wtorek, 20 czerwca 2017

Rozdział Pierwszy

    Ogromna brama ozdobiona krętymi zawijasami, barwy najczarniejszej z nocy otworzyła się na oścież, a po chwili rozentuzjazmowany tłum uczniów nadal w czerwonych, szkolnych szatach niemal wylał się po za nią i to dosłownie. Panował rozgardiasz, a podniecone rozmowy nie ustawały, kiedy młodzież wędrowała do punktu aportacyjnego, aby móc powrócić do swoich domów, po ciężkim roku szkolnym. Tylko nieliczni zatrzymywali się, aby ostatni raz spojrzeć na niewielki, czteropiętrowy zamek, z kilkoma wieżami i ogromnymi przylegającymi do niego terenami zieleni, po których w wolnych chwilach swawolili uczniowie Durmstrangu.
     Od tłumu odłączyła się na chwilę ciemnowłosa dziewczyna średniego wzrostu. Z cichym westchnieniem podeszła do potężnego drzewa rosnącego nieopodal i oparła się o pień, spoglądając w stronę zamku swymi morskimi tęczówkami. Odrzuciła swe proste włosy o kruczej barwie na plecy i skrzyżowała ręce na piersi. Choć na co dzień nieugięta i twarda, to w tej chwili czuła smutek spoglądając na zamek po raz ostatni.
     Dziwne zachowanie nastolatki zauważyła idąca tuż obok dziewczyna o miedzianych włosach i zielonych oczach, które wprost promieniowały radością, efekt ten był jeszcze bardziej spotęgowany, bowiem na jej wargach igrał wesoły uśmiech. O tak, wakacje to było coś, co rudowłosa uwielbiała, jednak zaniepokoiło ją zachowanie przyjaciółki, dlatego też od razu ruszyła za nią i przyglądała jej się przez chwilę w ciszy. 
      – Co się dzieje? – zapytała ta radośniejsza, spoglądając na przyjaciółkę. Dziewczęta niemal od zawsze były razem, mieszkały pod jednym dachem i łączyła je nie tylko przyjaźń, bowiem obie uważały się za siostry, pomimo faktu, iż były tak różne. – Nigdy nie przejmowałaś się tym, że stąd wyjeżdżamy – zauważyła trafnie dziewczyna, uważnie przyglądając się towarzyszce ze zmarszczonymi brwiami, jakby się nad czymś zastanawiała.
     – Już tu nie wrócimy – powiedziała krótko czarnowłosa nastolatka. – Przenosimy się do Hogwartu – poinformowała spokojnie.
     – Ho… Hogwartu? – wyjąkała zszokowana dziewczyna, a uśmiech momentalnie zgasł na jej obliczu, co było spowodowane zaskoczeniem, które wywołały słowa ciemnowłosej. – To dość… niespodziewane – dodała już całkiem wyraźnie, a jej spojrzenie znów nabrało blasku.
     – Ojciec mnie wczoraj poinformował, znów byłam u niego – rzekła dziewczyna. – Lubię Dumstrang – dodała nastolatka. – Hogwart na pewno jest o wiele lepszy, ale tam nie ma czarnej magii – mruknęła ciemnowłosa z lekkim niezadowoleniem. – Po za tym szlamy, ten cały Dumbledore – dodała zniesmaczona. – I będę musiała się kryć, gdy będę chciała wyjść, zresztą ty też – stwierdziła.
     – Może masz trochę racji – przyznała nastolatka, spoglądając na zamek, jednak szybko się rozpromieniła. – W Hogwarcie jest Draco, Matt… – próbowała pocieszyć przyjaciółkę nastolatka, a oczy rudowłosej zalśniły jakimś dziwnym blaskiem, bowiem właśnie coś sobie uświadomiła. – Córka Bell też nie wydaje się być zła – dodała dziewczyna, próbując znaleźć dobre strony tej sytuacji.
     – Jedyne plusy – mruknęła, a potem uśmiechnęła się, widząc radość przyjaciółki, domyślając się, jaka myśl pojawiła się w jej umyśle. – Chodź, pewnie Narcyza już na nas czeka, a jeszcze muszę ci opowiedzieć o moim zadaniu – stwierdziła niechętnie ciemnowłosa, a potem obie na powrót wmieszały się w tłum uczniów.
     Przybycie studentów do Instytutu Magii Dumstrang wyglądało zupełnie inaczej niż w przypadku Hogwartu. Tutaj, poza granicami zamku mieścił się punkt aportacyjny, w którym na uczniów czekały już odpowiednie świstokliki, aby mogły przenieść ich do wyznaczanego miejsca, w przypadku dziewcząt była to ulica Pokątna, skąd miała odebrać ich wspomniana Narcyza.


    Tegoroczne lato było niesamowicie upalne. Całą schludną, mugolską uliczkę zalewały promienie gorącego, bezlitosnego słońca, które niemiłosiernie prażyły wszystko i wszystkich, o ile pojawiło się na jego drodze. Nie było nawet najlżejszego wietrzyku, który mógłby przynieść tak upragniony chłód, a przydomowe trawniki całkowicie pożółkły, zamiast mienić się bujną zielenią, jak to miały w zwyczaju. Wszędzie panowała ogromna duchota, a większość mieszkańców Privet Drive, pozostawało w swych domach, aby zaznać, choć minimum ochłody. Jednakże jeden z młodzieńców, zamieszkujących budynek mieszczący się pod numerem czwartym, nie przebywał w ścianach tegoż domu. Gdzie był? Wujostwo, które od lat sprawowało nad nim opiekę, nie wiedziało nawet, że chłopak opuścił swój pokój. Gdyby ktoś z jego krewnych zapragnąłby odwiedzić pomieszczenie, które to zajmował nastolatek, na pewno wprawiłby się w stan zdumienia, tudzież zdezorientowania, a potem to uczucie przeistoczyłby się w ogromną wściekłość, bowiem to musiało znaczyć, iż chłopak użył sowich czarodziejskich sztuczek, aby się wydostać. Żadne tłumaczenia, że poza szkołą magia jest zakazana, zapewne nie miałby w tym momencie znaczenia, a lokator najmniejszego pokoju, który w istniał w domu i tak otrzymałby surową karę za swoje niewyobrażalne przewinienie.

     Nagle coś zaszeleściło na zewnątrz, a wyschnięte łodygi niegdyś bujnie rosnących kwiatów, o które tak zawsze dbała Petunia Dursley, zafalowały lekko. Gdyby ktoś teraz wychylił się na zewnątrz przez okno, zapewne ujrzałby chłopaka rozciągniętego na suchej trawie, który dopiero co ułożył się wygodniej, wprawiając w ruch roślinność rosnącą obok jego osoby.

