajdowali się wszyscy uczniowie, a także nauczyciele rezydujący w Hogwarcie. 

Tak jak zawsze, podczas posiłku panował gwar, a w rozmowach uczniów słychać było podekscytowanie, zwłaszcza że tuż przed stołem nauczycielskim, na podwyższeniu stały cztery kamienne misy, każda w innym kolorze, co miało symbolizować dany dom.
Albus Dumbledore z wyjątkowym spokojem obserwował posilających się uczniów, na których twarzach gościło ogromne podekscytowanie potęgowane spojrzeniami kierowanymi w stronę czterech mis. Na pierwszy rzut oka widać było, iż większość nie może się doczekać, aż wszystko się rozpocznie. Było to dla nich czymś nowym, odskocznią od rzeczywistości. Dyrektor Hogwartu również nie mógł się doczekać, aż wcieli swój plan w życie i go zrealizuje, bowiem to był doskonały sposób na zagranie na nosie kilku śmierciożercom i samemu Voldemortowi. Tak przynajmniej sądził, lecz czy mu się to uda?

Nicholas Flamel co chwila spoglądał na Albusa, który bardzo dobrze maskował swoje zadowolenie wynikające z nadchodzących wydarzeń. Dumbledore już dawno zatracił się w tym, co robi, przestał dostrzegać granicę pomiędzy dobrem a złem, a fakt, iż był równie potężny, co Voldemort wcale nie był zbyt optymistyczny. Flamel żył już tyle lat, od wielu znał także dyrektora Hogwartu, ale to, co wyczynia jego wieloletni przyjaciel, przechodziło ludzkie pojęcie.

Twórca Kamienia Filozoficznego z troską i niepokojem spojrzał w stronę wychowanków Slytherinu, szóstoklasiści, jak i siódmoklasiści nie pałali zbytnim entuzjazmem, co wcale nie było dziwne, ponieważ to w nich zamierza uderzyć przywódca Zakonu Feniksa, o czym uczynny nauczyciel historii magii nie omieszkał się rzecz jasna wspomnieć. Wiedział także, iż młodzi śmierciożercy porozrzucani są po innych domach, jednak nie potrafił do nich dotrzeć. Flamel zerknął ukradkiem na Minerwę McGonagall, która zachowywała kamienny wyraz twarzy, zupełnie jakby nie obchodziło jej, że w szkole będą ginąć uczniowie. Dumbledore uważnie strzegł swojej tajemnicy, z grona nauczycielskiego jedynie ich dwójka o tym wiedziała; on i Minerwa. Zadziwiające, że Dumbledore nie podzielił się swoim planem z Severusem, czyżby mu już nie ufał? Nicholas nie do końca pojmował, co Albusowi chodziło po głowie.

***

Ślizgoni przebywali w Wielkiej Sali razem ze wszystkimi, gdyż nie mogli opuścić posiłku tego dnia, ale nie wydawali się zainteresowani tym, co się miało dziać, nie po tym, co powiedział im profesor Flamel. Harry zerkał co rusz na stół Gryfonów, gdzie siedział Weasley, który był w wyjątkowo dobrym nastroju, co Potterowi zdecydowanie się nie podobało. Ten rudy błazen ewidentnie coś knuł.

W końcu, gdy wszyscy się najedli, talerze na stole ponownie zalśniły idealną czystością, a jedzenie gdzieś zniknęło, jakby rozpływając się w powietrzu. Ze swego miejsca powstał Albus Dumbledore, natomiast w Wielkiej Sali zapanowała cisza, jak makiem zasiał. Niemal wszyscy uczniowie wlepili swoje tęczówki w dyrektora Hogwartu i po prostu czekali na to, co będzie się za moment działo.

