wtorek, 20 czerwca 2017

Rozdział Pierwszy

    Ogromna brama ozdobiona krętymi zawijasami, barwy najczarniejszej z nocy otworzyła się na oścież, a po chwili rozentuzjazmowany tłum uczniów nadal w czerwonych, szkolnych szatach niemal wylał się po za nią i to dosłownie. Panował rozgardiasz, a podniecone rozmowy nie ustawały, kiedy młodzież wędrowała do punktu aportacyjnego, aby móc powrócić do swoich domów, po ciężkim roku szkolnym. Tylko nieliczni zatrzymywali się, aby ostatni raz spojrzeć na niewielki, czteropiętrowy zamek, z kilkoma wieżami i ogromnymi przylegającymi do niego terenami zieleni, po których w wolnych chwilach swawolili uczniowie Durmstrangu.
     Od tłumu odłączyła się na chwilę ciemnowłosa dziewczyna średniego wzrostu. Z cichym westchnieniem podeszła do potężnego drzewa rosnącego nieopodal i oparła się o pień, spoglądając w stronę zamku swymi morskimi tęczówkami. Odrzuciła swe proste włosy o kruczej barwie na plecy i skrzyżowała ręce na piersi. Choć na co dzień nieugięta i twarda, to w tej chwili czuła smutek spoglądając na zamek po raz ostatni.
     Dziwne zachowanie nastolatki zauważyła idąca tuż obok dziewczyna o miedzianych włosach i zielonych oczach, które wprost promieniowały radością, efekt ten był jeszcze bardziej spotęgowany, bowiem na jej wargach igrał wesoły uśmiech. O tak, wakacje to było coś, co rudowłosa uwielbiała, jednak zaniepokoiło ją zachowanie przyjaciółki, dlatego też od razu ruszyła za nią i przyglądała jej się przez chwilę w ciszy. 
      – Co się dzieje? – zapytała ta radośniejsza, spoglądając na przyjaciółkę. Dziewczęta niemal od zawsze były razem, mieszkały pod jednym dachem i łączyła je nie tylko przyjaźń, bowiem obie uważały się za siostry, pomimo faktu, iż były tak różne. – Nigdy nie przejmowałaś się tym, że stąd wyjeżdżamy – zauważyła trafnie dziewczyna, uważnie przyglądając się towarzyszce ze zmarszczonymi brwiami, jakby się nad czymś zastanawiała.
     – Już tu nie wrócimy – powiedziała krótko czarnowłosa nastolatka. – Przenosimy się do Hogwartu – poinformowała spokojnie.
     – Ho… Hogwartu? – wyjąkała zszokowana dziewczyna, a uśmiech momentalnie zgasł na jej obliczu, co było spowodowane zaskoczeniem, które wywołały słowa ciemnowłosej. – To dość… niespodziewane – dodała już całkiem wyraźnie, a jej spojrzenie znów nabrało blasku.
     – Ojciec mnie wczoraj poinformował, znów byłam u niego – rzekła dziewczyna. – Lubię Dumstrang – dodała nastolatka. – Hogwart na pewno jest o wiele lepszy, ale tam nie ma czarnej magii – mruknęła ciemnowłosa z lekkim niezadowoleniem. – Po za tym szlamy, ten cały Dumbledore – dodała zniesmaczona. – I będę musiała się kryć, gdy będę chciała wyjść, zresztą ty też – stwierdziła.
     – Może masz trochę racji – przyznała nastolatka, spoglądając na zamek, jednak szybko się rozpromieniła. – W Hogwarcie jest Draco, Matt… – próbowała pocieszyć przyjaciółkę nastolatka, a oczy rudowłosej zalśniły jakimś dziwnym blaskiem, bowiem właśnie coś sobie uświadomiła. – Córka Bell też nie wydaje się być zła – dodała dziewczyna, próbując znaleźć dobre strony tej sytuacji.
     – Jedyne plusy – mruknęła, a potem uśmiechnęła się, widząc radość przyjaciółki, domyślając się, jaka myśl pojawiła się w jej umyśle. – Chodź, pewnie Narcyza już na nas czeka, a jeszcze muszę ci opowiedzieć o moim zadaniu – stwierdziła niechętnie ciemnowłosa, a potem obie na powrót wmieszały się w tłum uczniów.
     Przybycie studentów do Instytutu Magii Dumstrang wyglądało zupełnie inaczej niż w przypadku Hogwartu. Tutaj, poza granicami zamku mieścił się punkt aportacyjny, w którym na uczniów czekały już odpowiednie świstokliki, aby mogły przenieść ich do wyznaczanego miejsca, w przypadku dziewcząt była to ulica Pokątna, skąd miała odebrać ich wspomniana Narcyza.


    Tegoroczne lato było niesamowicie upalne. Całą schludną, mugolską uliczkę zalewały promienie gorącego, bezlitosnego słońca, które niemiłosiernie prażyły wszystko i wszystkich, o ile pojawiło się na jego drodze. Nie było nawet najlżejszego wietrzyku, który mógłby przynieść tak upragniony chłód, a przydomowe trawniki całkowicie pożółkły, zamiast mienić się bujną zielenią, jak to miały w zwyczaju. Wszędzie panowała ogromna duchota, a większość mieszkańców Privet Drive, pozostawało w swych domach, aby zaznać, choć minimum ochłody. Jednakże jeden z młodzieńców, zamieszkujących budynek mieszczący się pod numerem czwartym, nie przebywał w ścianach tegoż domu. Gdzie był? Wujostwo, które od lat sprawowało nad nim opiekę, nie wiedziało nawet, że chłopak opuścił swój pokój. Gdyby ktoś z jego krewnych zapragnąłby odwiedzić pomieszczenie, które to zajmował nastolatek, na pewno wprawiłby się w stan zdumienia, tudzież zdezorientowania, a potem to uczucie przeistoczyłby się w ogromną wściekłość, bowiem to musiało znaczyć, iż chłopak użył sowich czarodziejskich sztuczek, aby się wydostać. Żadne tłumaczenia, że poza szkołą magia jest zakazana, zapewne nie miałby w tym momencie znaczenia, a lokator najmniejszego pokoju, który w istniał w domu i tak otrzymałby surową karę za swoje niewyobrażalne przewinienie.

     Nagle coś zaszeleściło na zewnątrz, a wyschnięte łodygi niegdyś bujnie rosnących kwiatów, o które tak zawsze dbała Petunia Dursley, zafalowały lekko. Gdyby ktoś teraz wychylił się na zewnątrz przez okno, zapewne ujrzałby chłopaka rozciągniętego na suchej trawie, który dopiero co ułożył się wygodniej, wprawiając w ruch roślinność rosnącą obok jego osoby.

     Nastolatek był dość wysoki, miał kruczoczarne niemal nie do ujarzmienia, włosy, sterczące na czubku głowy, a jego zielone oczy zostały skryte pod powiekami. Spod niesfornej grzywki lekko opadającej na czoło widać było niewielką, cienką bliznę w kształcie błyskawicy, która była nieszczęsną pamiątką po straszliwej nocy, gdy zginęli rodzice nastolatka zamordowani przez najokrutniejszego czarownika w kraju. Wbrew pozorom nie była to śmierć w wypadku samochodowym, tak jak twierdziło wujostwo chłopaka, całe szczęście, iż niewielu o tym słyszało, bo jeszcze ktoś mniej roztropny, pomyślałby, że nastolatek miał czołowe zderzenie z oplem, stąd pamiątka ukrywająca się pod jego włosami. Jednak jedyne zderzenie, którego ciemnowłosy ostatnimi czasy doświadczał, to była ogromna pięść jego kuzyna. Stąd też okrągłe okulary, które zawsze nosił z powodu niewielkiej wady wzroku, były posklejane w kilku miejscach przezroczystą taśmą, a teraz leżały rzucone obok niego na wyschniętą trawę. Dużo wygodniej było odpoczywać bez nich, gdy oprawki nie przeszkadzały w bardziej komfortowym ułożeniu głowy.

    Czarnowłosy oddawał się błogiemu lenistwu, zadowolony z siebie, że udało mu się niezauważalnie umknąć od jego znienawidzonych krewnych, którzy zawsze znaleźliby mu jakieś zajęcie, aby jak to oni określali, nie narzekał na nudę. A nastolatek przecież skrywał się tuż pod ich nosem w przyjemnym cieniu! Czyż to nie był przejaw geniuszu?


