środa, 5 lipca 2017

Rozdział Drugi

Betowała; Nargla

Kilka kolejnych, upalnych dni nie obfitowało w żadne warte uwagi wydarzenia. Lato nadal było tak samo gorące jak wcześniej, co zaczynało być już dla wszystkich uciążliwe. Tym razem młody Potter znajdował się w swoim pokoju, nudząc się niemiłosiernie, aż nagle wpadła mu do głowy pewna myśl, taka która nie powinna pojawić się w jego umyśle, gdyby był idealnym Wybrańcem. W końcu, co Harry’emu szkodzi jeszcze trochę pouczyć się czarnej magii? Coraz bardziej chłopaka korciło, aby udać się na ulicę Śmiertelnego Nokturnu; na pewno jest tam jakaś księgarnia z interesującymi go książkami. Być może znalazłby coś także w Esach i Floresach, jednak tam mógłby natknąć się na kogoś znajomego... Potter nie chciał wzbudzać niczyich podejrzeń.

Czarna magia coraz bardziej pociągała Harry’ego, a książkę, którą podarowała mu Avada znał już prawie na pamięć, bowiem bardzo często do niej zaglądał. Potter wielokrotnie zastanawiał się nawet, czemu jego fascynacja tą dziedziną tak bardzo wzrosła w ostatnim czasie, bowiem nigdy wcześniej nie odczuwał tego w takim stopniu. Nigdy to uczucie nie było aż tak silne jak teraz. Dopiero w te wakacje – a może nawet i wcześniej? – się to nasiliło. Miał dziwne przeczucie, że nie spowodowało to nagłe pojawienie się książki od czarnej magii. Harry wcześniej był tak ogarnięty bólem po stracie Syriusza i wściekłością na Dumbledore’a, że na nic innego nie zwracał uwagi. Chłopak uświadomił sobie, że właściwie to od walki w Ministerstwie Magii coś zaczęło się z nim dziać. Co prawda, wtedy Voldemort na chwilę opętał nastolatka, ale czy to ma coś z tym wspólnego? Czy to mogło mieć jakiś wpływ na jego chęci co do zakazanej magii? Harry wiele razy się nad tym zastanawiał jednak mógł jedynie snuć domysły, ale właśnie ku tej teorii się skłaniał.

Ciemne moce coraz bardziej pociągały Harry’ego i on doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Nie sprzeciwiał się temu, nie walczył z tym pragnieniem. Chłopak zamierzał poznać tą wiedzę, aby wykorzystać ją by skuteczniej móc walczyć z Lordem Voldemortem, a przy okazji udowodnić Dumbledore’owi, że i bez niego świetnie sobie poradzi.

W końcu Harry podjął decyzję. Wiedział jednak, że musi być ostrożny i przez moment zastanawiał się, co powinien właściwie zrobić. Po chwili podszedł do szafy i wyciągnął z niej w luźną, ciemną bluzę z głębokim kapturem – oczywiście na niego za wielką, ponieważ wcześniej należała do Dudley’a. Następnie wyjął ze szkolnego kufra pelerynę niewidkę, aby mógł się w każdej chwili ukryć.

Nastoletni czarodziej opuścił domostwo jego krewnych i ruszył ku krańcowi cichej i spokojnej uliczki Privet Drive. Gdy znalazł się już w rzadko odwiedzanym zaułku, chłopak wezwał Błędnego Rycerza, wcześniej zrzucając niewidkę, którą ukrył pod bluzą. Dzięki niej i kapturowi Stan go nie rozpoznał – zapewne nawet nie przyszło mu do głowy, że pasażer, który właśnie wsiadł jest słynnym Wybrańcem. To dobrze, bo o to właśnie chłopakowi chodziło. Nikt niepowołany nie miał prawa się dowiedzieć, że Harry Potter znalazł się na ulicy Śmiertelnego Nokturnu i to nie przez przypadek, bowiem mogło to wzbudzić dziwne spekulacje, no i Dumbledore mógł się tą sprawą zainteresować, czego Gryfon pragnął uniknąć. Magiczny autobus zawiózł chłopaka dokładnie tam, gdzie chciał, a celem nastolatka był Dziurawy Kocioł w Londynie. Szybko przeszedł przez tętniącą życiem Pokątną, nawet nie zatrzymując się przy sklepach i skierował się na Nokturn.