– Wiem, że z niecierpliwością wyczekujecie chwili, gdy rozpocznie się losowanie – rozpoczął przemowę Dumbledore. – Wiecie, że nie lubię długo mówić – kontynuował z dobrotliwym uśmiechem, a kilka osób cicho się zaśmiało na to stwierdzenie – jednak dzisiaj muszę powiedzieć kilka słów o zawodach, które was czekają. Przede wszystkim to nie jest tylko zabawa, ale one mają was uczyć. Zawody będą niebezpieczne oraz sprawdzą wasze umiejętności, które nabyliście w szkole. Będziecie musieli wykazać się swymi talentami, które w was drzemią oraz cechami, którymi odznaczają się wasze domy; odwagą, sprytem, inteligencją, czy prawością – mówił Dumbledore, do wsłuchującej się w jego słowa młodzieży.
– Z każdego domu zostanie wylosowane siedem osób z roku szóstego bądź siódmego. Zawody będą miały pięć konkurencji, które będą odbywać się w każdą sobotę kwietnia i pierwszą maja. Zdobywacie punkty po każdej konkurencji, zwycięża osoba, która uzyska ich najwięcej. Nagrodą jest… – urwał na chwilę budując napięcie, a uczniowie oczekiwali ze zniecierpliwieniem na jego dalsze słowa. – Zwolnienie z OWUTEM-ów i uzyskanie z wybranych przez siebie przedmiotów oceny Wybitnej – dyrektor zamilkł, a w pomieszczaniu rozległy się szepty podekscytowanych uczniów. Największe poruszenie zapanowało przy stole zwykle spokojnych Krukonów, którzy oniemieli z wrażenia.
– Hermiono? Wszystko w porządku? – zapytała nagle Catherine, spoglądając na przyjaciółkę, która po usłyszeniu rewelacji Dumbledore’a, gwałtownie wciągnęła powietrze i wpatrywała się w niego z niedowierzaniem.
– Zwolnienie z OWUTEM-ów? – wyszeptała machinalnie nastolatka, totalnie ignorując swoją przyjaciółkę. Panna Lestrange była w szoku.
– Tak Hermiono, do tego same wybitne, cudownie prawda? – zironizował Harry. – Cudowniej by było, gdyby przy okazji nie chcieli zabijać Ślizgonów – dorzucił cicho Harry, co od razu otrzeźwiło jego przyjaciółkę.
Jednakże jakby nie było, wielu uczniów, zwłaszcza mieszkańcy Ravenclawu wpadło w stan podobny do tego, w którym znalazła się Hermiona.
– Wszystko jest uzgodnione z Ministerstwem Magii – odezwał się znów dyrektor. – Teraz poproszę opiekunów domów do zbliżenia się do mis. Rozpoczynamy losowanie – powiedział wesoło, na co większość zareagowała brawami, natomiast wzmiankowane persony podeszły do wyznaczonego miejsca. Najbardziej od brzegu znajdował się stół Slytherinu, dlatego też Dumbledore wskazał na Severusa, a ten bez wahania wyciągnął siedem kartek z misy.
– Pansy Parkison, Avada Riddle, Hermiona Lestrange, Draco Malfoy, Theodor Nott, Daniel Leyliss, Mathew Snape – wyczytał Mistrz Eliksirów z kamienną twarzą, natomiast przy stole Węży wybuchły brawa dla wybranych, które zapoczątkowały młodsze roczniki, nieświadome niebezpieczeństwa, w jakim znaleźli się ich reprezentanci. Snape ukradkiem spojrzał z niepokojem na swego syna. Sądząc po tym, jakie nazwiska wylosował, skłaniał się ku temu, iż Flamel może mieć rację, choć Severus zastrzegał się, że ten bredzi. To, co się działo, zaczęło mu się bardzo nie podobać. Nauczyciel obrony wrócił na swoje miejsce, a po chwili nazwiska zaczęła wygłaszać profesor McGonagall – opiekunka Gryfonów.
– Ronald Weasley, Andrew White, Mark Kellys…
– White i Kellys pochodzą z rodzin, które od początku zaczęły walczyć przeciw Czarnemu Panu – powiedział cicho Draco, do swych przyjaciół, słysząc nazwiska siódmorocznych Gryfonów. – Ich ojcowie to aurorzy – dodał.
– … Seamus Finnigan, Parvati Patil i Dean Thomas – zakończyła nauczycielka.
– Reszta z Gryffindoru to nasza Gwardia – powiedział Harry, spoglądając na Hermionę. Choć jego słowa zostały zagłuszone przez oklaski Gryfonów, to przyjaciółka je usłyszała.
– Jaka Gwardia? – zainteresowała się Cathy.
– Później ci powiemy, teraz Hufflepuff – powiedziała była Gryfonka, gdy profesor Sprout wyciągała karteczki, zastanawiając się, czy usłyszą tam znajome nazwisko.
– Ernie Mcmilliam, Susan Bones, Anders Eaton, Thomas Eston, Jared Gress, Gwendolyn Moon – wyczytała dumnie nauczycielka zielarstwa, obdarzając swych wychowanków szerokim uśmiechem. Zadziwiające było to, iż specjalnie na tę okazję ubrała nawet czystą szatę i tiarę, gdyż niemal zawsze miała tu i ówdzie jakieś plamki.