     Ledwo zaczęła się przerwa wakacyjna, a Harry Potter już miał dość, mimo że w tym momencie dopisywał mu dość dobry humor. Chłopak pragnął jak najszybciej znaleźć się w murach magicznej szkoły, szkoły, która była jego prawdziwym domem już od pięciu lat, odkąd tylko przekroczył jej próg, gdy miał zaledwie jedenaście przysłowiowych wiosen. Nienawidził domu na Privet Drive, był dla niego niczym więzienie. A Hogwart? To było jego miejsce na Ziemi i pragnął wrócić tam jak najszybciej się dało. Może wtedy, byłoby mu łatwiej? Mógłby zająć się na przykład nauką, może dzięki temu miałby mniej czasu na myślenie?
     Może…
     Kto to wie?
    Momenty, w których nastolatek pozbywał się tych okropnych myśli, które niczym ogromna fala tsunami zalewały jego umysł, bywały naprawdę niesamowicie rzadkie. Rana na jego sercu i ostatnie wydarzenia, były jeszcze zbyt świeże, by móc tak po prostu wyrzucić je z głowy i zapomnieć, a każde wspomnienie, czy nawet wzmianka o tym, tylko ją pogłębiało. Zaledwie kilkanaście dni przed zakończeniem roku szkolnego, Harry wraz z przyjaciółmi wyruszył do Ministerstwa Magii, aby uratować swego ojca chrzestnego z rąk śmierciożerców służących jego największemu wrogowi - Lordowi Voldemortowi. Jak się potem okazało, to wszystko było pułapką na niego. Wizja, którą chłopak zobaczył, to wierutne kłamstwo. Śmierciożercy mieli go schwytać i przyprowadzić przed oblicze Czarnego Pana, aby mógł wziąć przepowiednię, której tak bardzo poszukiwał czarownik. A przecież młody Potter chciał jedynie uratować swojego ojca chrzestnego – jedynego członka rodziny, który mu pozostał. Jedynego, bo mugolskich krewnych Harry nie uznawał za bliskich. On nienawidził ich, oni nienawidzili jego. Taki układ pasował obydwu stronom.
     Czy Harry pragnął tak wiele?
     Nie udało się niemal im wszystkim. Nie udało się Harry’emu, nie udało się też i Voldemortowi. Udało się za to tej przeklętej Bellatrix Lestrange, kobiecie, której chłopak nienawidził równie mocno, co samego Lorda, który zniszczył mu życie. Tylko jej się powiodło, przecież od zawsze pragnęła uśmiercić Blacka – zdrajcę własnej krwi w jej mniemaniu. 

     Syriusz nie żyje.
     Zawiedli.
     Harry zawiódł.
     Tej myśli właśnie chłopak nie potrafił znieść najbardziej. Nie mógł pogodzić się ze śmiercią tego człowieka, ojciec chrzestny był mu przecież najbliższy.
     Nagle, świetny humor nastolatka prysł niczym delikatna banka mydlana, a umysł zalała fala nieprzyjemnych myśli, od których tak bardzo pragnął się uwolnić, jednak te powracały przez cały czas, nie pozwalając mu zapomnieć o tym wszystkim. Harry doskonale zdawał sobie sprawę z faktu, iż to także Albus Dumbledore miał poniekąd udział w jego śmierci i niepowodzeniu w ministerstwie, dlatego też część winy zrzucał na niego. Przecież gdyby dyrektor powiedział Harry’emu cokolwiek, gdyby go jakoś ostrzegł, nic by się nie wydarzyło. Harry nie udałby się do Ministerstwa, nie wpadłby w pułapkę Voldemorta, a Syriusz nadal by żył. Jednak, Dumbledore wie lepiej! Sądzi, że jest najmądrzejszy! Po co mówić Harry’emu prawdę? Przecież zawsze zdąży go uratować, sęk w tym, że kosztem innych.
     Tym razem kosztem Syriusza Blacka.
    Za to właśnie Harry tak bardzo go znienawidził. Za to, że z jego winy zginął ktoś tak dla niego ważny. Choć może słowo „znienawidził” było jeszcze zbyt wielkie w tym wypadku, jednak Harry żywił do niego ogromny żal. Dlaczego Albus Dumbledore postanowił zataić przed Harry’m te rzeczy, o których ten wiedzieć powinien? Czy nie ufał Potterowi? Co kierowało dyrektorem Hogwartu? Harry nie wiedział tego, nie znajdywał odpowiedzi na postawione sobie pytania. Nie miał pojęcia także, czy kiedykolwiek je pozna. Najdziwniejsze było to, że dopiero teraz, gdy Syriusz zginął, Dumbledore nagle dostał olśnienia i stwierdził, że powinien uchylić, choć trochę rąbka tajemnicy. Powinien wyjawić chłopakowi prawdę, a przynajmniej tą część, która jest dla niego wygodna i będzie pozwalała na swobodne manipulowanie osobą czarnowłosego.
     Gryfon nadal też pamiętał rozmowę, a raczej kłótnię z dyrektorem po wyprawie do Ministerstwa Magii. Dowiedział się o tak wielu rzeczach, o których nie miał pojęcia! Miał świadomość, że nie może już tak ufać swemu mentorowi. Harry to właśnie wtedy dowiedział się o przepowiedni, która dotyczy jego i Lorda Voldemorta, oraz poznał swoje rzekome przeznaczenie - jednak nie do końca w nie wierzył. Nie potrafił już zaufać dyrektorowi Hogwartu, tak jak to było do tej pory. W jego głowie pojawiły się wątpliwości. Nadal dokładnie pamiętał słowa Dumbledore’a, a szczególnie jedno konkretne zdanie, mówiące o tym, że Syriusz na pewno by chciał, aby Harry zabił Voldemorta. Właśnie wtedy już chłopak nie wytrzymał. Czy Syriusz zmuszałby go do zabicia kogokolwiek? Musi unicestwić Voldemorta, skoro naprawdę jest Wybrańcem, nie zaprzecza, jednak nikt nie może go do tego zmusić. Nikt, nawet Albus Dumbledore. Po za tym on miał tylko szesnaście lat! Jak ktokolwiek może wymagać od niego, że pokona najpotężniejszego czarownika w kraju, skoro Potter nawet nie ukończył Hogwartu? To nie było normalne.
     Tamtego pamiętnego dnia, Harry strasznie się pokłócił ze starym nauczycielem, który do tej pory był dla niego bardzo bliski. Właśnie wtedy zaczął powoli uświadamiać sobie, że dyrektor tak naprawdę nie jest tym, za którego się podaje przed innymi ludźmi. Nie jest dobrotliwym i miłym staruszkiem, za jakiego zawsze starał się uchodzić. Jest strasznym krętaczem i niebezpiecznym manipulatorem.
     Jednak Harry był bardzo rozdarty oraz zdezorientowany. Jak miał uwierzyć w prawdziwość słów dotyczących przepowiedni? Może to kolejna sztuczka, która miała na celu zmanipulowanie jego osoby? Kto wie, co chodziło po głowie Albusowi Dumbledore’owi? Tego nie wiedział, jednak miał pewność, co do jednego: nie pozwoli już nigdy więcej sobą manipulować. Nie zrobi tego ani Dumbledore, ani nikt inny. Z tym postanowieniem młody Potter nieświadomie zaczął coraz bardziej się zmieniać, choć jeszcze o tym nie miał pojęcia. Był jedynie zdeterminowany do tego, aby wziąć los w swoje ręce. Koniec z słuchaniem Albusa Dumbledore’a.
     Nagle ponure rozmyślania, w których pogrążył się nastolatek, przerwał trzepot skrzydeł, który usłyszał gdzieś nad sobą. Po chwili do jego uszu dobiegł dźwięk, świadczący o tym, iż coś spadło obok niego. Domyślił się, że to sowa przyniosła mu jakąś paczkę, czym był zaskoczony. Kto mógłby przysyłać mu coś na początku wakacji? Chłopak otworzył oczy i sięgnął po okulary, leżące obok niego na trawie. Przeszkadzała mu taśma, którą był zmuszony je okleić, ale niestety, podczas tych wakacji kolejny raz spotkał się z ogromną pięścią jego kuzyna. Harry obiecał sobie, że jak tylko będzie mógł używać magii to je natychmiast naprawi. Wystarczyłoby przecież krótkie „reparo” i byłby jak nowe.
     Chłopak zauważył, że koło jego lewej ręki leżała niewielka paczka owinięta w zwykły, szary papier. Chwycił ją w dłoń i dokładnie obejrzał z każdej strony. Wyglądało mu to na książkę, jeżeli się nie mylił, co go nieco zdumiało. Po chwili rozerwał szary papier, nie zastanawiając się nad tym dłużej. Zielonym tęczówkom ukazała się niewielka czarna książeczka – tak jak na początku Harry pomyślał. Sztywna oprawa była już nieco zniszczona, widać było, że księga ma już swoje lata i była używana – oczywiście to chłopaka nie zraziło. Na okładce, srebrnymi, zaczynającymi już się ścierać literami był wypisany tytuł: Wprowadzenie do nauki czarnej magii. Harry’ego przeszedł dziwny dreszcz. Nie, nie ze strachu. To raczej było podekscytowanie.
     Jedyną osobą, która mogłaby mu podarować książkę była jego wieloletnia przyjaciółka Hermiona Granger, ale nie taką książkę. Nie czarnomagiczną. Mugolaczka nigdy nie wysłałaby mu czegoś takiego, jak to, co właśnie trzymał w dłoniach. Przynajmniej nie ta Hermiona – przestrzegająca zasad dziewczyna, którą znał Potter do tej pory. Harry przez kilka chwil zastanawiał się, od kogo może być ów niespodziewany dar, jednak nic nie potrafił wymyśleć. Nie znał nikogo, kto mógłby mu wysłać książkę o ciemnych mocach. Wróć, Harry nie znał żadnej innej osoby poza jego brązowowłosą przyjaciółka oczywiście, która mogłaby mu wysłać jakąkolwiek książkę. Do tego tak bez żadnej okazji, wszakże jeszcze nie nadeszły jego urodziny. A może to jakiś podstęp? Nie, niemożliwe, przecież czarno magiczna księga od razu wzbudzała podejrzenia, wiec jeżeli ktoś chciałby go zabić, to zaczarowałby zwykłą lekturę. Co więc oznacza ten nieoczekiwany dar?
     Harry nawet nie spostrzegł, że oczy mu zabłysły, na myśl, że mógłby wreszcie poznać tajniki tej magii, która zawsze była dla niego niedostępna. Zafascynowany otworzył pierwszą stronę daru. Ta dziedzina magii od zawsze ciekawiła nastolatka, jednak nigdy nie miał odwagi by się do niej zabrać, do tego pod czujnym okiem Albusa Dumbledore’a i przyjaciół, którzy stronili od czarno magicznych praktyk. A teraz? Gdy już miał tą książkę? Gdy prawie nie był kontrolowany? Przecież Harry był sam tutaj, nikt nie interesował się, co Wybraniec robi. Mógł robić, co tylko zechce. Kto mu zabroni? Nikt. Zupełnie nikt. Po za tym podstawowa wiedza, którą nabywa w Hogwarcie na pewno nie będzie wystarczająca, aby odnieść zwycięstwo nad Lordem Voldemortem.
     Na pierwszej stronie, znajdował się zwinięty na pół kawałek pergaminu. Harry sięgnął po niego i rozprostował pomięty papier. Dość szybko przyswoił jego treść, a słowa tam zapisane, ewidentnie skierowane były do młodego Pottera – bez żadnych wątpliwości.

