piątek, 3 kwietnia 2015

Beznadziejnie Zakochana (Ivy&Harry) - Miniaturka.

Miniaturkę dedykuję Wiatr, która mnie trochę zmotywowała. Wybacz, że to nie rozdział ;)

Beznadziejnie Zakochana.
        

    Nastało wreszcie upalne lato i rozpoczęły się letnie wakacje, tak bardzo wyczekiwane przez większość hogwardzkich uczniów. Jednakże Ivette Avery wcale się nie cieszyła z tego powodu, znów siedziała sama, na parapecie w swym pokoju. Kolejny raz oparła się o zimną szybę i rozmyślała…
   Ponownie spojrzała na wycinek gazety, który lekko zgnieciony, spoczywał w jej dłoni. Był to fragment z jednego z numerów Proroka Codziennego. Konkretniej wycinek ze zdjęciem jednego z nastoletnich czarodziei, który czasami pojawiał się na okładce. Harry Potter w końcu był sławny, nawet jeżeli tego nie chciał. To on był na zdjęciu, które miała blondwłosa.
    Ivy doskonale pamiętała jak na samym początku nienawidziła tego chłopaka i jakby tego było mało z bardzo nierozsądnego powodu. Pamiętała ich wszystkie kłótnie, czy szlabany. Harry Potter był jej prawdziwym utrapieniem, podczas jej ostatniego roku w Hogwarcie. Wszystko byłoby świetnie, gdyby nie to, że Ivette… Zakochała się. Zapałała uczuciem do swego wroga, przez co znienawidziła i jego i siebie. Czy to mądre, czy to normalne? Krukonki nie zachowują się tak nierozsądnie!
    Nastała przerwa świąteczna. Niedługo przedtem Ivy wreszcie zasiliła szeregi śmierciożerców Czarnego Pana, czego pragnęła od dawna. Jej ojciec od wielu lat zajmował zaszczytne grono wśród popleczników Lorda Voldemorta, a ona chciała pójść w jego ślady. Tamtego dnia oboje wyruszyli na misje, ona i Potter, zarówno dla niej jak i dla niego był to pierwszy poważny atak, w których brali udział.
     Potem ich schwytano.
     Razem.
     Ivy nie pamiętała dokładnie ile czasu ich przetrzymywano, ważne było to, że uciekli. Ważne także było to, że byli wtedy razem i się na dobre pogodzili. Już wtedy Ivy wcale nie nienawidziła Harry’ego Pottera.
    Jak gdyby nigdy nic wrócili do szkoły. Nie byli już wrogami. Hogwart nie miał już okazji usłyszeć kłótni między nimi, a nauczyciele stracili pretekst do ukarania ich szlabanem, co raczej wpływało na korzyść Prefekt Naczelnej. Jakimś dziwnym trafem częściej wpadali na siebie na korytarzach i w bibliotece. To tam, gdzie pełno było magicznych ksiąg najczęściej rozmawiali… Bardzo łatwo udawało im się znaleźć temat do rozmowy i zdarzało im się zasiedzieć w królestwie pani Pince. Czasami też razem się uczyli. Jeśli by ktoś nie wiedział, że wcześniej byli wrogami to nawet by o tym nie pomyślał, gdy zobaczył ich razem. Ivy już dawno odkryła, że doskonale się czują w swoim towarzystwie. I wcale nie miała nic przeciw ich spotkaniom, rozmowom. Lubiła to. Wyczekiwała chwili, gdy znów go zobaczy. Coraz częściej łapała się na tym, że szuka go wzrokiem na szkolnych korytarzach. Była w nim beznadziejnie zakochana i doskonale zdawała sobie z tego sprawę, mimo że nie do końca wiedziała, czy tego właśnie chce.
     Aż nagle wszystko się zmieniło. Nie ona jedna była zakochana…
   Ciągle ma w wyobraźni jego obraz. Czarne, rozczochrane włosy, zielone oczy, charakterystyczna blizna na czole, usta wygięte w uśmiechu do niej, dotyk jego warg, gdy ją całuje, dotyk jego dłoni, gdy trzymali się za ręce… Tak dokładnie wszystko widziała, czuła.
   Otworzyła przymknięta do tej pory oczy. Spojrzała jeszcze raz na zdjęcie i uśmiechnęła się. Sprawił, że była tak cholernie szczęśliwa.

Poprawiona; czerwiec 2017