Ulica, która była dzisiaj celem Harry’ego, okazała się niezbyt przyjemnym miejscem. Mroczno, brudno, wszędzie kręciły się jakieś podejrzane typy, czego chłopak zresztą się spodziewał. Potter był kilka lat temu przypadkiem na Nokturnie i zapamiętał, że znacznie różnił się od Pokątnej. Mimo tego mrok i obskurnego miejsca wcale nie przeszkadzały Harry’emu. Dawniej, gdy nastolatek przez przypadek wylądował w kominku w sklepie u Borgina  i Burkesa nie miał czasu się rozglądać i nie wiele zapamiętał. Teraz miał doskonałą okazję, aby lepiej przyjrzeć się owej ulicy.

Gdy tylko Harry znalazł się na miejscu, starając się nie zwracać na siebie uwagi, od razu skierował się do tamtejszej księgarni, której brudny szyld udało mu się dostrzec już z daleka. Przynajmniej nie musiał za długo się tu kręcić, aby ją odszukać i nie marnując czasu od razu skierował się ku niej. W środku sklepiku było tak samo mroczno jak i na zewnątrz. Pomieszczenie oświetlało kilkanaście świec, gdyż nie wielkie, wyglądające na niezbyt czyste okna nie wpuszczały wiele światła. Wszędzie unosił się zapach kurzu i starego pergaminu. Gdzie nigdzie widać było pajęczyny, utkane przez pająki, widocznie właściciel nie trudził się zbytnio sprzątaniem tego miejsca, jednak Harry się tym nie przejął. Nastolatek podszedł do regału, gdzie znajdowały się księgi o ciemnych mocach. Wybrał kilka z nich i zapłacił. Przez nikogo niezauważony, czarnowłosy powrócił na Privet Drive, zaszywając się w swoim zabałaganionym pokoju i oddał się poznawaniu tajników ciemnych mocy, które pochłonęły go bez reszty, dzięki czemu miał zajęcie na kilka kolejnych dni. Kto by się spodziewał, że czarna magia, aż tak bardzo zafascynuje słynnego Harry’ego Pottera?



Wiele mil od cichej uliczki Privet Drive, którą zamieszkiwał Wybraniec, w pokoju urządzonym w ciemnych barwach znajdowały się dwie nastolatki, które do tej pory były uczennicami Instytutu Magii Durmstrang. Jedna z nich siedziała wygodnie w fotelu rozmawiając ze swą wieloletnią przyjaciółką, z którą znały się praktycznie od urodzenia. Dziewczyna miała czarne, długie, związane w kitkę włosy. Była średniego wzrostu oraz posiadała tęczówki koloru niebieskiego obramowane gęstymi rzęsami. Nietrudno jest się domyślić, że była to właśnie tajemnicza znajoma Harry’ego Pottera. Avada, której nazwiska Gryfon nie znał nadal, a czarnowłosa na razie nie zamierzała się ujawnić.

Natomiast druga z dziewczyn była nieco niższa od swej przyjaciółki, a jej włosy nie posiadały barwy hebanu jak jej towarzyszki, lecz były ognistorude, choć tak samo długie. Nastolatka stała na środku pokoju i celowała różdżką w przeróżne przedmioty, które natychmiast przylatywały do niej i wpadały do torby przewieszonej przez ramię.

– Nie wiesz, kiedy wrócisz? – zapytała nagle czarnowłosa, przyglądając się poczynaniom swej przyjaciółki.

– Czarny Pan dał nam tydzień – odrzekła, nie przerywając swojej czynności dziewczyna, która wolała przygotować się do wszystkiego zawczasu. – Nawet jak nam się nie uda, to mamy wracać – wyjaśniła. – Myślę jednak, że razem z Mattem szybko się z tym uporamy – dodała optymistycznie. – A jak z twoim zadaniem? – rzekła po chwili. – Jak ci idzie, Av? – zapytała zamykając torbę, po czym położyła ją na komodę, a sama zajęła drugi fotel. Rudowłosa miała jeszcze chwilę czasu, wszak Czarny Pan jeszcze jej nie wezwał przed swoje oblicze, co miał uczynić, aby przekazać jej i Matt'owi odpowiednie instrukcje.