Harry i Hermiona nie musieli nic mówić, słysząc dwa pierwsze nazwiska, wystarczyło spojrzenie. Reszty co prawda nie znali, ale nigdy nic nie wiadomo. Został jeszcze jeden dom, w którym byli przeciwnicy Voldemorta, jak i jego zwolennicy. Harry’emu było już wszystko jedno, czy będzie tam więcej członków dawnej Gwardii, czy nie. Miał nadzieje, że nie usłyszy tylko jednego nazwiska. Swoje spojrzenie skierował na pewną blondynkę, a potem uważnie wsłuchiwał się w słowa nauczyciela od zaklęć.
– Cho Chang, Michael Corner, Padma Patil, Morag Evans, Conrad Yells, Ivette Avery – wyczytał nauczyciel, a Harry spojrzał na rozradowaną twarz tej konkretnej Krukonki, której nie chciał widzieć wśród wylosowanych. Nagle jednak spłynął na niego przytłaczający fakt. Ivy nie miała pojęcia o planach Dumbledore’a, skoro się cieszyła z tego, iż ją wybrano. Harry wiedział, iż koniecznie musiał z nią porozmawiać. Po prostu musiał ją ostrzec!

Po tym, jak profesor Flitwick powrócił na swoje miejsce, a owacje Krukonów ucichły Dumbledore znów powstał.
– Gratuluję wybranym, mam nadzieję, że te zawody okażą się dla was wspaniałą przygodą i cennym doświadczeniem – powiedział radośnie dyrektor. Harry patrzył na niego i widział tę całą fałszywość, jaka z niego biła.

Po chwili znów zapanował gwar, a uczniowie zaczęli rozchodzić się do swych Pokoi Wspólnych.

***

Severusowi Snape’owi nawet w najmniejszym stopniu nie podobało się to, co zaczynało się dziać w Szkole Magii i Czarodziejstwa Hogwart. Nie podobało mu się także to, iż Albus Dumbledore nie podzielił się z nim swoimi planami, które przekazał mu dbający o uczniów Nicholas Flamel. Mistrz Eliksirów z jakiegoś niezrozumiałego powodu tracił zaufanie dyrektora, co potwierdzał jeszcze fakt, że wylosowany został jego własny syn, jakby był podejrzany – o ile słowa twórcy Kamienia Filozoficznego są prawdą. Jednak jaki miałby mieć powód, aby go okłamać?

Po zakończonej uczcie tegoroczny nauczyciel obrony przed czarną magią natychmiast udał się do lochów.
– Wylosowani, do gabinetu – powiedział krótko, gdy zaszedł drogę kilku szóstorocznym Ślizgonom. – Młodzież natychmiast powędrowała za swoim opiekunem domu we wskazane miejsce.
– Posłuchajcie mnie uważnie – powiedział Snape. – Te durne zawody to nie zabawa, tylko prawdopodobnie polowanie na śmierciożerców – oznajmił Snape.
– Profesor Flamel powiedział nam to samo – wtrącił Leyliss.
– Prawdopodobnie ma rację, musicie na siebie uważać. Będą chcieli was zabić, jak każdego innego śmierciożercę i musicie o tym pamiętać. Lestrange, nawet perspektywa ominięcia owutemów nie może cię zaślepić – dodał zapobiegawczo, choć wiedział, że dziewczyna będzie uważna.
– Wylosowani, to albo śmierciożercy, albo ludzie z dawnej gwardii bądź ci, których rodziny otwarcie przeciwstawiają się Voldemortowi – powiedziała Hermiona. – Profesor Flamel naprawdę miał rację.
– Nie dajcie się zabić – powiedział Snape. – Możecie wracać do Pokoju Wspólnego – dodał, po czym wyszli wszyscy, oprócz jego syna.
– W co Dumbledore pogrywa? – zastanawiał się chłopak. – Podejrzewa cię, tato? – zapytał wprost.
– Tak przypuszczam – odparł Snape. – Inaczej nie wybrano by ciebie, śmierciożerców tu nie brakuje – wyjaśnił Snape. – Matt, uważaj na siebie – powiedział Severus, który troszczył się o syna, choć nie często to okazywał.
– Postaram się, nie martw się – odparł, choć sam się niepokoił. Wiedział, że ojciec się o niego martwi, jednak nic nie może poradzić na obecną sytuację. – Poza tym jesteśmy Ślizgonami, na pewno wymyślimy coś, aby ich zaskoczyć i zetrzeć im z twarzy te parszywe uśmiechy – dodał Matt.

Severus miał ochotę powiedzieć mu, że bardzo się o niego martwi i nie wie, co by zrobił, gdyby coś się z nim stało, ale przez lata wypracowana maska obojętności nigdy mu na to nie pozwoliła. Wkrótce Matt pożegnał się z ojcem i udał się do Pokoju Wspólnego Slytherinu.