     Wiele się z niej nauczysz z tej książki, Harry.
Przyjaciółka

     Kto?

     Może jednak Hermiona? – Pomyślał nastolatek.

     – Nie to nie ona – powiedział cicho, sam sobie odpowiadając jednocześnie na swe pytanie. – Podpisałaby się normalnie – dodał z przekonaniem, odwracając pergamin na drugą stronę, aby sprawdzić, czy czegoś tam nie ma. Harry zerknął jeszcze raz na wiadomość, aby się upewnić.
     – To nie jest pismo Hermiony – stwierdził stanowczo nastolatek. Nie miał żadnych wątpliwości co do tego. Pottera zaintrygowała także sama treść owego listu. Niewyszukana w swej prostocie, konkretna i treściwa. Ktoś ewidentnie chciał, aby Harry poznał tajniki czarnej magii. Kto to jednak był i jaki miał w tym cel? Tego niestety Gryfon nie wiedział. Obejrzał jeszcze raz przedmiot trzymany w dłoniach – nie wyglądała groźnie. Przecież nic się nie stanie, jeżeli rzuci okiem na kilka zaklęć, prawda? Chłopaka przeszył niesamowity dreszcz na samą tą myśl.
   Po krótkiej chwili nastolatek podniósł się z trawy, na której było mu dosyć wygodnie i pomaszerował w stronę domu, a raczej budynku, który był domem jego mugolskich krewnych. Domem Harry’ego Pottera już od kilku lat był Hogwart, nie Privet Drive cztery i nic, ani nikt na świecie tego nie zmieni.
     Przechodząc obok salonu, młody Potter zajrzał cicho do środka. Jego krewni jak zwykle siedzieli przed telewizorem i nie robili nic kreatywnego, ani pożytecznego, co wcale nie było nowością. Wuj Vernon i Dudley zajmowali kanapę, a ich oczy cały czas wpatrywały się w ekran olbrzymiej plazmy, stojącej na komodzie naprzeciw nich – nawiasem mówiąc, dziw bierze, że obydwaj się na niej pomieścili! Natomiast ciotka Petunia siedziała na fotelu i wachlowała się starą gazetą, aby się nieco ochłodzić, nawet tutaj było dość parno. Jednak wzrok kobiety, co jakiś czas wędrował w stronę otwartego na oścież okna. Jak zwykle musiała wiedzieć, co dzieje się na całym Privet Drive i znać wszystkie najgorętsze plotki z okolicy, inaczej nie byłaby sobą, gdyby coś jej umknęło. Harry tracąc zainteresowanie i tak mierną egzystencją jego krewnych, jak najszybciej chciał oddalić się od salonu, aby go nie zauważyli. Jednak dzięki temu, że oni są zajęci, przynajmniej Harry ma spokój. Zawsze mają jakieś różne, dziwne pomysły bu uprzykrzyć mu życie, jeżeli dość szybko nie zniknie im z oczu. Na szczęście tym razem nie zauważyli młodego Pottera, co bardzo go usatysfakcjonowało.
     Chłopak minął salon i skierował się w stronę schodów na górę, gdzie mieścił się jego. Pierwszy stopień lekko zaskrzypiał, jednak nastolatek nie zwrócił na to zbytniej uwagi. Telewizor grał tak głośno, że nikt na pewno nie zdołał usłyszeć tego dźwięku. Harry podążył w stronę swojego, jak zwykle zabałaganionego pokoju, który był najmniejszy w całym domu, czym chłopak w ogóle się nie przejmował, przecież i tak mieszkał tu jedynie przez dwa miesiące w roku i to nawet nie całe, bo zazwyczaj pod koniec przerwy od nauki zabierali go do siebie państwo Weasley, którzy byli rodzicami jego najlepszego przyjaciela – Rona. Jednak Potter nawet lubił swój pokój, był jego ulubionym miejscem w tym przeklętym domu, w którym jednak przez te kilkanaście dni przebywać musiał. Wolał go niż tą ciasną komórkę pod schodami, w której spał dawniej, nim dostał list ze szkoły.
     Nastolatek usiadł na łóżku, krzyżując nogi. Niezbyt wielka książka spoczywała na jego kolanach. Wpatrywał się w nią przez minutę, może dwie. Po chwili wahania zatopił się w lekturze, zapominając o całym otaczającym go świecie. Przecież nie stanie się nic złego, jak trochę poczyta, prawda?


     Książkę od nieznajomej, która nazwała się jego Przyjaciółką, chłopak skończył czytać już następnego dnia. Wszytko, czego Harry się z niej dowiedział wyryło mu się głęboko w pamięci. Każde zdanie, słowo, klątwa… wszystko – niesamowicie go wciągnęła. Młody Potter nawet nie spodziewał się, że czarna magia okaże się taka interesująca. Przyznawał, że zawsze go ciekawiła, ale teraz wiedział, że jest jeszcze bardziej fascynująca niż wcześniej sądził, a oprócz tego nie jest do końca zła i zepsuta. Dzięki owej lekturze dowiedział się, że ten rodzaj magii jest także bardzo praktyczny, a nawet niektóre zaklęcia, które są używane powszechnie i należą do białej magii, użyte nieodpowiednio mogą wyrządzić wiele złego. Wszystko zależało od osoby, która magii używa i w jakim celu rzuca owe zaklęcie - to bardzo chłopaka zaskoczyło, bowiem nigdy wcześniej nie patrzył w ten sposób na czary. Jednak wiedział też coś jeszcze. Pragnął więcej, znacznie więcej. Czuł, że ciągnęło go do czarnej magii jeszcze bardziej niż przedtem. Chłopak czuł głód wiedzy i wzrastającą fascynację, gdy raz za razem spoglądał w stronę księgi.