– Myślę, że całkiem dobrze – podsumowała Avada. – Czarna magia już go zaczęła wciągać w swe sidła, choć wydaje mi się, że to zbyt szybko się stało. A może to sprawka Czarnego Pana? – zastanowiła się nagle i zamilkła. – Harry chce się zemścić, a wydawał się takim nudziarzem na początku – zachichotała dziewczyna, pod czujnym spojrzeniem przyjaciółki. – Rozmawiałam z nim wczoraj, co prawda nie powiedział tego wprost, ale wydaje mi się, że tak jest. Harry jest ewidentnie wściekły na Dumbledore’a. I chyba w jakimś stopniu mi zaufał, był też na Nokturnie po kolejne książki, jednak wciąż ma się na baczności – mówiła dalej dziewczyna.

– Zdziwiłabym się gdyby nie miał – wtrąciła rudowłosa.

– Tak, to byłoby dziwne, Cathy. Chyba próbuje mnie zmylić, albo coś w tym stylu, jednak widzę, że zawsze jest gotowy wyciągnąć różdżkę i nie mówi mi wszystkiego – stwierdziła Avada. – Jednak, o ile Dumbledore nam nie przeszkodzi, przed wakacjami Harry również tu będzie – dodała. – Jakoś go tu ściągnę.

– Szkoda, że Czarny Pan mi nie powierzył tego zadania – rzekła Cathy z lekkim smutkiem. – Nie kwestionuję jego decyzji, ale myślę, że to byłoby rozsądniejsze – stwierdziła rudowłosa. Ogromnie zazdrościła przyjaciółce, że to jej Lord Voldemort powierzył tą misję, zwłaszcza, że Avada na początku była do niej nastawiona wyjątkowo sceptycznie, choć i to się zmieniło. Oczywiście nie była o to na nią zła, ale chciała wreszcie poznać Harry’ego.

– Chciałabyś go wreszcie poznać Cathy, prawda? – domyśliła się ciemnowłosa dziewczyna. Doskonale rozumiała sytuacje swojej przyjaciółki.

– Przecież jest moim… – przerwała nagle i syknęła ze znajomego jej bólu. – Muszę iść – nie musiała dodawać nic więcej.

– Uważaj na siebie – powiedziała Avada, natomiast rudowłosa zarzuciła swoją torbę na ramię, omiotła pokój swymi zielonymi tęczówkami, aby upewnić się, czy na pewno niczego nie zapomniała, a potem szybko opuściła pomieszczenie.
 

Minęło już wiele dni odkąd Harry Potter pierwszy raz podczas tych wakacji pojawił się na Ulicy Śmiertelnego Nokturnu. Od tamtej pory zawitał tam nawet po raz kolejny, aby nabyć nowe księgi, które tak jak i poprzednie całkowicie wciągnęły go w świat czarnej magii. Chłopak nie próżnował w te wakacje. Nadal się uczył czarnej magii z widocznymi efektami, a nawet w ciągu tych kilkunastu dni kilkukrotnie spotkał się z Avadą, którą bardzo polubił. Harry był bardzo zadowolony z tej znajomości, bowiem on i czarnowłosa doskonale się rozumieli. Dziewczyna wyjawiła mu także, że ona i jej przyjaciółka w tym roku przenoszą się do Hogwartu – już nie będą uczęszczać do Durmstrangu, tak jak do tej pory. Nastolatek był z tej wiadomości bardzo zadowolony. Avada ostrzegła go, że na pewno trafi do Slytherinu, jednak nawet to nie zraziło go do dziewczyny. Miał nadzieję, że ich przyjaźń, o ile relację, która między nimi była można tak nazwać, przetrwa mimo wszystko. Nie chciał, aby rozdzieliło ich coś tak banalnego jak bariera między domowa. Po za tym nigdy nie zapomniał tego, że on sam także miał trafić do domu Węża. Harry miał tylko nadzieję, że dziewczyna nie okaże się kimś, na kim się zawiedzie, nadal nie chciała zdradzić mu swego nazwiska. Mimo wszystko był przygotowany na to, że może się rozczarować i nie stracił swojej ostrożności, choć mógł wywoływać złudne wrażenie.