     Nastolatek był dość wysoki, miał kruczoczarne niemal nie do ujarzmienia, włosy, sterczące na czubku głowy, a jego zielone oczy zostały skryte pod powiekami. Spod niesfornej grzywki lekko opadającej na czoło widać było niewielką, cienką bliznę w kształcie błyskawicy, która była nieszczęsną pamiątką po straszliwej nocy, gdy zginęli rodzice nastolatka zamordowani przez najokrutniejszego czarownika w kraju. Wbrew pozorom nie była to śmierć w wypadku samochodowym, tak jak twierdziło wujostwo chłopaka, całe szczęście, iż niewielu o tym słyszało, bo jeszcze ktoś mniej roztropny, pomyślałby, że nastolatek miał czołowe zderzenie z oplem, stąd pamiątka ukrywająca się pod jego włosami. Jednak jedyne zderzenie, którego ciemnowłosy ostatnimi czasy doświadczał, to była ogromna pięść jego kuzyna. Stąd też okrągłe okulary, które zawsze nosił z powodu niewielkiej wady wzroku, były posklejane w kilku miejscach przezroczystą taśmą, a teraz leżały rzucone obok niego na wyschniętą trawę. Dużo wygodniej było odpoczywać bez nich, gdy oprawki nie przeszkadzały w bardziej komfortowym ułożeniu głowy.

    Czarnowłosy oddawał się błogiemu lenistwu, zadowolony z siebie, że udało mu się niezauważalnie umknąć od jego znienawidzonych krewnych, którzy zawsze znaleźliby mu jakieś zajęcie, aby jak to oni określali, nie narzekał na nudę. A nastolatek przecież skrywał się tuż pod ich nosem w przyjemnym cieniu! Czyż to nie był przejaw geniuszu?


     Ledwo zaczęła się przerwa wakacyjna, a Harry Potter już miał dość, mimo że w tym momencie dopisywał mu dość dobry humor. Chłopak pragnął jak najszybciej znaleźć się w murach magicznej szkoły, szkoły, która była jego prawdziwym domem już od pięciu lat, odkąd tylko przekroczył jej próg, gdy miał zaledwie jedenaście przysłowiowych wiosen. Nienawidził domu na Privet Drive, był dla niego niczym więzienie. A Hogwart? To było jego miejsce na Ziemi i pragnął wrócić tam jak najszybciej się dało. Może wtedy, byłoby mu łatwiej? Mógłby zająć się na przykład nauką, może dzięki temu miałby mniej czasu na myślenie?
     Może…
     Kto to wie?
    Momenty, w których nastolatek pozbywał się tych okropnych myśli, które niczym ogromna fala tsunami zalewały jego umysł, bywały naprawdę niesamowicie rzadkie. Rana na jego sercu i ostatnie wydarzenia, były jeszcze zbyt świeże, by móc tak po prostu wyrzucić je z głowy i zapomnieć, a każde wspomnienie, czy nawet wzmianka o tym, tylko ją pogłębiało. Zaledwie kilkanaście dni przed zakończeniem roku szkolnego, Harry wraz z przyjaciółmi wyruszył do Ministerstwa Magii, aby uratować swego ojca chrzestnego z rąk śmierciożerców służących jego największemu wrogowi - Lordowi Voldemortowi. Jak się potem okazało, to wszystko było pułapką na niego. Wizja, którą chłopak zobaczył, to wierutne kłamstwo. Śmierciożercy mieli go schwytać i przyprowadzić przed oblicze Czarnego Pana, aby mógł wziąć przepowiednię, której tak bardzo poszukiwał czarownik. A przecież młody Potter chciał jedynie uratować swojego ojca chrzestnego – jedynego członka rodziny, który mu pozostał. Jedynego, bo mugolskich krewnych Harry nie uznawał za bliskich. On nienawidził ich, oni nienawidzili jego. Taki układ pasował obydwu stronom.
     Czy Harry pragnął tak wiele?
     Nie udało się niemal im wszystkim. Nie udało się Harry’emu, nie udało się też i Voldemortowi. Udało się za to tej przeklętej Bellatrix Lestrange, kobiecie, której chłopak nienawidził równie mocno, co samego Lorda, który zniszczył mu życie. Tylko jej się powiodło, przecież od zawsze pragnęła uśmiercić Blacka – zdrajcę własnej krwi w jej mniemaniu. 