***

W tym samym czasie, gdy Severus Snape zebrał wylosowanych Ślizgonów, Harry postanowił, że powie wszystko Ivy jeszcze tego wieczoru. Nie podobało mu się, iż została wylosowana, choć mógł się tego spodziewać. W końcu jest córką znanego śmierciożercy i samo to już wystarczy. Młody Potter wiedział, iż Dumbledore był nieprzewidywalny, a potencjalne śmierci będą wyglądały jak wypadek. Harry niesamowicie bał się o swoich przyjaciół oraz o Ivy Avery właśnie. Sam przed sobą musiał przyznać, że mu na niej zależało i nie może pozwolić, aby stało się jej coś złego. Kiedy to wszystko się stało?

Ślizgon wydostał się z lochów i kierował się ku wieży Krukonów, miał nadzieję, że uda mu się jeszcze ją gdzieś znaleźć. Zajrzał po drodze do biblioteki, jednakże nie zastał tam poszukiwanej nastolatki, dlatego wrócił na wcześniej obraną drogę. Gdy był na miejscu, poprosił jakiegoś przypadkowo spotkanego mieszkańca zachodniej wieży o poproszenie Avery, aby wyszła, jednak dowiedział się, iż jej nie zastał. Chłopak poczekał jeszcze kilka minut na korytarzu, ale dziewczyna nie nadeszła, więc skierował się w stronę swojego Pokoju Wspólnego, który mieścił się nisko w Lochach. Wyrzucał sobie, że nie zabrał mapy Huncwotów, dzięki której nie musiałby szukać dziewczyny. Harry zdążył się już znaleźć piętro niżej, kiedy w oddali ujrzał dwójkę Krukonów. Na jego twarzy pojawił się uśmiech,ponieważ dostrzegł Ivy i Patricka. Gdy podeszli bliżej, Ślizgon spostrzegł, że dziewczyna jest wyjątkowo radosna.