Przez ten krótki czas czarna magia fascynowała młodego Pottera coraz bardziej, choć wydawało się to niemożliwe. Poznał podstawy, jednak to nie wystarczyło. Poszedł dalej. Do nieco wyższego i trudniejszego poziomu, jednak to nadal było dla nastolatka za mało. Przyswajał tą wiedzę w zastraszająco szybkim tempie, a teraz trzymał jedną z ksiąg z czarnej magii dla zaawansowanych. Ciemne moce pochłonęły Harry’ego całkowicie. Chłopak wiedział, że nawet gdyby chciał, nie potrafiłby się od tego uwolnić. Ale sęk w tym, że Harry wcale nie pragnął tego uczynić. Młody Potter zauważył także, że czarna magia jest dużo potężniejsza niż biała. Gdyby tylko chciał, mógłby uczynić wiele wielkich rzeczy. Teraz doskonale zrozumiał dążenia Voldemorta i śmierciożerców. Dostrzegł to, czego nie widzieli jego przyjaciele, Dumbledore i cały Zakon Feniksa, gdzie osoby, które znały czarną magię można było policzyć na palcach jednej ręki. Niezbyt chętnie przyznawał, że w pewnych kwestiach mają rację. Oczywiście nie popierał poglądów dotyczących mordowania szlam i mugoli, w ogólnie nie popierał zabijania, jednak zaczął ich po prostu odrobinę lepiej rozumieć, co przyjął z ogromnym zdumieniem.

Czarnowłosy wpatrywał się w kolejną księgę, którą trzymał w dłoniach. Kusiło go by ją otworzyć i pogrążyć się w lekturze, ale coś go jeszcze powstrzymywało. Czyżby resztki rozsądku? Jednak księga, go namawiała. Szeptała do niego. Chciała, aby chłopak ją otworzył i po prostu przeczytał. Chciała przekazać mu swoją wiedzę, kusiła władzą, potęgą…

– Nie potrzebuję władzy, nie chcę być drugim Voldemortem – wyszeptał chłopak w przestrzeń. Nie był głupi, wiedział, że znalazł się na drodze, z której nie ma powrotu, jednak nie miał takich ambicji, jak jego wróg. Chciał poznać czarną magię, ponieważ go fascynowała oraz musiał umieć się przed nią bronić oraz pokonać Voldemorta. Ogień należy zwalczać ogniem.

Będziesz mógł się skuteczniej zemścić. Zemsta. Chcesz tego – znikąd pojawiło się w jego umyśle.

Zemsta.
To jedno słowo zapadło mu w pamięci, nawet nie wiedział kiedy pojawiła się w jego umyśle ta myśl. Harry pragnął tego jak niczego innego. Chciał się zemścić na Dumbledorze. Popatrzył na księgę, po raz kolejny, a jego wahanie było coraz mniejsze. Przecież nic się nie stanie, jeżeli pouczy się więcej. Pokona Voldemorta i pokaże Dumbledore’owi, że świetnie radzi sobie bez niego.

Zemsta.
To jedno słowo przeważyło szalę. Harry bez żadnego wahania otworzył nową księgę. Znów pogrążył się w lekturze, nie zważając na to, co się dzieje wokół niego. Nic innego się nie liczyło. Tylko on, księga i wiedza, którą mogła mu przekazać. Wiedział, że już się więcej nie zawaha, miał świadomość, że już się nie cofnie.

Gorące słońce już kilka godzin temu zniknęło za horyzontem, a większość ludzi od dawna znajdowała się w bezpiecznych objęciach Morfeusza. Jednak w Hogwarcie, w kolistym gabinecie Albusa Dumbledore’a znajdowały się dwie osoby, którym nie śpieszno było zasypiać. Dyrektor jak zwykle siedział za biurkiem, a naprzeciw niego stał oburzony wilkołak, Remus Lupin, były nauczyciel obrony przed czarną magią.

– Harry musi się dowiedzieć, Dumbledore! – powiedział stanowczo. – Już dość dużo wycierpiał przez twoje gierki – wilkołak był niesamowicie wzburzony. Dawno nikt go tak nie zdenerwował, a dyrektor Hogwartu wydawał się być głuchy i ślepy na racjonalne wyjaśnienia.

– Dowie się we właściwym czasie – odparł spokojnie dyrektor. – To nie podlega żadnej dyskusji, Remusie – rzekł nauczyciel tonem nieznoszącym sprzeciwu. Lupinowi bardzo się to nie podobało.

– Kiedy według ciebie nadejdzie ten właściwy czas? – Zapytał wściekły były nauczyciel.

– Kiedy Harry zabije Voldemorta, to chyba oczywiste – powiedział Dumbledore protekcjonalnym tonem.

– Co jeżeli pozna prawdę od kogoś innego? – zapytał rozsądnie Remus. – Co jeżeli dowie się od Voldemorta, Albusie? Dobrze wiesz, że zawiodłeś zaufanie Harry’ego, a nie wszyscy są związani przysięgą.