     Syriusz nie żyje.
     Zawiedli.
     Harry zawiódł.
     Tej myśli właśnie chłopak nie potrafił znieść najbardziej. Nie mógł pogodzić się ze śmiercią tego człowieka, ojciec chrzestny był mu przecież najbliższy.
     Nagle, świetny humor nastolatka prysł niczym delikatna banka mydlana, a umysł zalała fala nieprzyjemnych myśli, od których tak bardzo pragnął się uwolnić, jednak te powracały przez cały czas, nie pozwalając mu zapomnieć o tym wszystkim. Harry doskonale zdawał sobie sprawę z faktu, iż to także Albus Dumbledore miał poniekąd udział w jego śmierci i niepowodzeniu w ministerstwie, dlatego też część winy zrzucał na niego. Przecież gdyby dyrektor powiedział Harry’emu cokolwiek, gdyby go jakoś ostrzegł, nic by się nie wydarzyło. Harry nie udałby się do Ministerstwa, nie wpadłby w pułapkę Voldemorta, a Syriusz nadal by żył. Jednak, Dumbledore wie lepiej! Sądzi, że jest najmądrzejszy! Po co mówić Harry’emu prawdę? Przecież zawsze zdąży go uratować, sęk w tym, że kosztem innych.
     Tym razem kosztem Syriusza Blacka.
    Za to właśnie Harry tak bardzo go znienawidził. Za to, że z jego winy zginął ktoś tak dla niego ważny. Choć może słowo „znienawidził” było jeszcze zbyt wielkie w tym wypadku, jednak Harry żywił do niego ogromny żal. Dlaczego Albus Dumbledore postanowił zataić przed Harry’m te rzeczy, o których ten wiedzieć powinien? Czy nie ufał Potterowi? Co kierowało dyrektorem Hogwartu? Harry nie wiedział tego, nie znajdywał odpowiedzi na postawione sobie pytania. Nie miał pojęcia także, czy kiedykolwiek je pozna. Najdziwniejsze było to, że dopiero teraz, gdy Syriusz zginął, Dumbledore nagle dostał olśnienia i stwierdził, że powinien uchylić, choć trochę rąbka tajemnicy. Powinien wyjawić chłopakowi prawdę, a przynajmniej tą część, która jest dla niego wygodna i będzie pozwalała na swobodne manipulowanie osobą czarnowłosego.
     Gryfon nadal też pamiętał rozmowę, a raczej kłótnię z dyrektorem po wyprawie do Ministerstwa Magii. Dowiedział się o tak wielu rzeczach, o których nie miał pojęcia! Miał świadomość, że nie może już tak ufać swemu mentorowi. Harry to właśnie wtedy dowiedział się o przepowiedni, która dotyczy jego i Lorda Voldemorta, oraz poznał swoje rzekome przeznaczenie - jednak nie do końca w nie wierzył. Nie potrafił już zaufać dyrektorowi Hogwartu, tak jak to było do tej pory. W jego głowie pojawiły się wątpliwości. Nadal dokładnie pamiętał słowa Dumbledore’a, a szczególnie jedno konkretne zdanie, mówiące o tym, że Syriusz na pewno by chciał, aby Harry zabił Voldemorta. Właśnie wtedy już chłopak nie wytrzymał. Czy Syriusz zmuszałby go do zabicia kogokolwiek? Musi unicestwić Voldemorta, skoro naprawdę jest Wybrańcem, nie zaprzecza, jednak nikt nie może go do tego zmusić. Nikt, nawet Albus Dumbledore. Po za tym on miał tylko szesnaście lat! Jak ktokolwiek może wymagać od niego, że pokona najpotężniejszego czarownika w kraju, skoro Potter nawet nie ukończył Hogwartu? To nie było normalne.
     Tamtego pamiętnego dnia, Harry strasznie się pokłócił ze starym nauczycielem, który do tej pory był dla niego bardzo bliski. Właśnie wtedy zaczął powoli uświadamiać sobie, że dyrektor tak naprawdę nie jest tym, za którego się podaje przed innymi ludźmi. Nie jest dobrotliwym i miłym staruszkiem, za jakiego zawsze starał się uchodzić. Jest strasznym krętaczem i niebezpiecznym manipulatorem.
     Jednak Harry był bardzo rozdarty oraz zdezorientowany. Jak miał uwierzyć w prawdziwość słów dotyczących przepowiedni? Może to kolejna sztuczka, która miała na celu zmanipulowanie jego osoby? Kto wie, co chodziło po głowie Albusowi Dumbledore’owi? Tego nie wiedział, jednak miał pewność, co do jednego: nie pozwoli już nigdy więcej sobą manipulować. Nie zrobi tego ani Dumbledore, ani nikt inny. Z tym postanowieniem młody Potter nieświadomie zaczął coraz bardziej się zmieniać, choć jeszcze o tym nie miał pojęcia. Był jedynie zdeterminowany do tego, aby wziąć los w swoje ręce. Koniec z słuchaniem Albusa Dumbledore’a.
     Nagle ponure rozmyślania, w których pogrążył się nastolatek, przerwał trzepot skrzydeł, który usłyszał gdzieś nad sobą. Po chwili do jego uszu dobiegł dźwięk, świadczący o tym, iż coś spadło obok niego. Domyślił się, że to sowa przyniosła mu jakąś paczkę, czym był zaskoczony. Kto mógłby przysyłać mu coś na początku wakacji? Chłopak otworzył oczy i sięgnął po okulary, leżące obok niego na trawie. Przeszkadzała mu taśma, którą był zmuszony je okleić, ale niestety, podczas tych wakacji kolejny raz spotkał się z ogromną pięścią jego kuzyna. Harry obiecał sobie, że jak tylko będzie mógł używać magii to je natychmiast naprawi. Wystarczyłoby przecież krótkie „reparo” i byłby jak nowe.
     Chłopak zauważył, że koło jego lewej ręki leżała niewielka paczka owinięta w zwykły, szary papier. Chwycił ją w dłoń i dokładnie obejrzał z każdej strony. Wyglądało mu to na książkę, jeżeli się nie mylił, co go nieco zdumiało. Po chwili rozerwał szary papier, nie zastanawiając się nad tym dłużej. Zielonym tęczówkom ukazała się niewielka czarna książeczka – tak jak na początku Harry pomyślał. Sztywna oprawa była już nieco zniszczona, widać było, że księga ma już swoje lata i była używana – oczywiście to chłopaka nie zraziło. Na okładce, srebrnymi, zaczynającymi już się ścierać literami był wypisany tytuł: Wprowadzenie do nauki czarnej magii. Harry’ego przeszedł dziwny dreszcz. Nie, nie ze strachu. To raczej było podekscytowanie.
     Jedyną osobą, która mogłaby mu podarować książkę była jego wieloletnia przyjaciółka Hermiona Granger, ale nie taką książkę. Nie czarnomagiczną. Mugolaczka nigdy nie wysłałaby mu czegoś takiego, jak to, co właśnie trzymał w dłoniach. Przynajmniej nie ta Hermiona – przestrzegająca zasad dziewczyna, którą znał Potter do tej pory. Harry przez kilka chwil zastanawiał się, od kogo może być ów niespodziewany dar, jednak nic nie potrafił wymyśleć. Nie znał nikogo, kto mógłby mu wysłać książkę o ciemnych mocach. Wróć, Harry nie znał żadnej innej osoby poza jego brązowowłosą przyjaciółka oczywiście, która mogłaby mu wysłać jakąkolwiek książkę. Do tego tak bez żadnej okazji, wszakże jeszcze nie nadeszły jego urodziny. A może to jakiś podstęp? Nie, niemożliwe, przecież czarno magiczna księga od razu wzbudzała podejrzenia, wiec jeżeli ktoś chciałby go zabić, to zaczarowałby zwykłą lekturę. Co więc oznacza ten nieoczekiwany dar?
     Harry nawet nie spostrzegł, że oczy mu zabłysły, na myśl, że mógłby wreszcie poznać tajniki tej magii, która zawsze była dla niego niedostępna. Zafascynowany otworzył pierwszą stronę daru. Ta dziedzina magii od zawsze ciekawiła nastolatka, jednak nigdy nie miał odwagi by się do niej zabrać, do tego pod czujnym okiem Albusa Dumbledore’a i przyjaciół, którzy stronili od czarno magicznych praktyk. A teraz? Gdy już miał tą książkę? Gdy prawie nie był kontrolowany? Przecież Harry był sam tutaj, nikt nie interesował się, co Wybraniec robi. Mógł robić, co tylko zechce. Kto mu zabroni? Nikt. Zupełnie nikt. Po za tym podstawowa wiedza, którą nabywa w Hogwarcie na pewno nie będzie wystarczająca, aby odnieść zwycięstwo nad Lordem Voldemortem.
     Na pierwszej stronie, znajdował się zwinięty na pół kawałek pergaminu. Harry sięgnął po niego i rozprostował pomięty papier. Dość szybko przyswoił jego treść, a słowa tam zapisane, ewidentnie skierowane były do młodego Pottera – bez żadnych wątpliwości.

     Wiele się z niej nauczysz z tej książki, Harry.
Przyjaciółka

     Kto?

     Może jednak Hermiona? – Pomyślał nastolatek.