***

     Następny dzień był równie upalny jak poprzednie, a nic nie zwiastowało tak upragnionego ochłodzenia w najbliższym czasie. Każdy zapewne siedział w domu lub jakimś innym zacienionym miejscu, co wydawało się rozsądne, a także dość komfortowe. Harry Potter jak zwykle był wyjątkiem, bowiem znajdował się w pełnym Słońcu, na opustoszałym placu zabaw mugolskich dzieciaków, które zawsze się tutaj bawiły. Tym razem jednak nie było tu nikogo poza chłopakiem. Widocznie także i ich pogoda zmusiła do pozostania w murach swych domostw. Harry jednak wolał siedzieć tutaj, w tym upale niż w domu jego krewnych. Im dalej chłopak znajdował się od nich, tym lepiej dla niego samego.
     Harry na placu zabaw był zupełnie sam. Dookoła niego roztaczała się niemal idealna cisza. Dobrze, że nie było nikogo innego, bo chłopak nie znosił bawiących się tu smarkaczy. Lubił tu jednak przebywać. Nastolatek siedział na huśtawce i odbijał się nogami od ziemi, sprawiając, że lekko się kołysał. Brakowało mu jakiegoś kreatywnego zajęcia.
     Po kilku minutach błogiej bezczynności, cisza, która panowała została przerwana przez czyjeś kroki. W pierwszej chwili nastolatek pomyślał, że to Dudley i ta jego przeklęta banda, ale nie. To była jedna osoba, a stąpanie nie było głośne i ciężkie tak jak u jego kuzyna. Obejrzał się przez ramię i ujrzał kilkanaście metrów za nim jakąś czarnowłosą dziewczynę. Odwrócił się od niej z zamiarem całkowitego zignorowania owej niewiasty. Co go obchodzi jakaś zwykła mugolka? Nie żeby był przeciwny mugolom, jednak Harry nie miał zamiaru utrzymywać żadnych bliższych kontaktów z kimś z tutejszych okolic.
     Jednak, po kilku chwilach owa nieznajoma podeszła do niego i usiadła na wolnej huśtawce obok, ku zdumieniu chłopaka. Młody Potter obrzucił ja krótkim spojrzeniem, ale nic nie powiedział. W końcu każdy ma prawo przyjść na ten plac zabaw, nie mógł zabronić dziewczynie zajęcia wolnej huśtawki obok niego. Harry stwierdził, że zostanie tu jeszcze minutę, ewentualnie dwie i po prostu opuści to miejsce. Wolał być zupełnie sam, bowiem to właśnie samotność była jego najlepszą przyjaciółką podczas letnich wakacji, gdy musiał przebywać na Privet Drive.
     Nastoletni czarodziej zbytnio nie przyglądał się nieznajomej, ale nie mógł nie zauważyć, że dziewczyna jest bardzo ładna. Kątem oka dostrzegł, że była posiadaczką długich, czarnych włosów i jak mu się zdawało niebieskich oczu, które były obramowane grubymi, czarnymi rzęsami. Na jej kształtnych, malinowych ustach błąkał się delikatny uśmiech, natomiast na twarzy nieznajomej nie było ani jednej skazy.
     – Nie za gorąco ci tak siedzieć w pełnym słońcu? – Zagadnęła nagle dziewczyna, spoglądając na niego, co też zaskoczyło i czarnowłosego.
     – Nie powinno cię to interesować – odparł Harry, bez żadnych emocji w głosie.
     – To nie było zbyt miłe – zaśmiała się nastolatka, zupełnie jakby wiedziała, że chłopak celowo próbuje ją do siebie zniechęcić.
     – Nikt nie powiedział, że jestem miły. Jeśli szukasz chłopaka, to wiedz, że nie interesują mnie tutejsze dziewczyny, więc możesz spokojnie odejść i dać mi spokój – dodał po chwili namysłu, dosyć nieprzyjemnym tonem. – Wolałbym zostać sam, jeżeli pozwolisz – rzucił z przekąsem.
     Chciał ją do siebie skutecznie zniechęcić. Nie zamierzał utrzymywać w Privet Drive żadnych znajomości. Miał już swoich przyjaciół w czarodziejskim świecie, o których wystarczająco się bał. Co by było, gdyby zaprzyjaźnił się kimś stąd, a Voldemort dowiedziałby się o tym? Harry nie zniósłby myśli, że przez niego ktoś, do tego bezbronny, znalazł się w niebezpieczeństwie. Wolał nie kusić losu jeszcze bardziej.
     Nagle rozległ się jej dźwięczny śmiech, który wydobywał się spomiędzy warg dziewczyny. Chłopak od razu dostrzegł, że był to nawet przyjemny dźwięk, sam mimowolnie uśmiechnął się, choć tylko na krótką chwilę, bowiem spoważniał dość szybko. Musiał przecież utrzymać wszelkie pozory, a ta dziewczyna powinna zostawić go w spokoju – zupełnie samego.
     – Nie jestem tutejsza. I nie szukam chłopaka – odparła spokojnie, jakby od niechcenia. – Chciałam po prostu z tobą porozmawiać, Harry Potterze – dodała zadanie, które nie powinno budzić podejrzeń, gdyby owa dwójka spotkała się wcześniej, jednak tak nie było. Nastolatek spojrzał w stronę dziewczyny kompletnie zaskoczony i zdezorientowany zarazem, słysząc, że ta wypowiedziała jego imię. Coś mu mówiło, że czarnowłosa jednak nie jest po prostu zwykłą, mugolką, inaczej skąd by go znała?
     – Nie jesteś mugolką – stwierdził Harry spokojnie. Nie musiał pytać, był już tego pewny, choć niezbyt mu się to podobało. Któż by się spodziewał nastoletniej czarownicy na Privet Drive?
     – Nawet nie porównuj mnie do tego czegoś! – Powiedziała z lekkim oburzeniem czarnowłosa. – To chyba oczywiste, że jestem czarownicą! – Rzekła wyniośle, a przecież dopiero była taka miła! Harry skrzywił się z niesmakiem. Dziewczyna to zapewne kolejna arystokratka typu Malfoy’a, wychowywana w idei „czystości krwi” stwierdził Harry, przyglądając się temu, co robi nastolatka. Przecież nie miał pojęcia kim ona jest, a reakcja na ludzi pozbawionych daru, jakim jest posługiwanie się magią nie zachwyciła go.
     – Kim jesteś? – zapytał wprost, wlepiając swe tęczówki w ciemnowłosą.
     – Przyjaciółką – odparła z tajemniczym uśmiechem dziewczyna, pozbywając się owego oburzenia, które dopiero, co gościło na jej obliczu. Nastolatka musiała dostrzec, że nie spodobało się ono Harry’emu i natychmiast zganiła się za swoją bezmyślność.
     – Mam już przyjaciół, z tego, co wiem ty nie widniejesz na liście takowych – zażartował chłopak, jednak natychmiast skojarzył fakty, po usłyszeniu wypowiedzi nieznajomej i poczuł się dziwnie nieswojo. – Więc to ty przysłałaś mi książkę do czarnej magii – stwierdził marszcząc brwi i z uwagą spoglądając na towarzyszkę.
     – Owszem – potwierdziła z uśmiechem nastolatka, zadowolona z faktu, iż chłopak to dostrzegł, przecież miała świadomość, iż nie był całkowitym beztalenciem, tak jak sądzili niektórzy z jej otoczenia.
     – Kim jesteś? – Harry powtórzył swe wcześniejsze pytanie. Nie zbyt podobała mu się sytuacja, w której się znalazł, a wolałby przynajmniej wiedzieć z kim rozmawia.
     – Już ci mówiłam – rzekła dziewczyna, przewracając oczami, zupełnie jakby chciała mu pokazać, że to jest oczywiste.
     – Może zdradź, chociaż swoje imię? I czemu pojawiłaś się akurat tam gdzie ja? – Ta dziewczyna coraz bardziej zaczęła go intrygować, jak i niepokoić zarazem. O co jej chodziło i przede wszystkim kim była?
     – Zdradzę ci moje imię, ale nie przeraź się – ostrzegła spokojnie dziewczyna. – Mam na imię Avada – powiedziała, a potem obserwowała jakie zaskoczenie wywołał ów fakt na nastolatku. No tak, niecodziennie spotyka się osobę o takim imieniu. – Możesz mnie też nazywać Klątwą – dodała całkowicie poważnie.
     – Kto normalny dałby dziecku na imię Avada!? – Zdumiał się nastolatek, przyglądając się dziewczynie uważnie. Nie podobało mu się to, jednak musiał przyznać, że nieznajoma zaciekawiła go swoja osobą i nagle nabrał ochoty, aby ją bliżej poznać pomimo potencjalnego niebezpieczeństwa, wiedział także, że musi zachować ostrożność – mimo wszystko. Imię dziewczyny budziło niepokój. Czy była córką jakiegoś śmierciożercy? Bellatrix mogłaby nazwać tak swoja córkę, czyż nie? Kolejna wypowiedź dziewczyny, jednak podważyła pomysł nastolatka.
     – Powiedzmy, że mój ojciec nie jest do końca normalnym człowiekiem – odparła jedynie, niczego konkretnego nie wyjaśniając, sprawiając, że Harry’ego dalej zżerała ciekawość.
     – A jak… – próbował zapytać Harry, jednak dziewczyna nie pozwoliła mu dokończyć.
     – Nie pytaj o nazwisko, nie zdradzę ci go, przynajmniej na razie – powiedziała szybko.
     – To raczej nie skłania mnie do tego, aby, mieć wobec ciebie, chociażby cień zaufania, przyjaciółko – rzekł Harry spokojnie, kładąc szczególny nacisk na ostatnie słowo. Harry’emu nie podobała się ta tajemniczość dziewczyny.
     – Wiem Harry, to rodzi różne spekulacje – rzekła dziewczyna z cichym westchnieniem. – Tak jednak będzie lepiej, przynajmniej na razie. Nie oczekuję, że od razu mi zaufasz, byłoby to niewyobrażalną głupotą z twojej strony, a nie sądzę, abyś był tak nierozsądny. Przecież w każdej chwili może zaatakować cię człowiek Lorda Voldemorta, nieprawdaż? – zapytała z błyskiem w oku. Harry zarejestrował, że dziewczyna nie boi się wymawiać imienia jego śmiertelnego wroga. Śmierciożercy przecież go nie wypowiadali, bali się to robić i nazywali go Czarnym Panem. Chłopak jednak nie wypowiadał na głos swych rozważań. Kim więc była ta tajemnicza nastolatka?
     – Chcę jednak, żebyś wiedział, że nie mam złych zamiarów – poczęła wyjaśniać dziewczyna, a na jej ustach cały czas gościł lekki uśmiech. Była miła, pragnęła się zaprzyjaźnić, czy to tylko fałszywa maska? Harry tego nie wiedział, choć bardzo go to zastanawiało. Wiedział, że pozna odpowiedź na to pytanie.
     Przez chwilę między nastolatkami panowała całkowita cisza, w której każdy pogrążył się w swoich myślach. Nastolatka czekała, aż chłopak przyswoi sobie te rewelacje. Wiedziała, że Harry będzie potrzebowała czasu, aby jej zaufał. W końcu dziewczyna podniosła się z huśtawki, jednak jeszcze nie odeszła. Popatrzyła swymi jasnymi tęczówkami na Harry’ego. Chłopak podniósł wzrok, widząc iż ciemnowłosa wstała i natrafił na jej spojrzenie. Przyglądali się sobie przez chwilę, a potem wargi dziewczyny uchyliły się lekko, aby mogły wydobyć się z nich następujące słowa.
     – Będę tu jutro, o tej samej porze – poinformowała spokojnym tonem głosu.
     – Sadzisz, że przyjdę, aby się z tobą spotkać, Avado? – zapytał spokojnie chłopak, świdrując ją wzrokiem.
   – Sądzę, że tak właśnie będzie – odparła dziewczyna nie przerywając spojrzenia. Była niesamowicie pewna siebie! – Do zobaczenia, Harry – powiedziała.
     Na jej wargach jeszcze przez chwilę zaigrał delikatny uśmiech, a potem odeszła w tylko sobie znanym kierunku. Harry nie odrywał od niej spojrzenia, dopóki nie zniknęła mu z oczu, po tym jak skręciła w jedną z uliczek nieopodal. Dziewczyna zaintrygowała go i miał tego świadomość. Wiedział, że musi ją bliżej poznać, a przede wszystkim musiał dowiedzieć się, kim ona dokładnie jest i czego od niego chciała.
     W końcu Harry także podniósł się z huśtawki i wolnym krokiem powlekł się w stronę domu jego wujostwa. Nie wierzył w to, że to spotkanie było przypadkowe, wiedział jednak, że jutro tu powróci, aby znów zobaczyć się z Avadą, która zwała się jego przyjaciółką. Czy rzeczywiście się nią okaże?
     Po kilkunastu minutach nastolatek znajdował się już w swoim zabałaganionym pokoju. Kiedy tylko zamknął za sobą drzwi, od razu zauważył siedzącą na parapecie sowę z listem, co go odrobinę zaskoczyło, zwłaszcza że na pergaminowej kopercie widniała pieczęć Ministerstwa Magii. Harry zastanawiał się, czego oni jeszcze mogą od niego chcieć po tym wszystkim. Chłopak bez ociągania się rozerwał kopertę i wyjął list, aby móc poznać jego treść.