– Harry! – wykrzyknęła uradowana dziewczyna, gdy spostrzegła nastolatka. – Dostałam się! Dostałam! – powiedziała. Harry zawsze chciałby widzieć ją taka roześmianą, jednak wiedział, że jej doskonały nastrój za chwilę pryśnie niczym delikatna bańka mydlana. Chłopak jednak nie przewidział, iż z tego szczęścia dziewczyna rzuci mu się na szyję. Harry, choć zaskoczony, to roześmiał się i lekko ją objął. Patrick również zaniósł się głośnym rechotem, widząc tę sytuację i impulsywne działanie jego przyjaciółki.
– To u niej normalne, na mnie wiesza się już od Wielkiej Sali – stwierdził z rozbawieniem Rins, posyłając im radosny uśmiech. Chłopak cieszył się, iż jego przyjaciółka jest szczęśliwa, choć sam także pragnął wziąć udział w zawodach.
– Zamknij się Patric – mruknęła Krukonka z rozbawieniem.
– Podobno miałem się nie przyzwyczajać – stwierdził Ślizgon, gdy dziewczyna odsunęła się od niego. Była taka podekscytowana, że nawet się nie speszyła, co zapewne nastąpiłoby w normalnej sytuacji. Natomiast dla Harry’ego taka Ivy Avery była zupełną nowością. Gdy się kłócili i wyzywali, zawsze starała się być opanowana, jednak gdy teraz poznawał ją bliżej, spostrzegł że jest bardzo radosna i emocjonalna. Nie pilnowała się przy nim tak bardzo, odkąd się pogodzili. To była naprawdę miła odmiana i podobała mu się taka wersja dziewczyny.
– Co? Ah, no tak rzeczywiście. Masz rację, Potter, nie przyzwyczajaj się – powiedziała z uśmiechem, przypominając sobie moment, gdy postąpiła tak samo i wyrzekła tamte słowa. To spowodowało kolejny wybuch śmiechu jej towarzysza.
– Jak twoja noga? Myślałem, że pani Pomfery jeszcze cię potrzyma w skrzydle.
– Na pewno by to zrobiła, ale uprosiłam ją i wypuściła mnie przed kolacją – odparła. – Czuję się dobrze – dorzuciła. Nie chciała rozmawiać na temat sytuacji, która zaszła między nią, a Avadą. – Nie mogłam przegapić losowania! Zwolnienie z OWUTEM-ów! – powiedziała podekscytowana.
– Hermiona jak to usłyszała, to przez chwilę była w takim szoku, że słów brak – powiedział chłopak.
– Gr… Lestrange będzie trudną przeciwniczką z jej mózgiem – mruknęła niepocieszona Ivy.
– Obawiam się, że masz teraz o wiele większy problem niż Hermiona i jej mózg – spoważniał Harry. Jego wzrok wpatrzony był w Krukonkę, która spoglądała na niego z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
– Co masz na myśli, Potter? – zapytała dziewczyna, nie rozumiejąc słów nastolatka. Avery natychmiast spoważniała, zastanawiając się, o co chodzi.
– Lepiej, aby nikt nas nie podsłuchał – powiedział chłopak, rozglądając się po korytarzu, po którym wciąż przechodzili inni uczniowie.
– Za rogiem jest nieużywana klasa, powinna być otwarta – wtrącił nagle Patric.
– Chodźmy tam – zadecydowała Ivy.
– Zostawić was samych? – zapytał Krukon, patrząc się to na Harry’ego, to na Ivy. Bardzo był ciekaw, co Potter ma do powiedzenia jego przyjaciółce, ale nie chciał być także natrętem, wiedząc, iż panna Avery i tak mu zapewne powtórzyłaby wieści od Ślizgona.
– Ufasz mu, prawda? – Harry, patrzył na Ivy i spojrzał na jej lewą rękę, a potem znów prosto w oczy. Dziewczyna w mig pojęła, co miał na myśli. Oczywiście Harry wolałby, aby jak najmniej osób wiedziało fakt, iż jest po stronie Voldemorta, ale miał też świadomość, że jeśli Ivy ufa Rinsowi, to i tak mu powie o tym wszystkim. O ile już nie powiedziała.
– Patric wie o mnie wszystko – wyjaśniła dziewczyna, kładąc nacisk na ostatnie słowo. Jej przyjaciel doskonale zdawał sobie sprawę, że dziewczyna jest śmierciożerczynią. Potter od razu zrozumiał, o co chodziło blondynce, więc Patric wszedł razem z nimi do wspomnianego wcześniej pomieszczenia. Harry od razu rzucił zaklęcie przeciw podsłuchiwaniu. Krukoni spojrzeli na siebie zdumieni, a potem wlepili swe tęczówki w czarnowłosego, czekając, aż ten przedstawi im sprawę, z którą przybył.
– Te całe zawody to farsa, Dumbledore chce zlikwidować ze szkoły dzieci śmierciożerców – stwierdził Harry, nie owijając w bawełnę.
– CO?! – wykrzyknęli zgodnie zaskoczeni Krukoni.
– Spójrzcie na to, kto jest wylosowany – zaczął wyjaśniać Harry. – Ze Slytherinu wszyscy są śmierciożercami, z waszego domu ty i ten…
– Morag – weszła mu w słowo dziewczyna.
– Tak – potwierdził Harry. – Reszta to nasza dawna Gwardia Dumbledore’a, którą stworzyliśmy w tamtym roku, a dwóch Gryfonów prawdopodobnie już należy do Zakonu Feniksa – dodał chłopak. – Nikt miał o tym nie wiedzieć, ostrzegł nas Flamel po ostatniej obronie – powiedział Harry.
– To niemożliwe – powiedziała Ivy. – Cholera jasna! – zaklęła dziewczyna. Nie miała powodów, aby nie wierzyć w słowa Pottera. – Zaraz wpadnę do tego jego przeklętego gabinetu i rzucę mu przeklętą avadę – zirytowała się nastolatka.
– Ivy, uspokój się – próbował udobruchać przyjaciółkę Patric. – I tak nie znasz hasła – dodał z rozbawieniem, chcąc ją uspokoić. Choć w zasadzie nie było tu nic śmiesznego.
– Ja znam – mruknął Harry, ale nie powiedział na ten temat nic więcej, widząc gromiące spojrzenie Patrica. Sprawa była zbyt poważna, aby w tym momencie stroić sobie żarty. – Chyba nie myślisz, że tak po prostu pójdziecie na śmierć? – zapytał Harry, spoglądając na Ivy. – Wymyślimy coś, czym będziecie mogli zaskoczyć ich – powiedział Harry.
– Jednak coś mi tu nie pasuje – powiedział nagle Patric, marszcząc brwi, jakby nad czymś się zastanawiał. – Syn Snape’a nie powinien być wylosowany, skoro Dumbledore sądzi, że Snape jest po jego stronie – zauważył Rins, w końcu nie bez powodu należał do Ravenclawu.
– Zastanawiające, ale jedyne, co mi przychodzi na myśl to fakt, iż Dumbledore może mieć wątpliwości co do Matta, albo został wybrany dla niepoznaki – odparł Harry.
– Albo nie ufa już Nietoperzowi – wtrąciła Avery, uspokoiwszy się nieco.
– Lepiej dla nas, aby mu ufał – stwierdził Harry całkiem poważnie. – Jestem pewien, że Ślizgoni tak tego nie zostawią, na pewno zaczniemy coś kombinować – stwierdził Harry. – Przeżyjecie i zagracie Dumbledore’owi na nosie – powiedział Harry.
Harry wiedział, iż nie pozwoli na to, aby Dumbledore skrzywdził którekolwiek z jego przyjaciół.