     – Nie to nie ona – powiedział cicho, sam sobie odpowiadając jednocześnie na swe pytanie. – Podpisałaby się normalnie – dodał z przekonaniem, odwracając pergamin na drugą stronę, aby sprawdzić, czy czegoś tam nie ma. Harry zerknął jeszcze raz na wiadomość, aby się upewnić.
     – To nie jest pismo Hermiony – stwierdził stanowczo nastolatek. Nie miał żadnych wątpliwości co do tego. Pottera zaintrygowała także sama treść owego listu. Niewyszukana w swej prostocie, konkretna i treściwa. Ktoś ewidentnie chciał, aby Harry poznał tajniki czarnej magii. Kto to jednak był i jaki miał w tym cel? Tego niestety Gryfon nie wiedział. Obejrzał jeszcze raz przedmiot trzymany w dłoniach – nie wyglądała groźnie. Przecież nic się nie stanie, jeżeli rzuci okiem na kilka zaklęć, prawda? Chłopaka przeszył niesamowity dreszcz na samą tą myśl.
   Po krótkiej chwili nastolatek podniósł się z trawy, na której było mu dosyć wygodnie i pomaszerował w stronę domu, a raczej budynku, który był domem jego mugolskich krewnych. Domem Harry’ego Pottera już od kilku lat był Hogwart, nie Privet Drive cztery i nic, ani nikt na świecie tego nie zmieni.
     Przechodząc obok salonu, młody Potter zajrzał cicho do środka. Jego krewni jak zwykle siedzieli przed telewizorem i nie robili nic kreatywnego, ani pożytecznego, co wcale nie było nowością. Wuj Vernon i Dudley zajmowali kanapę, a ich oczy cały czas wpatrywały się w ekran olbrzymiej plazmy, stojącej na komodzie naprzeciw nich – nawiasem mówiąc, dziw bierze, że obydwaj się na niej pomieścili! Natomiast ciotka Petunia siedziała na fotelu i wachlowała się starą gazetą, aby się nieco ochłodzić, nawet tutaj było dość parno. Jednak wzrok kobiety, co jakiś czas wędrował w stronę otwartego na oścież okna. Jak zwykle musiała wiedzieć, co dzieje się na całym Privet Drive i znać wszystkie najgorętsze plotki z okolicy, inaczej nie byłaby sobą, gdyby coś jej umknęło. Harry tracąc zainteresowanie i tak mierną egzystencją jego krewnych, jak najszybciej chciał oddalić się od salonu, aby go nie zauważyli. Jednak dzięki temu, że oni są zajęci, przynajmniej Harry ma spokój. Zawsze mają jakieś różne, dziwne pomysły bu uprzykrzyć mu życie, jeżeli dość szybko nie zniknie im z oczu. Na szczęście tym razem nie zauważyli młodego Pottera, co bardzo go usatysfakcjonowało.
     Chłopak minął salon i skierował się w stronę schodów na górę, gdzie mieścił się jego. Pierwszy stopień lekko zaskrzypiał, jednak nastolatek nie zwrócił na to zbytniej uwagi. Telewizor grał tak głośno, że nikt na pewno nie zdołał usłyszeć tego dźwięku. Harry podążył w stronę swojego, jak zwykle zabałaganionego pokoju, który był najmniejszy w całym domu, czym chłopak w ogóle się nie przejmował, przecież i tak mieszkał tu jedynie przez dwa miesiące w roku i to nawet nie całe, bo zazwyczaj pod koniec przerwy od nauki zabierali go do siebie państwo Weasley, którzy byli rodzicami jego najlepszego przyjaciela – Rona. Jednak Potter nawet lubił swój pokój, był jego ulubionym miejscem w tym przeklętym domu, w którym jednak przez te kilkanaście dni przebywać musiał. Wolał go niż tą ciasną komórkę pod schodami, w której spał dawniej, nim dostał list ze szkoły.
     Nastolatek usiadł na łóżku, krzyżując nogi. Niezbyt wielka książka spoczywała na jego kolanach. Wpatrywał się w nią przez minutę, może dwie. Po chwili wahania zatopił się w lekturze, zapominając o całym otaczającym go świecie. Przecież nie stanie się nic złego, jak trochę poczyta, prawda?


     Książkę od nieznajomej, która nazwała się jego Przyjaciółką, chłopak skończył czytać już następnego dnia. Wszytko, czego Harry się z niej dowiedział wyryło mu się głęboko w pamięci. Każde zdanie, słowo, klątwa… wszystko – niesamowicie go wciągnęła. Młody Potter nawet nie spodziewał się, że czarna magia okaże się taka interesująca. Przyznawał, że zawsze go ciekawiła, ale teraz wiedział, że jest jeszcze bardziej fascynująca niż wcześniej sądził, a oprócz tego nie jest do końca zła i zepsuta. Dzięki owej lekturze dowiedział się, że ten rodzaj magii jest także bardzo praktyczny, a nawet niektóre zaklęcia, które są używane powszechnie i należą do białej magii, użyte nieodpowiednio mogą wyrządzić wiele złego. Wszystko zależało od osoby, która magii używa i w jakim celu rzuca owe zaklęcie - to bardzo chłopaka zaskoczyło, bowiem nigdy wcześniej nie patrzył w ten sposób na czary. Jednak wiedział też coś jeszcze. Pragnął więcej, znacznie więcej. Czuł, że ciągnęło go do czarnej magii jeszcze bardziej niż przedtem. Chłopak czuł głód wiedzy i wzrastającą fascynację, gdy raz za razem spoglądał w stronę księgi.