– Nic takiego się nie wydarzy, Remusie – powiedział chłodno dyrektor. – Harry zabije Vol…

– Nawet nie wiesz, czy on przeżyje do tego czasu – syknął Lupin, gwałtownie przerywając wypowiedź swojego rozmówcy. – Harry jest tylko zwykłym dzieckiem. To przez ciebie wszyscy mają go za Wybrańca, a Voldemort czyha na jego życie. On musi poznać prawdę, musi zrozumieć, że ta wojna tak naprawdę go nie dotyczy. Pomiń śmierć Jamesa i Lily, jednak nie obciążaj go przepowiednią – powiedział, kładąc szczególny nacisk na ostatnie słowo.

– Nie, Remusie – upierał się dalej czarodziej.

– Obaj wiemy, że Harry prędzej, czy później dowie się wszystkiego. Lepiej, aby poznał prawdę od nas – rzekł zirytowany wilkołak. – Powiem mu o tym. Choćby zaraz! – dodał, zastanawiając się, co uczyni Dumbledore na to stwierdzenie.

– I tak po prostu złamiesz Przysięgę Wieczystą, Remusie? – zapytał nauczyciel z błyskiem w oku. Nie spodobały się te słowa dyrektorowi. Udawał opanowanie, jednak podświadomie czuł, że sprawa wymyka mu się spod kontroli, a on będzie musiał zrobić wszystko, aby tak się nie stało. Albus Dumbledore nienawidził tracić kontroli.

– Nie, jeśli mnie z niej zwolnisz – wyjaśnił wilkołak.

– Moja odpowiedź brzmi: nie – odpowiedział chłodno. – Nie zwolnię cię z niej. Nie mogę tego zrobić. Tak będzie lepiej.

– Lepiej dla ciebie, tak? – Syknął zirytowany wilkołak.

Dyrektor Hogwartu w żadnym stopniu nie przypominał teraz łagodnego starca z dobrotliwym uśmiechem na twarzy, który zawsze chętnie częstował wszystkich cytrynowymi dropsami. Niewiele osób wiedziało, że Dumbledore tak naprawdę posiada wiele twarzy.

– I tak mu to wyjawię. Choćbym miał przypłacić to życiem. Nie powstrzymasz mnie, Dumbledore. Nie każdy też przysięgą jest związany – przypomniał wilkołak po raz kolejny. – Harry się dowie.

Mężczyzna odwrócił się i skierował się w stronę wyjścia z gabinetu, nawet nie spoglądając na starszego czarodzieja.

– Więc chcesz uświadomić o wszystkim Harry’ego, Remusie? – Zapytał zaskoczony dyrektor, nie przewidywał, że Remus jednak nie zrezygnuje z tego pomysłu, a to oznaczało, że będzie trzeba podjąć wszelkie środki, aby temu przeszkodzić.

– Wyraziłem się jasno, Albusie – odparł pewnie. – Przypłacę to życiem, ale nie pozwolę by syn mojego przyjaciela żył w kłamstwach – oznajmił dobitnie były nauczyciel. – Żegnam, Dumbledore. Raczej się więcej nie zobaczymy.

Teraz i dyrektor Hogwartu także wstał przepełniony wściekłością. Niepostrzeżenie wyjął różdżkę. Gdy Remus Lupin otwierał drzwi, Dumbledore wcelował w niego i wypowiedział dwa wszystkim znane słowa.

Avada Kedavra – zielony promień wystrzelił z Czarnej Różdżki, a potem trafił młodszego mężczyznę prosto w plecy. Wilkołak z łoskotem upadł na posadzkę. Więcej już się nie poruszył. Dumbledore nie wiedział jednak, że Remus jedynie blefował, że wcale by tego nie uczynił. Wilkołak miał nadzieję, że zmusi to Albusa do powiedzenia prawdy Harry’emu, jednak przeliczył się bardziej niż mógłby się spodziewać. Teraz nie zrobi już nic.

Dyrektor Hogwartu machnął różdżką, a ciało znikło. Jutro w Proroku Codziennym miała pojawić się informacja o rzekomym kolejnym zabójstwie śmierciożerców, wiec Albus musiał poczynić ku temu odpowiednie kroki. Dumbledore nawet nie zauważył, że jeden z portretów, który teoretycznie sobie drzemał, opuścił swoje ramy. 