***

W tym samym czasie, gdy Harry Potter wyruszył na poszukiwanie Avery, aby przekazać jej szokujące wieści, Avada Riddle zaraz po tym, gdy wyszła z gabinetu profesora Snape’a udała się w stronę klasy innego nauczyciela. Od wielu dni zastanawiała się nad tym, czy powinna porozmawiać z Nicholasem Flamelem, czy nie, jednak fakt, iż on ma jakiekolwiek informacje dotyczące jej rodzicielki, nie dawały jej spokoju. Avada nawet nie znała imienia swojej matki! Czarny Pan nigdy o nie mówił, zdecydowane nie chciał tego robić. Jeden jedyny raz zapytała go o nią, po jego powrocie, gdy miała czternaście lat. Od razu została potraktowana cruciatusem. I to właśnie wtedy doświadczyła tej klątwy po raz pierwszy. Od zawsze uparcie milczeli także i Malfoyowie; kiedyś coś napomknęli, że była dobrą kobietą oraz że zginęła przez Dumbledore’a. I to były jedyne informacje, jakie posiadała, a Nicholas Flamel prawdopodobnie ją znał. Czy to przypadkiem nie będzie jej jedyna szansa, aby się czegoś dowiedzieć?

Gdy dziewczyna weszła do klasy, w której nauczano historii magii, ze zdumieniem spostrzegła, iż czarodziej, którego poszukiwała siedzi przy biurku i coś pisze. Dźwięk, który spowodowały otwierane drzwi, sprawił, iż podniósł głowę i spojrzał na nią swymi ciemnymi tęczówkami.
– Dobry wieczór, panie profesorze – powiedziała spokojnie dziewczyna i podeszła bliżej niego.
– Dobry wieczór, panno Riddle – odparł spokojnie nauczyciel, spoglądając na nią z zaciekawieniem. – Co cię do mnie sprowadza? – zapytał Flamel.
– Chciałam porozmawiać, jeżeli ma pan wolną chwilę – rzekła dziewczyna uprzejmie. Ta rozmowa była dla niej bardzo ważna. Mężczyzna spojrzał na córkę Czarnego Pana, domyślając się, czego ta rozmowa będzie dotyczyła.
– Chodź do gabinetu, Avado – rzekł, po czym podniósł się ze swego miejsca i skierował w stronę drzwi za nim. Dziewczyna podążyła za Flamelem, bez słowa. – Usiądź – powiedział, wskazując jej krzesło, a sam zajął te po drugiej stronie biurka i spojrzał na nią z wyczekiwaniem, gdy dziewczyna to uczyniła. – Słucham, panno Riddle – rzekł spokojnie. – Marvolo cię z czymś przysłał? – zapytał nagle, rozważając taką ewentualność.
– Nie, panie profesorze – odpowiedziała. – Przyszłam sama i nie chcę, aby mój ojciec dowiedział się o tej rozmowie – zastrzegła nastolatka. – Kiedyś pan powiedział, że jestem podobna do matki – przypomniała mu dziewczyna.
– Bo to prawda – odparł nauczyciel. – Jesteś do niej łudząco podobna – dodał z lekkim uśmiechem. – Też miała ciemne włosy takie jak ty i podobną posturę. Gdybym nie wiedział, że nie żyje, mógłbym się pomylić.
– Niech mi pan coś o niej powie – rzekła dziewczyna. – Ojciec nigdy nic o niej nie mówił, wiem, jedynie, że zginęła przez Dumbledore’a – wyjaśniła.
– Nic nie wiesz o Morgouse? – zapytał nieco zdumiony Flamel. Nie spodziewał się tego, iż ta dziewczyna nic nie wie o swej rodzicielce. Owszem, miał świadomość, że Lord Voldemort niechętnie o niej mówi, nie sądził jednak, że nie powiedział jej niczego. Avada miała prawo wiedzieć, kim była kobieta, która wydała ją na świat.
– Morgouse? Tak miała na imię? – zapytała, na co nauczyciel skinął głową. – Nie wiem niczego – dodała z lekkim smutkiem.
– Morgouse Lisrangeley była wyjątkową czarownicą – westchnął Flamel. – I skoro nawet Lord Voldemort nie potrafi o niej mówić, to jej strata musiała być dla niego naprawdę bolesna – stwierdził, bardziej do siebie, niż do niej.
– Nigdy nie słyszałam takiego nazwiska – zauważyła dziewczyna, marszcząc brwi w zastanowieniu, jednak tak jak powiedziała, nigdy go nie słyszała. – Wydaje mi się, że znam nazwiska wszystkich czystokrwistych rodzin. Moja matka chyba nie była szlamą? – zapytała z powagą. W głowie jej się nie mieściło, że jej ojciec mógłby związać się z kimś takim.
– To nachtmadzkie nazwisko, ponieważ jej ojciec wywodził się od nich. Morgouse była w połowie jedną z nich, w połowie czarownicą, dlatego była dość potężna i pomimo swojej dobroci, które miała w sobie ogromne pokłady, to również z łatwością przychodziła jej czarna magia, do której nachtmagowie mają szczególne predyspozycje.
– Moja mama była córką nachtmaga? Nie wiedziałam, że jestem w jakikolwiek sposób z nimi spokrewniona – mruknęła Avada. – Ojciec wiele o nich mówi ostatnio – dodała.
Flamel roześmiał się.
– Nie mówiłby o nich, gdyby nie robił interesów z Siostrami Mroku. Powinnaś jeszcze wiedzieć, że Morgouse wywodziła się z rodziny… Dumbledore – poinformował dziewczynę, na co ona wybałuszyła oczy ze zdumienia. To jakiś żart?
– Co takiego? Przecież to Dumbledore ją zabił! – wykrzyknęła panna Riddle.
– To prawda, Morgouse zginęła z ręki Albusa. Była wnuczką jego brata Aberfortha, a córką Sophie Dumbledore – uściślił Flamel. – Jednak to nie miało dla niego znaczenia. Nie zapominaj, że twój ojciec i Dumbledore różnią się zaledwie jedną rzeczą; Marvolo zabija jawnie, a Albus w ukryciu. No i Dumbledore może nie dąży do nieśmiertelności – dodał.