***

     Następny dzień był równie upalny jak poprzednie, a nic nie zwiastowało tak upragnionego ochłodzenia w najbliższym czasie. Każdy zapewne siedział w domu lub jakimś innym zacienionym miejscu, co wydawało się rozsądne, a także dość komfortowe. Harry Potter jak zwykle był wyjątkiem, bowiem znajdował się w pełnym Słońcu, na opustoszałym placu zabaw mugolskich dzieciaków, które zawsze się tutaj bawiły. Tym razem jednak nie było tu nikogo poza chłopakiem. Widocznie także i ich pogoda zmusiła do pozostania w murach swych domostw. Harry jednak wolał siedzieć tutaj, w tym upale niż w domu jego krewnych. Im dalej chłopak znajdował się od nich, tym lepiej dla niego samego.
     Harry na placu zabaw był zupełnie sam. Dookoła niego roztaczała się niemal idealna cisza. Dobrze, że nie było nikogo innego, bo chłopak nie znosił bawiących się tu smarkaczy. Lubił tu jednak przebywać. Nastolatek siedział na huśtawce i odbijał się nogami od ziemi, sprawiając, że lekko się kołysał. Brakowało mu jakiegoś kreatywnego zajęcia.
     Po kilku minutach błogiej bezczynności, cisza, która panowała została przerwana przez czyjeś kroki. W pierwszej chwili nastolatek pomyślał, że to Dudley i ta jego przeklęta banda, ale nie. To była jedna osoba, a stąpanie nie było głośne i ciężkie tak jak u jego kuzyna. Obejrzał się przez ramię i ujrzał kilkanaście metrów za nim jakąś czarnowłosą dziewczynę. Odwrócił się od niej z zamiarem całkowitego zignorowania owej niewiasty. Co go obchodzi jakaś zwykła mugolka? Nie żeby był przeciwny mugolom, jednak Harry nie miał zamiaru utrzymywać żadnych bliższych kontaktów z kimś z tutejszych okolic.
     Jednak, po kilku chwilach owa nieznajoma podeszła do niego i usiadła na wolnej huśtawce obok, ku zdumieniu chłopaka. Młody Potter obrzucił ja krótkim spojrzeniem, ale nic nie powiedział. W końcu każdy ma prawo przyjść na ten plac zabaw, nie mógł zabronić dziewczynie zajęcia wolnej huśtawki obok niego. Harry stwierdził, że zostanie tu jeszcze minutę, ewentualnie dwie i po prostu opuści to miejsce. Wolał być zupełnie sam, bowiem to właśnie samotność była jego najlepszą przyjaciółką podczas letnich wakacji, gdy musiał przebywać na Privet Drive.
     Nastoletni czarodziej zbytnio nie przyglądał się nieznajomej, ale nie mógł nie zauważyć, że dziewczyna jest bardzo ładna. Kątem oka dostrzegł, że była posiadaczką długich, czarnych włosów i jak mu się zdawało niebieskich oczu, które były obramowane grubymi, czarnymi rzęsami. Na jej kształtnych, malinowych ustach błąkał się delikatny uśmiech, natomiast na twarzy nieznajomej nie było ani jednej skazy.
     – Nie za gorąco ci tak siedzieć w pełnym słońcu? – Zagadnęła nagle dziewczyna, spoglądając na niego, co też zaskoczyło i czarnowłosego.
     – Nie powinno cię to interesować – odparł Harry, bez żadnych emocji w głosie.
     – To nie było zbyt miłe – zaśmiała się nastolatka, zupełnie jakby wiedziała, że chłopak celowo próbuje ją do siebie zniechęcić.
     – Nikt nie powiedział, że jestem miły. Jeśli szukasz chłopaka, to wiedz, że nie interesują mnie tutejsze dziewczyny, więc możesz spokojnie odejść i dać mi spokój – dodał po chwili namysłu, dosyć nieprzyjemnym tonem. – Wolałbym zostać sam, jeżeli pozwolisz – rzucił z przekąsem.
     Chciał ją do siebie skutecznie zniechęcić. Nie zamierzał utrzymywać w Privet Drive żadnych znajomości. Miał już swoich przyjaciół w czarodziejskim świecie, o których wystarczająco się bał. Co by było, gdyby zaprzyjaźnił się kimś stąd, a Voldemort dowiedziałby się o tym? Harry nie zniósłby myśli, że przez niego ktoś, do tego bezbronny, znalazł się w niebezpieczeństwie. Wolał nie kusić losu jeszcze bardziej.
     Nagle rozległ się jej dźwięczny śmiech, który wydobywał się spomiędzy warg dziewczyny. Chłopak od razu dostrzegł, że był to nawet przyjemny dźwięk, sam mimowolnie uśmiechnął się, choć tylko na krótką chwilę, bowiem spoważniał dość szybko. Musiał przecież utrzymać wszelkie pozory, a ta dziewczyna powinna zostawić go w spokoju – zupełnie samego.
     – Nie jestem tutejsza. I nie szukam chłopaka – odparła spokojnie, jakby od niechcenia. – Chciałam po prostu z tobą porozmawiać, Harry Potterze – dodała zadanie, które nie powinno budzić podejrzeń, gdyby owa dwójka spotkała się wcześniej, jednak tak nie było. Nastolatek spojrzał w stronę dziewczyny kompletnie zaskoczony i zdezorientowany zarazem, słysząc, że ta wypowiedziała jego imię. Coś mu mówiło, że czarnowłosa jednak nie jest po prostu zwykłą, mugolką, inaczej skąd by go znała?
     – Nie jesteś mugolką – stwierdził Harry spokojnie. Nie musiał pytać, był już tego pewny, choć niezbyt mu się to podobało. Któż by się spodziewał nastoletniej czarownicy na Privet Drive?
     – Nawet nie porównuj mnie do tego czegoś! – Powiedziała z lekkim oburzeniem czarnowłosa. – To chyba oczywiste, że jestem czarownicą! – Rzekła wyniośle, a przecież dopiero była taka miła! Harry skrzywił się z niesmakiem. Dziewczyna to zapewne kolejna arystokratka typu Malfoy’a, wychowywana w idei „czystości krwi” stwierdził Harry, przyglądając się temu, co robi nastolatka. Przecież nie miał pojęcia kim ona jest, a reakcja na ludzi pozbawionych daru, jakim jest posługiwanie się magią nie zachwyciła go.
     – Kim jesteś? – zapytał wprost, wlepiając swe tęczówki w ciemnowłosą.
     – Przyjaciółką – odparła z tajemniczym uśmiechem dziewczyna, pozbywając się owego oburzenia, które dopiero, co gościło na jej obliczu. Nastolatka musiała dostrzec, że nie spodobało się ono Harry’emu i natychmiast zganiła się za swoją bezmyślność.
     – Mam już przyjaciół, z tego, co wiem ty nie widniejesz na liście takowych – zażartował chłopak, jednak natychmiast skojarzył fakty, po usłyszeniu wypowiedzi nieznajomej i poczuł się dziwnie nieswojo. – Więc to ty przysłałaś mi książkę do czarnej magii – stwierdził marszcząc brwi i z uwagą spoglądając na towarzyszkę.
     – Owszem – potwierdziła z uśmiechem nastolatka, zadowolona z faktu, iż chłopak to dostrzegł, przecież miała świadomość, iż nie był całkowitym beztalenciem, tak jak sądzili niektórzy z jej otoczenia.
     – Kim jesteś? – Harry powtórzył swe wcześniejsze pytanie. Nie zbyt podobała mu się sytuacja, w której się znalazł, a wolałby przynajmniej wiedzieć z kim rozmawia.
     – Już ci mówiłam – rzekła dziewczyna, przewracając oczami, zupełnie jakby chciała mu pokazać, że to jest oczywiste.
     – Może zdradź, chociaż swoje imię? I czemu pojawiłaś się akurat tam gdzie ja? – Ta dziewczyna coraz bardziej zaczęła go intrygować, jak i niepokoić zarazem. O co jej chodziło i przede wszystkim kim była?
     – Zdradzę ci moje imię, ale nie przeraź się – ostrzegła spokojnie dziewczyna. – Mam na imię Avada – powiedziała, a potem obserwowała jakie zaskoczenie wywołał ów fakt na nastolatku. No tak, niecodziennie spotyka się osobę o takim imieniu. – Możesz mnie też nazywać Klątwą – dodała całkowicie poważnie.
     – Kto normalny dałby dziecku na imię Avada!? – Zdumiał się nastolatek, przyglądając się dziewczynie uważnie. Nie podobało mu się to, jednak musiał przyznać, że nieznajoma zaciekawiła go swoja osobą i nagle nabrał ochoty, aby ją bliżej poznać pomimo potencjalnego niebezpieczeństwa, wiedział także, że musi zachować ostrożność – mimo wszystko. Imię dziewczyny budziło niepokój. Czy była córką jakiegoś śmierciożercy? Bellatrix mogłaby nazwać tak swoja córkę, czyż nie? Kolejna wypowiedź dziewczyny, jednak podważyła pomysł nastolatka.
     – Powiedzmy, że mój ojciec nie jest do końca normalnym człowiekiem – odparła jedynie, niczego konkretnego nie wyjaśniając, sprawiając, że Harry’ego dalej zżerała ciekawość.
     – A jak… – próbował zapytać Harry, jednak dziewczyna nie pozwoliła mu dokończyć.
     – Nie pytaj o nazwisko, nie zdradzę ci go, przynajmniej na razie – powiedziała szybko.
     – To raczej nie skłania mnie do tego, aby, mieć wobec ciebie, chociażby cień zaufania, przyjaciółko – rzekł Harry spokojnie, kładąc szczególny nacisk na ostatnie słowo. Harry’emu nie podobała się ta tajemniczość dziewczyny.
     – Wiem Harry, to rodzi różne spekulacje – rzekła dziewczyna z cichym westchnieniem. – Tak jednak będzie lepiej, przynajmniej na razie. Nie oczekuję, że od razu mi zaufasz, byłoby to niewyobrażalną głupotą z twojej strony, a nie sądzę, abyś był tak nierozsądny. Przecież w każdej chwili może zaatakować cię człowiek Lorda Voldemorta, nieprawdaż? – zapytała z błyskiem w oku. Harry zarejestrował, że dziewczyna nie boi się wymawiać imienia jego śmiertelnego wroga. Śmierciożercy przecież go nie wypowiadali, bali się to robić i nazywali go Czarnym Panem. Chłopak jednak nie wypowiadał na głos swych rozważań. Kim więc była ta tajemnicza nastolatka?
     – Chcę jednak, żebyś wiedział, że nie mam złych zamiarów – poczęła wyjaśniać dziewczyna, a na jej ustach cały czas gościł lekki uśmiech. Była miła, pragnęła się zaprzyjaźnić, czy to tylko fałszywa maska? Harry tego nie wiedział, choć bardzo go to zastanawiało. Wiedział, że pozna odpowiedź na to pytanie.
     Przez chwilę między nastolatkami panowała całkowita cisza, w której każdy pogrążył się w swoich myślach. Nastolatka czekała, aż chłopak przyswoi sobie te rewelacje. Wiedziała, że Harry będzie potrzebowała czasu, aby jej zaufał. W końcu dziewczyna podniosła się z huśtawki, jednak jeszcze nie odeszła. Popatrzyła swymi jasnymi tęczówkami na Harry’ego. Chłopak podniósł wzrok, widząc iż ciemnowłosa wstała i natrafił na jej spojrzenie. Przyglądali się sobie przez chwilę, a potem wargi dziewczyny uchyliły się lekko, aby mogły wydobyć się z nich następujące słowa.
     – Będę tu jutro, o tej samej porze – poinformowała spokojnym tonem głosu.
     – Sadzisz, że przyjdę, aby się z tobą spotkać, Avado? – zapytał spokojnie chłopak, świdrując ją wzrokiem.
   – Sądzę, że tak właśnie będzie – odparła dziewczyna nie przerywając spojrzenia. Była niesamowicie pewna siebie! – Do zobaczenia, Harry – powiedziała.
     Na jej wargach jeszcze przez chwilę zaigrał delikatny uśmiech, a potem odeszła w tylko sobie znanym kierunku. Harry nie odrywał od niej spojrzenia, dopóki nie zniknęła mu z oczu, po tym jak skręciła w jedną z uliczek nieopodal. Dziewczyna zaintrygowała go i miał tego świadomość. Wiedział, że musi ją bliżej poznać, a przede wszystkim musiał dowiedzieć się, kim ona dokładnie jest i czego od niego chciała.
     W końcu Harry także podniósł się z huśtawki i wolnym krokiem powlekł się w stronę domu jego wujostwa. Nie wierzył w to, że to spotkanie było przypadkowe, wiedział jednak, że jutro tu powróci, aby znów zobaczyć się z Avadą, która zwała się jego przyjaciółką. Czy rzeczywiście się nią okaże?
     Po kilkunastu minutach nastolatek znajdował się już w swoim zabałaganionym pokoju. Kiedy tylko zamknął za sobą drzwi, od razu zauważył siedzącą na parapecie sowę z listem, co go odrobinę zaskoczyło, zwłaszcza że na pergaminowej kopercie widniała pieczęć Ministerstwa Magii. Harry zastanawiał się, czego oni jeszcze mogą od niego chcieć po tym wszystkim. Chłopak bez ociągania się rozerwał kopertę i wyjął list, aby móc poznać jego treść.