Harry Potter otworzył zaspane oczy i sięgnął po okulary, leżące na szafce nocnej obok jego łóżka. Po chwili się podniósł i zaczął mozolnie ubierać i wykonywać wszystkie inne poranne czynności. Gdy był już, jako tako ogarnięty podszedł do okna, bowiem siedziała tam sowa z listem. Chłopak rozpoznał ją, był to ten sam ptak, który przynosił mu wcześniej wiadomości od Avady. Od razu odwiązał list od nóżki sowy i dał jej trochę karmy Hedwigi, a potem zabrał się za czytanie liściku. Na pergaminie były tylko dwa krótkie zdania:

Spotkajmy się jak najszybciej, to bardzo ważne, Harry. Czekam tam gdzie zawsze. Avada.

Harry spojrzał na zegarek i natychmiast wyszedł z domu i jak najszybciej ruszył w stronę placu zabaw. Czarnowłosa już na niego czekała, wyglądała na nieco zniecierpliwioną, co do tej pory jej się nie zdarzało.

– No jesteś wreszcie! Czytałeś Proroka? – Harry zauważył, że dziewczyna trzymała rzeczoną gazetę w swej dłoni, kurczowo zaciskając na niej palce. Wyglądała na zdenerwowaną. Co się mogło stać?

– Nie jeszcze nie zdążyłem – odparł Harry, zerkając na złożonego Proroka, w dłoni dziewczyny. – Szczerze mówiąc to dopiero wstałem i od razu przyszedłem jak tylko zobaczyłem wiadomość od ciebie. – Stało się coś? – zapytał, spoglądając na dziewczynę.

– Masz – rzekła jedynie, podając mu Proroka, otwartego na odpowiedniej stronie.

Chłopak usiadł na ławce ze zdumienia. Był tam artykuł na temat śmierci jednego z członków Zakonu Feniksa, bliskiego przyjaciela ojca Harry’ego, a także jego samego, a mianowicie Remusa Lupina.

– Nie… To niemożliwe – powiedział Harry. – To nie może być prawda… – wyszeptał, czując ogromny ból, gdzieś we wnętrz siebie. Remus Lupin był dla Harry’ego bardzo bliski, tak samo jak Syriusz. Nie mógł uwierzyć, że to wszystko dzieje się naprawdę. W ciszy, która zapadła Potter miał wrażenie, że rozpada się na tysiące kawałeczków.

– Harry, to jest prawda on nie żyje, ale.... w tej gazecie kłamią – zaczęła wyjaśniać dziewczyna, siadając obok niego. – To nie śmierciożercy go zabili. To Albus Dumbledore – oznajmiła dobitnie, acz spokojnie. Harry posłał jej pytające spojrzenie, co ta dziewczyna bredziła?

– O czym ty do cholery mówisz?

– Finneas Nigellus, który był jednym z dyrektorów w Hogwarcie, wiesz, że tam w gabinecie są podobno portrety, tak? – na co Harry skinął głową, zastanawiając się skąd dziewczyna o tym wie, jednak słuchał dalej jej słów. – Widział to. Powiedział o tym mojemu ojcu – wyjaśniła czarnowłosa. Wiedziała, że dzisiaj ujawni chłopakowi wszystkie skrywane tajemnice.

– Niby dlaczego miałbym ci uwierzyć, skoro tak bronisz śmierciożerców? – zapytał Harry podejrzliwie.

– Po co miałabym kłamać? – odparła dziewczyna. – Gdybym chciała cię zabić, albo wydać Voldemortowi, zrobiłabym to na naszym pierwszym spotkaniu – stwierdziła Avada.

– Zabije drania – wysyczał wściekle nastolatek, nie panując nad sobą. – Najpierw Syriusz, teraz Remus. Nie podaruje mu tego. Parszywy kłamca – powiedział wściekle, ciskając gazetę, gdzieś przed siebie. Kompletnie zignorował wyjaśnienie dziewczyny, pozwalając aby emocje wzięły górę.

– Harry, proszę cię, uspokój się – rzekła cicho Avada. – Bezsensowne złoszczenie się i wyklinanie go nic ci nie da – odparła spokojnie dziewczyna, chciała mu w jakiś sposób pomóc.

Ale wtedy, Harry nagle coś sobie uświadomił. Skierował swój wzrok na przyjaciółkę, która nie miała zielonego pojęcia, co właśnie dzieje się w głowie czarnowłosego. Przecież nie mógł tracić głowy w jej obecności! Może ona była sługusem Voldemorta? Ba, na pewno była!