Na chwilę zapanowała cisza, w której dziewczyna przyswajała sobie zasłyszane informacje. Pierwszy raz ktokolwiek mówił o jej rodzicielce, a to było dla niej takie nowe, takie dziwne.
– Jak była moja mama? – Avada w końcu przerwała panująca ciszę. Tak bardzo chciała wiedzieć o niej, jak najwięcej! Najchętniej dowiedziałaby się wszystkiego!
– Morgouse była dobrą kobietą, każdemu starała się pomagać, zawsze uprzejma i pogodna. Wydaje się to niedorzeczne, skoro przez lata żyła u boku Czarnego Pana i była otoczona śmierciożercami, jednak to właśnie chyba w tej radości i beztrosce zakochał się twój ojciec, przynajmniej to moja teoria – wyjaśnił Flamel. – Morgouse była całkowitym przeciwieństwem Marvola, ewidentnie zarażała entuzjazmem, czarowała każdego – rzekł z uśmiechem. – Była Krukonką i to właśnie w Hogwarcie poznała twojego ojca, dzieliła ich dwuletnia różnica w wieku, a mimo to Czarny Pan o niej pamiętał, a gdy skończyła szkołę, wyrwał ją ze szponów Dumbledore’ów. Przez lata Albus wielokrotnie próbował ją porwać, odsunąć od Voldemorta – tłumaczył dalej Nicholas. – Raz udało mu się ją dorwać, była wtedy w ciąży, którą straciła. Nie chciała odejść od Czarnego Pana, więc Albus chciał ją do tego zmusić.

Avada słuchała wszystkiego w ciszy. Nienawidziła Dumbledore’a, ponieważ zabił jej matkę. Teraz się okazuję, że uśmiercił nie tylko jej rodzicielkę, ale także jej brata lub siostrę; niewinne, nienarodzone dziecko. Odsunęła od siebie myśl, że jej także zdarzało się zabijać kobiety w ciąży. Dziewczyna poczuła się dziwnie, a przede wszystkim ogarnęła ją jeszcze większą nienawiść wobec Dumbledore’a.
– Skąd pan to wszystko wie? – zapytała nagle dziewczyna.
– Gdy Morgouse była w ciąży z tobą schroniła się u mnie i mojej żony. Albus znów na nią polował, tym razem, chciał ją zabić, bo była za potężna. Jak mówiłem, była córka nachtmaga, więc odziedziczyła po nim moc, a lata spędzone u boku Voldemorta także na nią wpłynęły – wyjaśnił spokojnie nauczyciel. Po tym, jak Marvolo zniknął, Albusowi udało się ją dopaść i zabić, a ciebie przejęli Malfoyowie – wyjaśnił. – Nie wiem nic więcej – dodał.
– To i tak więcej, niż kiedykolwiek słyszałam – rzekła dziewczyna. – Dlaczego nazywa pan mojego ojca drugim imieniem? – zapytała nagle dziewczyna, bo to ją zastanawiało. Chciała wiedzieć, po czyjej jest stronie.
– Ponieważ twój ojciec nienawidzi swojego mugolskiego imienia – odparł Flamel.
– To wiem – mruknęła dziewczyna. – Ale…
– Jeżeli pytasz o to, czy popieram twojego ojca, to nie – odparł od razu Flamel, domyślając się, o co chodziło dziewczynie. – Nie jestem jednym z jego sługusów, którymi możesz pomiatać – oznajmił.
– Nie miałam tego na myśli – mruknęła dziewczyna.
– Jednak Dumbledore’a nie popieram również – dodał, uważnie wpatrując się w córkę Lorda Voldemorta. – To wszystko, panno Riddle? – zapytał nauczyciel.
– Tak, chyba tak – odparła, podnosząc się z krzesła. – Muszę to wszystko przemyśleć. Dobranoc.
– Dobranoc, panno Riddle – odpowiedział nauczyciel.