Szanowny Panie Potter,

Z ogromną skruchą ubolewam nad wszystkimi niedogodnościami, których musiał Pan zaznać ze strony Ministerstwa Magii w minionym roku, oraz pragnę Pana jak najszczerzej za nie przeprosić. Proszę wybaczyć nieroztropność byłego ministra Korneliusza Knota, który nie dowierzał Pańskim słowom dotyczącym powrotu Lorda Voldemorta. Nie zamierzam popełnić błędu poprzednika i pragnę udzielić wszelkiej pomocy, jakiej tylko będzie Pan potrzebował, aby go pokonać. Świadomy także tego, w jakim niebezpieczeństwie się Pan obecnie znajduję, ale także w ramach rekompensaty, za nieodpowiedzialność poprzedniego ministra i wszelkie niedogodności, jakie zaznał Pan z jego strony, Ministerstwo Magii udziela Panu pozwolenia na korzystanie z magii poza terenem Hogwartu, natomiast żadne pańskie działania nie będą kwestionowane przez ministerstwo.

Z wyrazami szacunku
Minister Magii
Rufus Smicmigeour

     Chłopak z zaskoczeniem i niedowierzaniem pochłonął treść otrzymanego listu. Prenumerował Proroka Codziennego i miał świadomość tego, że zmienił się Minister Magii, bowiem ludzie nie chcieli już Knota – Harry był na bieżąco ze wszystkimi informacjami. Zastanawiało go, jakie to przyniesie zmiany, jednak czegoś takiego nigdy by się nie spodziewał. Nie po tym, co wyczyniał Knot, Umbridge i całe Ministerstwo Magii.

     – Chociaż raz wpadli na coś mądrego – stwierdził w końcu Harry, sam do siebie, choć nadal z lekkim niedowierzeniem, jednak musiał przyznać, że było mu to bardzo na rękę. Chłopak nie wiele myśląc, od razu wyciągnął różdżkę i zdjął swoje okulary, przecież obiecał sobie, że tylko je naprawi, gdy będzie już mógł używać czarów. Nie wiedział tylko, że stanie to się tak szybko. Harry delikatnie odkleił przezroczystą taśmę, którą wcześniej je okleił, a wtedy okulary rozleciały się na pół. Chłopak położył je na biurku, a następnie wcelował w nie różdżką.

     – Reparo – krótkie słowo wydobyło się z pomiędzy jego warg, a wtedy okulary wyglądały tak samo jak dawniej, nim połamał mu je Dudley, na co Harry szczerze się uśmiechnął.

     Po kilku minutach, Harry sięgnął po książkę od czarnej magii i z zadowoleniem ćwiczył jedno z zawartych w niej zaklęć. Przecież musiał od czegoś zacząć, aby móc pokonać Voldemorta, prawda?