Szanowny Panie Potter,

Z ogromną skruchą ubolewam nad wszystkimi niedogodnościami, których musiał Pan zaznać ze strony Ministerstwa Magii w minionym roku, oraz pragnę Pana jak najszczerzej za nie przeprosić. Proszę wybaczyć nieroztropność byłego ministra Korneliusza Knota, który nie dowierzał Pańskim słowom dotyczącym powrotu Lorda Voldemorta. Nie zamierzam popełnić błędu poprzednika i pragnę udzielić wszelkiej pomocy, jakiej tylko będzie Pan potrzebował, aby go pokonać. Świadomy także tego, w jakim niebezpieczeństwie się Pan obecnie znajduję, ale także w ramach rekompensaty, za nieodpowiedzialność poprzedniego ministra i wszelkie niedogodności, jakie zaznał Pan z jego strony, Ministerstwo Magii udziela Panu pozwolenia na korzystanie z magii poza terenem Hogwartu, natomiast żadne pańskie działania nie będą kwestionowane przez ministerstwo.

Z wyrazami szacunku
Minister Magii
Rufus Smicmigeour

     Chłopak z zaskoczeniem i niedowierzaniem pochłonął treść otrzymanego listu. Prenumerował Proroka Codziennego i miał świadomość tego, że zmienił się Minister Magii, bowiem ludzie nie chcieli już Knota – Harry był na bieżąco ze wszystkimi informacjami. Zastanawiało go, jakie to przyniesie zmiany, jednak czegoś takiego nigdy by się nie spodziewał. Nie po tym, co wyczyniał Knot, Umbridge i całe Ministerstwo Magii.

     – Chociaż raz wpadli na coś mądrego – stwierdził w końcu Harry, sam do siebie, choć nadal z lekkim niedowierzeniem, jednak musiał przyznać, że było mu to bardzo na rękę. Chłopak nie wiele myśląc, od razu wyciągnął różdżkę i zdjął swoje okulary, przecież obiecał sobie, że tylko je naprawi, gdy będzie już mógł używać czarów. Nie wiedział tylko, że stanie to się tak szybko. Harry delikatnie odkleił przezroczystą taśmę, którą wcześniej je okleił, a wtedy okulary rozleciały się na pół. Chłopak położył je na biurku, a następnie wcelował w nie różdżką.

     – Reparo – krótkie słowo wydobyło się z pomiędzy jego warg, a wtedy okulary wyglądały tak samo jak dawniej, nim połamał mu je Dudley, na co Harry szczerze się uśmiechnął.

     Po kilku minutach, Harry sięgnął po książkę od czarnej magii i z zadowoleniem ćwiczył jedno z zawartych w niej zaklęć. Przecież musiał od czegoś zacząć, aby móc pokonać Voldemorta, prawda?