– Kim ty do cholery jesteś, Avado? – zapytał spoglądając na nastolatkę. Zanim jednak zdążyła odpowiedzieć Harry mówił dalej. – Finneas Nigellus był jedynym Ślizgońskim dyrektorem w Hogwarcie. Wiem, że pochodził od Blacków, wiem też, że wszyscy z tego rodu oprócz Syriusza służyli Voldemortowi. Więc jeśli Nigellus miał komuś to zdradzić to jedynie Voldemortowi, albo komuś z Black’ów lub ich pokroju. Więc, w jaki sposób mi wyjaśnisz to, że o tym wiesz, Avado?

Dziewczynę totalnie zamurowało. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, iż Potter jest raczej dosyć bystry, ale nie spodziewała się, że tak szybko dojdzie do tego wniosku. Myślała, że załamie się wieściami, które mu przyniosła, a nie zacznie myśleć nad tym wszystkim.

– Harry, ja… – zaczęła niezgrabnie się tłumaczyć. Nie wiedziała jak ma z tego wybrnąć, tak niespodziewanie ją tym zaskoczył, a jej plan przekazania mu wszystkich rewelacji legł w gruzach. Nagle jakby spoważniała, przymknęła na chwilę oczy i odetchnęła, pod czujnym spojrzeniem chłopaka. Wpadła na pewien pomysł. Już wiedziała, co powinna zrobić. – Ufasz mi? – Zapytała nagle.

– Co? – Zapytał zbity z tropu Harry. Avada wtedy zauważyła, że prawdopodobnie zacisnął rękę na różdżce, gotowy w każdej chwili zaatakować.

– Ufasz mi? – Ponowiła pytanie.

– Czy teraz ma to jakieś znaczenie? – zapytał.

– Ufasz czy nie? – Pytała dalej, nie mając zamiaru odpuścić.

Harry spojrzał w jej niebieskie tęczówki. Wiedział, że nastolatka nie da za wygraną, dlatego odpowiedział, zgodnie z prawdą.

– Ufam ci. Ufam ci, Avado, choć być może to błąd.

– Zdążyłeś mnie już trochę poznać, dlatego mnie nie osądzaj od razu – poprosiła.

Od razu podwinęła lewy rękaw, a Harry wszystko zrozumiał. Chłopak był niemal pewny, co tam zobaczy, choć podejrzewał to już wcześniej. Tajemniczość i te nietypowe imię mogło oznaczać tylko jedno. Na przedramieniu dziewczyny widniała czaszka z wężem. Mroczny Znak. Więc Avada jednak była córką znanego śmierciożercy, nie mógł się mylić w tej kwestii.

Dziewczyna spojrzała się w zielone tęczówki przyjaciela.

– Nazywam się Avada Riddle. Jestem córką Lorda Voldemorta – oznajmiła spokojnie, nie spuszczając wzroku z Harry’ego.

– Avada… No tak. Mogłem się tego spodziewać. Przecież to takie typowe dla Voldemorta, nazwać córkę od zaklęcia uśmiercającego! – Prychnął gniewnie. – Po co ci, więc była ta cała farsa z przyjaźnią? Nie lepiej od razu byłoby wydać mnie twojemu ojcu, co?

– Zwariowałeś? Gdybym miała to zrobić, już teraz byś nie żył. Nie chcę cię wydać, Harry – zapewniła. – Nie chcę byś zginął. Mój ojciec także nie chce cię już zabić. Już dawno porzucił ten pomysł. Zresztą, gdyby chciał mógłby pojawić się tutaj w każdej chwili – dodała.

– Z tego co wiem działa tu zaklęcie, które uniemożliwia Voldemortowi dostanie się na Privet Drive – stwierdził chłopak. Dumbledore zawsze mówił, że dzięki poświęceniu jego matki, pod dachem jego krewnych był bezpieczny, bowiem w Petunii płynęła ta sama krew, co w Lily.

Avada jednak roześmiała się głośno na te stwierdzenie, a widząc zdumiony wzrok przyjaciela zaczęła wyjaśniać.

– O nie, Harry. Mój ojciec w każdej chwili może tu przyjść, żadne zaklęcie tu nie działało, a nawet jeśli, to straciło swoją moc z chwilą, gdy Voldemort użył twojej krwi, aby się odrodzić – poinformowała dziewczyna, obserwując reakcję ciemnowłosego, która bynajmniej do entuzjastycznych nie należała.