     Nastał kolejny dzień, niczym nie różniący się od poprzedniego – tak samo duszny i upalny, jak ten, który dopiero, co przeminął. Harry Potter ponownie zmierzał w stronę mugolskiego placu zabaw, który był skąpany w gorących promieniach Słońca – tego samego, co wczoraj, na którym spotkał tajemniczą Avadę. Już z daleka zauważył, że czarnowłosa dziewczyna na niego czekała. Siedziała nawet dokładnie na tej samej huśtawce, jakby wiedziała, że ta obok jest ulubioną jej towarzysza. Obdarzyła nastolatka promiennym uśmiechem, gdy tylko go spostrzegła nieopodal. Chłopak automatycznie odwzajemnił gest. Po chwili i on usiadł na huśtawce obok niej. Cały czas jednak pamiętał, że musi zachować ostrożność wobec nieznajomej.
     – Jednak przyszedłeś, Harry Potterze – stwierdziła dziewczyna na przywitanie, spoglądając na niego swymi niebieskimi tęczówkami. Na jej obliczu przez cały czas gościł lekki uśmiech.
     – Owszem – potwierdził Harry. – Zaintrygowałaś mnie, Avado – wyznał szczerze, tym razem się nie kryjąc. – I jest tyle rzeczy, których chciałbym się dowiedzieć – dodał spokojnie, spoglądając na dziewczynę, a potem usiadł na wolnej huśtawce obok nastolatki.
     – Tak? – Udała zdziwienie. – Jakich na przykład? – zapytała spokojnie, spoglądając na niego.
     – Powiesz mi, kim jesteś? – Zapytał na początek.
     – Wkrótce – odparła krótko, acz tajemniczo. – O ile nadal będziesz chciał się ze mną spotykać – dodała z lekkim uśmiechem. – To, czego chcesz się jeszcze dowiedzieć? – zapytała.
     – W porządku – odparł Harry nie chcąc na nią naciskać, jednak to skłaniało go do refleksji. Czemu dziewczyna nie chce się ujawnić? Chłopak podejrzewał, że Avada najprawdopodobniej pochodzi z rodziny śmierciożerców, których nazwisko jest powszechnie znane. Dopiero teraz spostrzegł, że bluzka, która miała na sobie, miała długi rękaw, co rodziło podejrzenia. Czy ma na tym ramieniu wypalony Mroczny Znak? Harry wiedział, że musi na nią uważać. Kto wie, po co ona z nim rozmawia?
     – Czemu nakłaniasz mnie do czarnej magii? – zadał kolejne pytanie. Bardzo go to intrygowało. Nie miał jej tego za złe, bowiem przecież, gdzieś daleko w zakamarkach jego umysłu kłębiła się chęć poznania tej dziedziny magii.
     – Harry, Harry – rzekła z rozbawieniem. – Chyba nie powiesz mi, że nigdy cię do niej nie ciągnęło, co? Zakazany owoc kusi najbardziej, czyż nie?
     – Zawsze mnie interesowała – przyznał. – Jednak to ukrywałem, a nie było okazji, żeby do tego zajrzeć. Do tego Dumbledore mnie pilnował, chyba rozumiesz – wyjaśnił jej spokojnie, aczkolwiek szczerze. To raczej nie były informacje, które w jakiś sposób mogą mu zaszkodzić. Harry stwierdził, że jeżeli pozornie będzie zachowywał się tak, jakby zaczynał jej ufać, być może on dowie się czegoś o niej, bądź planach Voldemorta.
     – Warto się uczyć czarnej magii – zapewniła czarnowłosa szybko. – Ludzie uważają, że jest zła, ale jest wiele zaklęć, które są całkiem pożyteczne. Nie zawsze czarne jest czarne, a białe jest białe. Mnóstwo zaklęć z białej magii może przynieść dużo złego, jeśli się je odpowiednio zastosuje, a mimo to nie są zakazane. To działa także w drugą stronę.
     – Wiem o tym – przyznał. Natychmiast na myśl przyszedł mu Albus Dumbledore. Ikona jasnej strony, a ile zła wyrządza i knuje swe zawiłe intrygi. Poza tym jest wiele zaklęć białej magii, a użyte nieodpowiednio mogą wywołać szkody, co chłopak podejrzewał już wcześniej.
     Mijały kolejne sekundy, minuty, godziny, a Harry i Avada jeszcze długo rozmawiali. Nie nudzili się ze sobą, a chłopak miał wrażenie, że tajemnicza dziewczyna potrafi go doskonale zrozumieć. Czuł, że może jej zaufać, choć oczywiście nadal miał się na baczności. Wiele rzeczy jej powiedział, ciesząc się, że może się komuś zwierzyć, jednak najważniejsze informacje zachował dla siebie. Nadal zachowywał ostrożność, przecież dopiero, co ją poznał i podejrzewał o wszystko. Nie był głupi, niech dziewczyna myśli, że być może uśpiła jego czujność, choć to nieprawda. Jednak był przekonany, że będzie chciał kontynuować znajomość z tajemniczą przyjaciółką. W końcu nie wiadomo kim się okaże. Kto wie, może rzeczywiście będzie tą przyjaciółką, jak się sama nazwała?
     Albo i nie.
     – Muszę już wracać – rzekła ze smutkiem Avada. – Jeśli przeczytasz już tą książkę, a będziesz chciał więcej radzę zajrzeć na Nokturn – poradziła z cwanym uśmieszkiem. Nokturn. Nie kojarzył się Harry’emu zbyt pozytywnie. – Odezwę się jeszcze do ciebie – oznajmiła dziewczyna. – Żegnaj Harry.
  I zanim cokolwiek zdążył jej odpowiedzieć okręciła się wokół własnej osi i znikła z charakterystycznym trzaskiem towarzyszącemu teleportacji.
     – Do zobaczenia, Avado – powiedział chłopak w przestrzeń, choć wiedział, że nastolatka i tak go już nie usłyszy.
     Dziewczyna zniknęła już jakiś czas temu, jednak czarnowłosy nastolatek nadal siedział na placu zabaw. Rozmyślał nad słowami ciemnowłosej i nad tym, co powinienem zrobić. Harry przecież nadal tak naprawdę nie wiedział kim jest owa czarnowłosa i jakie są jej zamiary. A może dziewczyna jest tu po to, aby go szpiegować?
     Dopiero po mniej więcej godzinie od zniknięcia Avady także i Harry odszedł z miejsca ich spotkania i powrócił do domu wujostwa z ogromnym mętlikiem w głowie. Miał zamiar zaszyć się w swoim pokoju, ale jak zwykle krewni muszą mu przeszkadzać, jak co dnia.
     – Gdzie ty się szlajasz gówniarzu jeden! – skrzeczący głos ciotki Petunii, to było pierwsze, co Harry usłyszał, gdy tylko chłopak przekroczył próg domu, w którym pomieszkiwał przez znaczną część wakacji. – Skoś trawnik i wyrzuć śmieci! Myślisz, że kto za ciebie to zrobi? Nie ma tutaj służących!
   – Już się robi, ciociu – odparł chłopak ze zrezygnowaniem, przyzwyczaił się do takiego traktowania przez te wszystkie lata.
     Zabrał się w końcu do pracy. Ze zrezygnowaniem zrobił to, co ciotka kazała, a gdy miał pewność, że nikt nie patrzy, pomógł sobie odrobinę magią, skoro teraz mógł z niej korzystać do woli. To i tak było nie wiele w porównaniu z tym, co nie raz potrafili wymyślać byleby Harry nie musiał się nudzić, oczywiście tylko w ich mniemaniu. Gdyby mieli taką możliwość to pewnie kazaliby mu nawet zamiatać pustynię, czy coś w tym stylu. Harry miał ich już serdecznie dość i tylko czekał, aż będzie mógł pojechać do Weasley’ów.