     Nastał kolejny dzień, niczym nie różniący się od poprzedniego – tak samo duszny i upalny, jak ten, który dopiero, co przeminął. Harry Potter ponownie zmierzał w stronę mugolskiego placu zabaw, który był skąpany w gorących promieniach Słońca – tego samego, co wczoraj, na którym spotkał tajemniczą Avadę. Już z daleka zauważył, że czarnowłosa dziewczyna na niego czekała. Siedziała nawet dokładnie na tej samej huśtawce, jakby wiedziała, że ta obok jest ulubioną jej towarzysza. Obdarzyła nastolatka promiennym uśmiechem, gdy tylko go spostrzegła nieopodal. Chłopak automatycznie odwzajemnił gest. Po chwili i on usiadł na huśtawce obok niej. Cały czas jednak pamiętał, że musi zachować ostrożność wobec nieznajomej.
     – Jednak przyszedłeś, Harry Potterze – stwierdziła dziewczyna na przywitanie, spoglądając na niego swymi niebieskimi tęczówkami. Na jej obliczu przez cały czas gościł lekki uśmiech.
     – Owszem – potwierdził Harry. – Zaintrygowałaś mnie, Avado – wyznał szczerze, tym razem się nie kryjąc. – I jest tyle rzeczy, których chciałbym się dowiedzieć – dodał spokojnie, spoglądając na dziewczynę, a potem usiadł na wolnej huśtawce obok nastolatki.
     – Tak? – Udała zdziwienie. – Jakich na przykład? – zapytała spokojnie, spoglądając na niego.
     – Powiesz mi, kim jesteś? – Zapytał na początek.
     – Wkrótce – odparła krótko, acz tajemniczo. – O ile nadal będziesz chciał się ze mną spotykać – dodała z lekkim uśmiechem. – To, czego chcesz się jeszcze dowiedzieć? – zapytała.
     – W porządku – odparł Harry nie chcąc na nią naciskać, jednak to skłaniało go do refleksji. Czemu dziewczyna nie chce się ujawnić? Chłopak podejrzewał, że Avada najprawdopodobniej pochodzi z rodziny śmierciożerców, których nazwisko jest powszechnie znane. Dopiero teraz spostrzegł, że bluzka, która miała na sobie, miała długi rękaw, co rodziło podejrzenia. Czy ma na tym ramieniu wypalony Mroczny Znak? Harry wiedział, że musi na nią uważać. Kto wie, po co ona z nim rozmawia?
     – Czemu nakłaniasz mnie do czarnej magii? – zadał kolejne pytanie. Bardzo go to intrygowało. Nie miał jej tego za złe, bowiem przecież, gdzieś daleko w zakamarkach jego umysłu kłębiła się chęć poznania tej dziedziny magii.
     – Harry, Harry – rzekła z rozbawieniem. – Chyba nie powiesz mi, że nigdy cię do niej nie ciągnęło, co? Zakazany owoc kusi najbardziej, czyż nie?
     – Zawsze mnie interesowała – przyznał. – Jednak to ukrywałem, a nie było okazji, żeby do tego zajrzeć. Do tego Dumbledore mnie pilnował, chyba rozumiesz – wyjaśnił jej spokojnie, aczkolwiek szczerze. To raczej nie były informacje, które w jakiś sposób mogą mu zaszkodzić. Harry stwierdził, że jeżeli pozornie będzie zachowywał się tak, jakby zaczynał jej ufać, być może on dowie się czegoś o niej, bądź planach Voldemorta.
     – Warto się uczyć czarnej magii – zapewniła czarnowłosa szybko. – Ludzie uważają, że jest zła, ale jest wiele zaklęć, które są całkiem pożyteczne. Nie zawsze czarne jest czarne, a białe jest białe. Mnóstwo zaklęć z białej magii może przynieść dużo złego, jeśli się je odpowiednio zastosuje, a mimo to nie są zakazane. To działa także w drugą stronę.
     – Wiem o tym – przyznał. Natychmiast na myśl przyszedł mu Albus Dumbledore. Ikona jasnej strony, a ile zła wyrządza i knuje swe zawiłe intrygi. Poza tym jest wiele zaklęć białej magii, a użyte nieodpowiednio mogą wywołać szkody, co chłopak podejrzewał już wcześniej.
     Mijały kolejne sekundy, minuty, godziny, a Harry i Avada jeszcze długo rozmawiali. Nie nudzili się ze sobą, a chłopak miał wrażenie, że tajemnicza dziewczyna potrafi go doskonale zrozumieć. Czuł, że może jej zaufać, choć oczywiście nadal miał się na baczności. Wiele rzeczy jej powiedział, ciesząc się, że może się komuś zwierzyć, jednak najważniejsze informacje zachował dla siebie. Nadal zachowywał ostrożność, przecież dopiero, co ją poznał i podejrzewał o wszystko. Nie był głupi, niech dziewczyna myśli, że być może uśpiła jego czujność, choć to nieprawda. Jednak był przekonany, że będzie chciał kontynuować znajomość z tajemniczą przyjaciółką. W końcu nie wiadomo kim się okaże. Kto wie, może rzeczywiście będzie tą przyjaciółką, jak się sama nazwała?
     Albo i nie.
     – Muszę już wracać – rzekła ze smutkiem Avada. – Jeśli przeczytasz już tą książkę, a będziesz chciał więcej radzę zajrzeć na Nokturn – poradziła z cwanym uśmieszkiem. Nokturn. Nie kojarzył się Harry’emu zbyt pozytywnie. – Odezwę się jeszcze do ciebie – oznajmiła dziewczyna. – Żegnaj Harry.
  I zanim cokolwiek zdążył jej odpowiedzieć okręciła się wokół własnej osi i znikła z charakterystycznym trzaskiem towarzyszącemu teleportacji.
     – Do zobaczenia, Avado – powiedział chłopak w przestrzeń, choć wiedział, że nastolatka i tak go już nie usłyszy.
     Dziewczyna zniknęła już jakiś czas temu, jednak czarnowłosy nastolatek nadal siedział na placu zabaw. Rozmyślał nad słowami ciemnowłosej i nad tym, co powinienem zrobić. Harry przecież nadal tak naprawdę nie wiedział kim jest owa czarnowłosa i jakie są jej zamiary. A może dziewczyna jest tu po to, aby go szpiegować?
     Dopiero po mniej więcej godzinie od zniknięcia Avady także i Harry odszedł z miejsca ich spotkania i powrócił do domu wujostwa z ogromnym mętlikiem w głowie. Miał zamiar zaszyć się w swoim pokoju, ale jak zwykle krewni muszą mu przeszkadzać, jak co dnia.
     – Gdzie ty się szlajasz gówniarzu jeden! – skrzeczący głos ciotki Petunii, to było pierwsze, co Harry usłyszał, gdy tylko chłopak przekroczył próg domu, w którym pomieszkiwał przez znaczną część wakacji. – Skoś trawnik i wyrzuć śmieci! Myślisz, że kto za ciebie to zrobi? Nie ma tutaj służących!
   – Już się robi, ciociu – odparł chłopak ze zrezygnowaniem, przyzwyczaił się do takiego traktowania przez te wszystkie lata.
     Zabrał się w końcu do pracy. Ze zrezygnowaniem zrobił to, co ciotka kazała, a gdy miał pewność, że nikt nie patrzy, pomógł sobie odrobinę magią, skoro teraz mógł z niej korzystać do woli. To i tak było nie wiele w porównaniu z tym, co nie raz potrafili wymyślać byleby Harry nie musiał się nudzić, oczywiście tylko w ich mniemaniu. Gdyby mieli taką możliwość to pewnie kazaliby mu nawet zamiatać pustynię, czy coś w tym stylu. Harry miał ich już serdecznie dość i tylko czekał, aż będzie mógł pojechać do Weasley’ów.


Jak powiedziałam wczoraj, tak dzisiaj jest nowy rozdział. Mam wenę na piętnasty, który aktualnie piszę ( nie mogę się doczekać, aż dojdę do tamtych wydarzeń) więc nic już nie ględzę i zmykam do pisania. Miałabym jednak do Was malutka prośbę. Rozdział jest niebetowany, jeżeli zauważyliście jakieś błędy, to proszę, napiszcie mi, że są, wtedy kolejny podeślę już do Ani, która kiedyś betowała NBW :) Rozdział drugi powinien pojawić się za kilka dni.
//Niedoskonała

17 komentarzy:

  1. Cieszę się, że wróciłaś!
    Motywujesz bym i ja poprawił i skończył to co moje.
    Rozdział świetny. Strasznie długi (jak na wcześniejsze standardy), ale przyjemnie się go czyta.
    Pojawiło się kilka drobnych literówek, ale nie przeszkadzają jakoś szczególnie
    Pozdrawiam i czekam na więcej

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Krystian, jak miło! :) Dawno u Ciebie też nie widziałam nowości, więc cieszę się, że się odezwałeś :)
      Długość rozdziałów taka (ten ma 10 stron w wordzie chyba), ponieważ te "stare" i poprawione rozdziały chciałabym wrzucić jak najszybciej, z uwagi na starych Czytelników, którzy do pewnego momentu wiedzą, co się wydarzy i jak najszybciej ruszyć z nowymi rozdziałami, które będą już ciut krótsze, choć też bez przesady xD
      Równiez pozdrawiam!

      Usuń
  2. Również się cieszę, że wróciłaś!
    Rozdział był bardzo długi, co uwielbiam, bo krótkie teksty mnie irytują. Powiem tylko, że bardzo mi się nie pobadało (może bardziej denerwowało) to, że ciągle pisałaś "chłopak", "nastolatek". Wydaje mi sie, że jest tych słów za dużo w tekście.
    Czekam na rozdział drugi i pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za zwrócenie na to uwagi i również pozdrawiam! :)