Dziewczyna już miała wyjść z gabinetu, kiedy zatrzymała się i odwróciła z ręką na klamce. Spojrzała na ciemnowłosego nauczyciela, który o dziwo patrzył na nią.
– Dziękuję – wydusiła z siebie, a potem natychmiast wyszła i odeszła stamtąd jak najszybciej. Avada Riddle nigdy nikomu nie dziękowała.

***

Harry Potter wędrował korytarzami Hogwartu z zamiarem dotarcia do Pokoju Wspólnego Slytherinu. Był już praktycznie przy zejściu do lochów, kiedy z dostrzegł, że z korytarza obok wyłoniła się znajoma mu dziewczyna i mimowolnie się zatrzymał. Ślizgonka widocznie była zamyślona,gdyż ewidentnie przemierzała korytarze, nie zwracając uwagi na to, co działo się wokół. Gdy znalazła się parę metrów od przyjaciela, nagle uniosła głowę do góry i stanęła jak wryta.
– Harry – powiedziała cicho.

Chłopak nie miał pojęcia jak zareagować, jakie relacje ich łączyły. On nadal uważał ją za swą przyjaciółkę, ponieważ nic do niej nie czuł. Od tamtego pamiętnego dnia, gdy Harry był wściekły na Avadę, a dziewczyna pocałowała go i wyznała swoje uczucia, nie rozmawiali ze sobą. Oczywiście przebywali razem z przyjaciółmi, wymieniali krótkie przywitania, ale nie rozmawiali ze sobą, tak samo, jak nie znaleźli się w sytuacji gdy zostali sami, bo każde z nich tego unikało. Teraz jednak to spotkanie zmusiło ich do konfrontacji.
– Nie powinnam była tego robić – powiedziała cicho dziewczyna. – Byłam na nią zła i na ciebie i potem... samo tak wyszło – westchnęła. – Męczy mnie jednak ta cisza między nami – dodała dziewczyna, widząc, że chłopak ją słucha i nie zamierza odejść. – Nie chcę, żebyś był na mnie zły – stwierdziła.
– Nie jestem na ciebie zły, choć nie podoba mi się to, co zadziało się między tobą, a Ivy – odpowiedział Harry. – Byłem też zaskoczony, no i mimo wszystko nie chciałem cię ranić, Av – dodał chłopak.
– Proszę cię, Harry, zapomnijmy o tamtym dniu – powiedziała dziewczyna, na co chłopak uśmiechnął się, gdyż znów odzyskał przyjaciółkę. Oczywiście nadal miał jej za złe, że postąpiła tak z Ivy, ale nie wrócił do tego, aby nie rozdrapywać starej rany. – Wolę być przy tobie, jako przyjaciółka, niż wcale – dodała. Nie powiedziała na głos tego, że któregoś dnia sprawi, że Ivy Avery zniknie na zawsze z jego życia.
Harry obdarzył ją lekkim uśmiechem, na który odpowiedziała.
– Chodźmy do Pokoju Wspólnego – powiedział tylko, po czym razem wrócili do salonu Ślizgonów, jak dawniej.
 
♥♥♥♥♥

Dobry wieczór! Hmm, dwa miesiące i jest rozdział - bywało gorzej, prawda? Standardowo nie wiem, kiedy pojawi się kolejny, ale spokojnie pojawi się ;).  Nie wiem czy zauważyliście, ale mam też nową betę; Carrie, mam nadzieję że dzięki naszej współpracy moje grafomaństwo będzie dla Was o wiele przyjemniejsze w odbiorze ;)
 
Mam troszkę piętnastki już napisanej - efekt tygodniowego L4, ale bliżej początku, niż końca niestety ;/ Ponadto, mam takie małe ogłoszonko; mam na sprzedanie kilkanaście książek, więc jeżeli ktoś zainteresowany to może wejść w link.
I cóż, do następnego!