Jak powiedziałam wczoraj, tak dzisiaj jest nowy rozdział. Mam wenę na piętnasty, który aktualnie piszę ( nie mogę się doczekać, aż dojdę do tamtych wydarzeń) więc nic już nie ględzę i zmykam do pisania. Miałabym jednak do Was malutka prośbę. Rozdział jest niebetowany, jeżeli zauważyliście jakieś błędy, to proszę, napiszcie mi, że są, wtedy kolejny podeślę już do Ani, która kiedyś betowała NBW :) Rozdział drugi powinien pojawić się za kilka dni.
//Niedoskonała

poniedziałek, 19 czerwca 2017

Prolog

   Prawda i kłamstwo od niepamiętnych czasów były nierozłącznymi towarzyszami każdego człowieka chodzącego po planecie ziemskiej. Od zarania ludzkości były stałym elementem egzystencji. Jedne kłamstwa były mniejsze, nic nie znaczące, można by pokusić się o stwierdzenie, iż zupełnie nieszkodliwe, natomiast istniały też te drugie: potężne, mogące wyrządzić wiele złego, takie, od których może zależeć życie ogromnej ilości ludzi. Tak znaczące, że od nich może zależeć los całego państwa, czy nawet świata – czarodziejskiego na przykład.
        A prawda, tak jak i kłamstwo potrafią zmienić bardzo wiele. Na lepsze, ale także i na gorsze, czego sam doświadczyłem już tyle razy – zbyt wiele razy! Przecież przez całe życie mnie okłamywano, choć w zasadzie nie trwało ono jeszcze aż tak długo. Żyłem w kłamstwach, nienawidząc nie tego człowieka, co powinienem. Jak to wszystko się mogło stać? Jak mogłem dać się tak zmanipulować? Jakim cudem mogłem być po prostu tak bardzo głupi i ślepy na wszystko? Nie oszukujmy się, bowiem tak właśnie było.

     
      Wtedy, tak nagle, nieoczekiwanie pojawiła się ona – nazwała się mą przyjaciółką, choć była córką mego wroga. Nie znałem jej sekretów, nie znałem jej. Mimo to potrafiłem jej zaufać, a ona ukazała mi prawdę, którą tak skrzętnie skrywano przede mną przez tyle długich lat. Prawdę, dzięki, której wszystko uległo zmianie. Przyjaciel stał się wrogiem, a wróg przyjacielem. Zrozumiałem, że tak naprawdę czarne nie jest czarne, a białe nie jest białe. Życie składa się z wielu odcieni szarości. Zdałem sobie sprawę z faktu, że nie przeżyję spokojnie tych wszystkich lat, które są przede mną, że nie pokonam mych wrogów przemierzając życie w białych rękawiczkach i nieskażonych dłoniach. Wszystko się zmieniło, ja się zmieniłem. Dokonałem nowych decyzji, nowych wyborów, szczególnie takich, o które nigdy bym siebie nie posądził.
      Postanowiłem, że nie będę Wybrańcem, przestałem być marionetką w cudzych dłoniach, lalką, której sznurkami pociągał Albus Dumbledore – ten dobry, ten nieskazitelny! Obrałem całkiem inną drogę.
        Przede wszystkim, przestałem być Wybrańcem, w którego tak bardzo wierzył Dumbledore.
        Nie żałuję tego.



Nie było mnie tu multum czasu, wiem, ale nie macie pojęcia jak cieszę się, że mogłam tu wrócić. Jak wyjaśniłam w poprzedniej notce zaczęłam raz jeszcze, a prolog jest taki sam prawie, bo mi się podobał :). Dlatego też rozdział pierwszy, prawdopodobnie jutro wieczorem, a tym czasem możecie zapoznać się z zakładkami, albo zostawić kilka słów pod postem, czy coś :)  Trzymajcie się, Niedoskonała.

WYBRANIEC POWRÓCI! :)

Witajcie Czarodzieje!
Tytuł wcale nie jest mylący, a kto obserwuje mojego fanpage już od dawna wie, że zamierzam wrócić na to opowiadanie i doprowadzić je do końca. Jednak... kontynuacja nie pojawi się tak szybko, choć stosunkowo też tak długo na nią czekać nie będziecie  Zaczęłam poprawiać wcześniejsze rozdziały i stwierdziłam, że parę sytuacji powinnam usunąć. Dlaczego? Trochę wstyd się przyznać, ale czasami zarzucano mi, że w Wybrańcu widnieją podobieństwa do innych opowiadań. I wiecie co? To niestety prawda. Przeczytałam jakiś czas temu ponownie kilka moich ulubionych opowiadań,  oraz ponownie zagłębiłam się w treść NBW i rzeczywiście, niektóre sytuacje były jakby ewidentnie przerysowane od innych. Pisząc wcześniej nie zauważałam tego jakoś specjalnie, ale teraz jest mi z tym trochę źle. Nie będę się tłumaczyć, co jak i dlaczego. Zaczynam Wybrańca raz jeszcze, tym razem naprawdę, ale to naprawdę jest to moje ostatnie podejście do tej historii. Trzymajcie kciuki, abym miała w sobie tyle wytrwałości, żeby doprowadzić te opowiadanie do końca. Jedne sytuacje dodałam, inne usunęłam, rozbudowałam wątki niektórych postaci, zmieniłam losy, a raczej zmienię niektórych, no i pewnie pojawi się jeszcze jedna postać, ale to w dalszej przyszłości. Mam nadzieję, że zmiany Wam przypadną do gustu. Początkowe rozdziały, czyli te ze starego opowiadania będą dłuższe i pojawiać się zaczną częściej, abym jak najszybciej mogła zacząć te już takie nowe-nowe, dalsze wydarzenia, których jeszcze nie było :). Jest ich 13 ( tak wiem, wcześniej było 21, ale ostatnie były tak krótkie, iż je scaliłam trochę). Myślicie, że jak te 13 będę wstawiała co kilka dni będzie okej?

Poprzednie rozdziały zostały usunięte, aby nikomu nie mącić w głowie, pozostawiłam jedynie dwie miniaturki.
Zakładki uzupełnione.
Prolog wieczorem.
Tym czasem zapraszam Was do obejrzenia zwiastunu :)


//Niedoskonała