      Usuń
  3. Trochę ci się szablon rozjeżdża, jest za szeroki. Możesz to zmniejszyć suwakiem w ustawieniach szablonu. Tekstu co prawda nie ucina, ale po lewej stronie jest irytujący, szeroki pasek tła zewnętrznego, który w zasadzie nie jest do niczego potrzebny, bo nagłówek z tej strony nie ma żadnego zakończenia (jak po prawej stronie) i wygląda jak odklejony od lewej krawędzi monitora. Niby pierdoła, ale pomyślałam, że złożę zażalenie. :)
    A jeszcze co do szablonu (chociaż bardziej do estetyki tekstu), mam dla ciebie prezent pod postacią kodu na akapity.
    .date-outer {text-indent: 1cm; text-align: justify;}
    h3.post-title {text-indent: 0cm;}
    h2.date-header {text-indent: 0cm;}
    Wklejasz to w CSS i nie musisz już robić w Wordzie, piszesz jednym ciągiem i wklejasz. Bardzo przydatne.
    Zdaje się być zła i wydaje się zła.
    Przenosiny do Hogwartu, hmm. Nie powiem, jak na początku przeczytałam „Durmstrang”, gęba mi się ucieszyła, no ale trudno. Jestem tylko ciekawa, po jakiemu nasze bohaterki będą się porozumiewać, bo zakładam, że w Durmstrangu mówi się… nie wiem, po rosyjsku, norwesku, nie mam pojęcia, natomiast w Hogwarcie po angielsku *wow*, więc dziewczyny albo są dwujęzyczne, albo będą miały problem z komunikacją. Zakładam to pierwsze, ale kłopoty z porozumieniem się mogłyby być ciekawym pomysłem na urozmaicenie fabuły. Aż sama mam ochotę przenieść jakiegoś swojego bohatera do innej szkoły, żeby mu w ten sposób zatruć życie. XD
    Ten akapit z ekspozycją co do punktu aportacyjnego nie jest najlepszy, wygląda jak drogowskaz, który krzyczy do pół ślepego, pół głupiego czytelnika „A teraz proszę o uwagę: TUTAJ SIĘ NIE JEDZIE POWOZAMI, TU SIĘ TELEPORTUJE!”, a gryzie to właśnie przez porównanie do Hogwartu. Ta ekspozycja jest niepotrzebna, niech dziewczyny teleportują się tam, gdzie chcą, a narrator może stopniowo odkrywać przed czytelnikiem te różnice. Takie porównanie fajnie by zagrało, gdyby znalazło się po przybyciu bohaterek do Hogwartu.
    „Tegoroczne lato, było niesamowicie upalne” — a ten przecinek gdzie zaszedł? I słońce wielką literą? Gdyby była mowa o gwieździe jako o gwieździe w jakimś konkretnym sensie — jak najbardziej, ale w tym wypadku wystarczy mała.
    „Wujostwo, które od lat sprawowało nad nim opiekę(,) nie wiedziało nawet, że chłopak opuścił swój pokój” — nie czytam na tyle dokładnie, żeby wyłapywać każdy błędny przecinek, ale w tym samym akapicie mój wzrok padł już na dwa, dlatego przychodzi mi sądzić, że będzie ich więcej, dlatego jeszcze raz przejrzyj rozdział, ewentualnie daj komuś ogarniętemu interpunkcyjnie do sprawdzenia.
    No nie mogę się powstrzymać. XD „Gdyby ktoś z jego krewnych zapragnąłby” — wystarczy „zapragnął”. Mam taką radę: jak już skończysz pisać, przeczytaj sobie jeszcze raz rozdział na głos, wtedy dużo łatwiej wyłapiesz słowa i końcówki, które brzmią dziwacznie.
    Dzisiaj zaproponowałam jednej dziewczynie, żeby w opisach przyrody nie szatkowała zdań na proste, za to tobie muszę powiedzieć, że niektóre robisz tak długie i zawiłe, że mój organizm podświadomie podpowiada, że się duszę. XD Np. to (aż zrobiłam dla niego nowy akapit):
    „Gdyby ktoś z jego krewnych zapragnąłby odwiedzić pomieszczenie, które to zajmował nastolatek, na pewno wprawiłby się w stan zdumienia, tudzież zdezorientowania, a potem to uczucie przeistoczyłby się w ogromną wściekłość, bowiem to musiało znaczyć, iż chłopak użył sowich czarodziejskich sztuczek, aby się wydostać” — po co tyle ubarwień? Twój narrator jest ogromnym gadułą i nie ma w tym nic złego, ale coś takiego lepiej stosować w odpowiednich sytuacjach. To nie jest narracja pierwszoosobowa, że sposób opowieści jest częścią kreacji głównego bohatera. Tak samo to z kwiatami Petunii. Takie wstawki w co drugie zdanie sprawiają, że tekst jest ciężki, a jeśli nie poświęcasz temu oddzielnych zdań, tylko robisz długaśne wtrącenia, tylko plączesz. Takie wtrącenia są spoko, ale co jakiś czas, nie non stop. Aha, i „swoich”, nie „sowich”, literówka. Zdecydowanie czytaj teksty przed opublikowaniem, koniecznie na głos.
    Nie wiem, co mam myśleć o humorystycznym wtrąceniu Opla.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przeczytałam… no, na oko 1/3 rozdziału i już widzę twoje zboczenie. Robisz bardzo dokładne opisy. Opisy wszystkiego, multum epitetów, zdania wielokrotnie złożone, z pierdyliardem wtrąceń, z jakąś zabawą słowną, narrator się emocjonuje, wczuwa się, zadaje sobie pytania retoryczne, ale to za dużo wszystkiego. Coś takiego przeszłoby w narracji pierwszoosobowej (nadal wyglądałoby trochę topornie, ale można byłoby sobie to wytłumaczyć kreacją głównego bohatera), ale w trzecioosobowej na dłuższą metę brzmi ciężko.
      „(…)służących jego największemu wrogowi - Lordowi Voldemortowi” — zamiast myślnika wkradł się dywiz.
      Okej, czyli mamy wakacje tuż po incydencie w Ministerstwie Magii. Niby non kanon, niby Harry w Slytherinie, niby Hermiona Lestrange, ale jednak zdarzenia jako tako kanoniczne, to bardzo interesujące, bo w zasadzie dom w Hogwarcie i zmiana statusu krwi Hermiony nie musiały aż tak wpłynąć na zdarzenia z kanonu, choć coś tam jednak zasiały. Po obejrzeniu bohaterów (o ile zakładka jest aktualna, bo widziałam, że piszesz opko od nowa) od razu zaczęłam czytać prolog, powiem szczerze, że to właśnie ta lekka zmiana sprawiła, że postanowiłam się przekonać, jak poprowadzisz historię.
      „Nagle, świetny humor nastolatka prysł” — bez przecinka.
      Czyli twój Harry jest Harrym z TEJ grupy — nienawidzących Dumbledore’a za coś, czemu pierwszy raz w żaden sposób nie jest winny, jednak mam nadzieję, że wyparcie się bycia Wybrańcem będzie miało solidniejszą genezę niż „nie chcę, bo przez Dropsa zginął Syriusz”, ale pewnie się nie zawiodę, bo ta zmiana domów i nazwiska Hermiony pewnie nie są dla ozdoby. A tak swoją drogą… chciałabym zobaczyć minę twojego Harry’ego, kiedy się dowie, że pośrednio to przez niego zginął Syriusz, nie przez Dumbledore’a. XD
      Dumbledore nie wytłumaczył Harry’emu, dlaczego ten był przez niego oszukiwany? Piszesz, że tak, uchylił rąbka tajemnicy, później wspominasz o kłótni… No, to Harry jednak zna odpowiedzi na pytania. Twój Harry jest naprawdę irytujący. XD Po części rozumiem, Syriusz, ale nawet przez całą piątą część Potter tak bardzo nie działał mi na nerwy, jak w tym rozdziale, a nie dotarłam nawet do połowy.
      „(…)przynajmniej tą część” — tę.
      Reparo wielką literą.
      Harry dostał podręcznik do czarnej magii. I spoko, niech chłopakowi ta nauka wyjdzie na zdrowie, ale dlaczego już w pierwszym zdaniu traktującym o odczuciach Pottera wspominasz o dreszczu podniecenia? Czytelnik się domyśli, że książeczka zwiedzie chłopaka na pokuszenie, ale po co tak szybko to potwierdzać? Niech Harry chwilę się zawaha, niech będzie rozdarty, a to podniecenie można zostawić na dalszą część tekstu. Niech narrator chociaż sprawia wrażenie.
      No i komentarz dotyczący „normalnego podpisu Hermiony” to pierwsza i (jak dotąd) jedyna logiczna, rozsądna myśl Harry’ego, bo póki co tylko użala się nad sobą, obwinia Dumbledore’a i zadaje naokoło pytania retoryczne. XD
      Już drugi raz powtarzasz, że pokój Harry’ego jest najmniejszy w całym domu. Po co?
      Akapit pod gifem — opisujesz świeżą fascynację Harry’ego tak, jakby chłopak przez całe życie się kąpał, ale za namową ciotki postanowił pierwszy raz wziąć prysznic i odkrył jego zalety. Jeśli już postanowiłaś zacząć z grubej rury i osaczyć nas mroczną, emo stroną Harry’ego, niech w tych jego przemyśleniach będzie jakaś głębia. Potter kłamie jak z nut, a ja takiej fascynacji czarną magią nie kupuję, ooo, niech mi jej nawet nie wciska.

      Usuń
    2. Widzę, że Slytherin odcisnął swoje obślizgłe piętno na charakterze Harry’ego — ni to miłe, ni uprzejme, ale widzę, że koleżanka doskonale wpasuje się w nowe upodobania Pottera. XD
      „– To chyba oczywiste, że jestem czarownicą! – Rzekła wyniośle, a przecież dopiero była taka miła!” — po pierwsze: dlaczego wykrzyknik na końcu drugiego zdania? Nasz narrator trzecioosobowy jest chyba za bardzo podekscytowany swoim debiutem na tym blogu. XD Po drugie: jeśli ktoś coś rzekł, czasownik małą literą, ponieważ dotyczy mówienia. Podrzucam krótką instrukcję, nie tylko o wielkości liter.
      http://www.jezykowedylematy.pl/2011/09/jak-pisac-dialogi-praktyczne-porady/
      Malfoya, nie Malfoy’a, po dwóch występujących po sobie samogłoskach apostrof do odmiany nie jest potrzebny.
      Pojawienie się tajemniczej dziewczyny o fantazyjnym imieniu „Avada” od razu daje do myślenia: niechybnie podstęp. Dodam od siebie (jako że dźwigam pokaźną listę fanfików z OC-kami), że i nazwisko OC-ki nie stanowi wielkiej tajemnicy, toć od razu śmierdzi mi tu Voldkówną. XD
      *szybko sprawdza zakładkę z bohaterami*
      A nie mówiłam? XD Wyczuwam weselicho i Dramione. ;> A tak na poważnie… Już na starcie wrzucasz czytelnika na głęboką wodę, a ja jestem w stanie ci zaufać, że powstanie z tego coś znośnego, a jeśli nie, to przynajmniej na plusie, bo widzę, że dużo energii wsadzasz w to, żeby niemal streścić kanoniczny „Zakon Feniksa”, tworzysz te misternie przetykane wtrąceniami opisy, nie tworzyłabyś sobie ot tak córki Voldemorta, Hermiony nie wpieprzyłabyś Belli do rodziny, bo miałaś taki kaprys, więc to musi mieć jakiś zamysł, a ja z ciekawością dowiem się jaki.
      Ale ten fragment z listem i ulgą dla Harry’ego to już lekka imperatywowa przesada. Skoro Potter za nieprzyjemności ze strony Knota dostał taką rekompensatę, to co dostała McGonagall za potraktowanie jej tyloma Drętwotami? Optuję za zgodą na ogolenie Umbridge.
      Czemu nakłaniasz mnie do czarnej magii, Avado?
      HMM, pomyślmy. XD Przysłana książka (już ktoś zastosował taki trik, hmm, tylko kto… bankowo miał Mroczny Znak na przedramieniu) do czarnej magii, niechęć do mugoli, wdzięczne imię „Avada”, dodatkowo wybrane przez ojca, nazwisko, którego nie chce wyjawić… To z pewnością Weasley, można zaufać. XD
      Może i doceniłabym spryt i talent do manipulowania dziewczyny, gdyby Harry nie był tak naiwny i łatwowierny. Bo Avada faktycznie ma charakterek, widać, że kręci Harrym, jak jej się podoba, szkoda tylko, że on nie stanowi dla niej absolutnie żadnego wyzwania. To taki żuk, którego musi zabić każdy gracz na pierwszym levelu, żeby móc robić kolejne questy.
      I na koniec — Weasleyów, nie Weasley’ów. Analogicznie jak Malfoy.
      O, czyli masz jakąś betę. Znakomicie, niech zwróci uwagę głównie na przecinki, bo zdarza ci się je wstawiać w miejscach totalnie z dupy, ale i zapominasz o takich, o których każdy powinien pamiętać (jak np. oddzielanie przecinkami imienia, kiedy bohater zwraca się do rozmówcy). Na obecną chwilę jestem totalnie zirytowana rozkapryszonym emo Harrym i zainteresowana Voldkówną (nie może być inaczej, ale tym razem naprawdę nie wychodzi ze mnie słabość do OC-ek powiązanych z Panem Mhroku i Fochów), która jest zdecydowanie mocnym punktem tego rozdziału. I mam już w głowie dwie drogi: albo będzie chciała wraz z tatulkiem przeciągnąć Harry’ego na stronę śmierciożerców (i żyli długo i szczęśliwie — to taka lukrowana wersja), albo będzie chciała wraz z tatulkiem przeciągnąć Harry’ego na stronę śmierciożerców, żeby go załatwić. XD
      http://dark-love-riddle.blog.onet.pl/

      Usuń
    3. Już się przeraziłam zanim zaczęłam czytać widząc Twoje komentarze xD Z drugiej strony się ucieszyłam, bo wiem, że jak krytykujesz to uzasadniasz i dajesz ogromnego kopa motywacyjnego, więc cóż, dziękuję .
      Nad szablonem w takim razie jeszcze pokombinuje, u mnie wydaje się być dobrze, jednak to zmora zbyt wielkiego monitora w moim przypadku. Przyjaciółka zrobiła mi screena na mniejszym ekranie, to już wiem o co chodzi. Kurde, ratujesz mi życie tym kodem! Nie wiedziałam, że jest na akapity jakiś.
      Cóż te bohaterki będą się porozumiewały po angielsku, bowiem obie wychowały się w Angli. Dlaczego poszły tam, a nie do Hogwartu będzie wyjaśnione za jakiś czas. Choć przyznam szczerze, nigdy nie myślałam nad tym, a faktycznie, Durmstrang to już inny kraj i inny język. Nie zwróciłam na to wcześniej uwagi.
      Jeżeli chodzi o rekompensatę MM to powołam się na argument, że Potter to Wybraniec i trzeba żyć z nim w zgodzie, bo ktoś Voldka w końcu pokonać musi 
      Hmm, czyli interpunkcja i rozwlekłość xD Okej. Starałam się mniej rozwlekać to, co piszę ( moja polonistka już mi zwracała na to uwagę kilka razy, po tym jak wstęp do rozprawki napisałam jej na ¾ strony A4 xD), jednak pozostaje mi chyba zapanować nad tym jeszcze bardziej, a przynajmniej próbować.
      Powinnam wytłumaczyć, że Harry jeszcze nie jest w Slytherinie, nadal jest Gryfonem, a u Węży znajdzie się niebawem. No i Harry nie ma pojęcia o Hermionie - jeszcze.
      Chciałam Harry’ego ukazać teraz jako trochę takiego rozkapryszonego, taki wiesz, bardzo cierpi po Syriuszu to wina Dumbledore’a i teraz ma go gdzieś. Pojawi się więcej powodów i kilka rzeczy, które ukrywał Dumbledore i one będą totalnym oderwaniem od kanonu.
      Za wszelkie rady i link dziękuję, poczytam, błędy popoprawiam 

      Usuń
  4. Cześć ;) No zaciekawiła mnie ta książka, ciekawe co wyniknie z tego. Rozdział jest długi, ale ja wcale nie narzekam! Nie mogę się doczekać powrotu do Hogwartu no i ciekawe czy coś wydarzy się w Norze ;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś wyniknie na pewno^^
      Dziękuje i również pozdrawiam :P

      Usuń
  5. Przyznam szczerze że zostałam zaskoczona. Nie tego się spodziewałam. Oczywiście dość miło zaskoczona. W pewnych momentach musiałam nawet pozbierać sie z ziemi.
    Nowe oblicze Pottera jest dość zaskakujące. Ale nawet intrygujące.
    Chcę wiedzieć więcej. Poznać twoją historię. Więc proszę o informowanie mnie o nowych natkach. Z chęcią zajrzę.
    Uczennice z innej szkoły. Zapowiada się naprawdę Interesująco.
    Dziękuje ze poleciłaś mi swojego bloga. Nie żałuję że go przeczytałam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że moje wypociny Ci się podobają :)

      Usuń
  6. Hej,
    jak dobrze, że Harry możliwość czarować poza Hogwartem, i to spotkanie z Avada, choć czy chce go też przekonać do Voldemorta...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  7. To znowu ja!
    Korzystając z chwili ciszy i spokoju wzięłam się za pierwszy odcinek. Styl mi się podoba i ogólnie nie ma się do czego przyczepić poza powtórzeniami. Znalazłam zaś jeden błąd, jak mnie mam literówka.
    "Rozmyślał nad słowami ciemnowłosej i nad tym, co powinienem zrobić." - powinien, użyłaś formy pierwszoosobowej w treści 3osobowej :)
    Co do samej treści. Poniekąd tak powinno być w oryginale! Jednak Harry do samego końca był zapatrzony w Albusa i chęć ratowania wszystkich kosztem siebie samego. Pewno stąd pomysł na to opowiadanie.
    Tajemnicza Avada to pewno ta z Durmstrangu. Koleżanka Malfoya, jak się okazuje. Cóż za przewrotność zwarzywszy na to, że ci dwaj (Draco i Harry) nie pałają do siebie jakimkolwiek pozytywnym uczuciem.
    Mimo to zapowiada się ciekawy rok szkolny - Potter obeznaje się w czarnej, na pozór bezpiecznej magii, a nowy minister pozwala mu w zadośćuczynieniu korzystać z czarów poza szkołą, gdzie nieletnim nie wolno. Cóż, tego nieszczęsnego wybrańca w każdej chwili mogą zaatakować, a biedak musi się bronić jeśli żyć chce. Poza tym jeśli jakaś część świata widzi w nim wybawiciela od Voldemorta to muszą mu pozwolić żyć XD
    W wolnej chwili przeczytać następne, mam nadzieję równie intrygujące odcinki.
    Także pozwolę sobie zalinkować do swojej skromnej biblioteki, którą poczytuję w chwilach relaksu.
    Pozdrawiam i życzę dużo weny.

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej,
    fsmtastyczny rozdział, jak dobrze, że Harry ma jednak możliwość czarować poza Hogwartem... i to spotkanie z Avada, ale czy też chce go też przekonać do Voldemorta...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  9. Ciekawe, czy Dumbledore manipuluje Harrym? No i fajnie, że dodajesz nowych bohaterów :)

    OdpowiedzUsuń
  10. To zdanie, że czarna magia nie jest tak zła... no jakoś ciężko mi w to uwierzyć.
    Avada? Czyżby to ona była córką Toma? No bo jakoś ciężko mi sobie wyobrazić, by ktoś inny dał tak na imię swojemu dziecku. Czy ja dobrze zrozumiałam, że Bella ma dziecko?
    No i ten Dumbledore, czy skłamał w sprawie przepowiedni?

    OdpowiedzUsuń