– Więc czego ode mnie chcecie? – Zapytał zaskoczony nastolatek, jeszcze mocniej zaciskając rękę na różdżce.

– Chcesz poznać prawdę, którą Dumbledore przed tobą ukrywa?

– Jaką prawdę? – zapytał, wpatrując się w dziewczynę.

– Dumbledore skrywa wiele kłamstw. Nie znasz prawdy o swoich rodzicach, nie wiesz nic o tym jak zginął twój ojciec. Nie wiesz wszystkiego o Blacku i Lupinie.

– Więc mi powiedz – zażądał Harry.

– Mogę pokazać, chodź ze mną – rzekła wyciągając do niego dłoń. – Dowiesz się wszystkiego.

Potter wahał się przez chwilę, ale w końcu podał dziewczynie swoją dłoń. Miała rację, gdyby chcieli go zabić, bez problemu mogła to zrobić, przecież miała ku temu tyle okazji.

– To szaleństwo – rzekł do niej. – Ale ufam ci, Avado.

Dziewczyna rozejrzała się, czy nikogo nie ma w pobliżu, a potem rzuciła zaklęcie rozpraszające, na wszelki wypadek, gdyby jakiś mugol przyglądał im się z daleka. Okręcili się wokół własnej osi i oboje zniknęli z charakterystycznym trzaskiem, uprzednio sprawdzając czy aby na pewno nikt ich nie zauważył.

Córka Lorda Voldemorta przeniosła siebie i Harry’ego w miejsce, którego chłopak nie rozpoznawał, ponieważ zapewne nigdy tutaj nie był. Czarnowłosy po raz pierwszy miał okazję przemieszczać się tym środkiem transportu i miał szczerą nadzieję, że ostatni. Chłopak czuł się tak, jakby ktoś przecisnął go przez wąską rurę i miał ochotę po tym wszystkim zwymiotować, jak tylko znów poczuł grunt pod nogami. Na szczęście udało mu się powstrzymać ten nieprzyjemny odruch.

– Zawsze tak jest? – Zapytał po chwili, jakby zapominając na chwilę, że córka jego śmiertelnego wroga zabrała go gdzieś, sam nie wiedział gdzie.

Dziewczyna zaśmiała się radośnie na reakcję nastolatka.

– Teleportacja? – upewniła się, a chłopak potwierdził to skinięciem głowy. – Tak, zawsze tak jest – wyjaśniła spokojnie nastolatka. – Całkiem nieźle ci poszło – pochwaliła przyjaciela beztrosko. – Większość wymiotuje za pierwszym razem – dodała dziewczyna, jakby chciała pocieszyć Harry’ego.

– Nie dziwię się im, ale to nie zmienia faktu, że wolę jednak miotły – mruknął, jakby zapomniał z kim jest i fakt, iż nie ma pojęcia, gdzie się znajduje.

– Tu byś się na miotle nie dostał – odparła spokojnie. – Wiesz, czary ochronne i inne tego typu rzeczy – wyjaśniła spokojnie Avada.

– To jak nas tu teleportowałaś? – zdumiał się chłopak. – Czary ochronne działają chyba też na teleportacje, nieprawdaż? – Zapytał zaskoczony, jednak jego uwaga była słuszna.

– Przywileje córki Lorda Voldemorta – zaśmiała się wesoło. – Potrafię je ominąć – dodała tylko, niczego więcej nie wyjaśniając.

– Wolę nie pytać – mruknął chłopak, bowiem w jego umyśle pojawiła się teoria, że to może mieć coś wspólnego z Mrocznym Znakiem, który widniał na przedramieniu Avady.

Wylądowali w jakimś domu, w jednym z wielu pokoi, które się mieściły w owym budynku. Chłopak dostrzegł, że pomieszczenie urządzone było w ciemnych barwach, wszędzie dominowała czerń i ciemna zieleń. Przez dwa ogromne okna, które znajdowały się naprzeciw drzwi wpadało jednak mnóstwo światła, dlatego pomieszczenie nie było zbyt ponure. Harry aż tak bardzo się nie rozglądał, gdyż po krótkiej chwili zauważył, że na biurku, które stoi pod jednym z okien spoczywa kamienna misa, z dziwnymi symbolami wyrytymi po zewnętrznej stronie. Natychmiast rozpoznał w niej myśloodsiewnię, a to właśnie ona przykuła całą uwagę chłopaka.

– Pokażesz mi jakieś wspomnienie? – zapytał Harry spokojnie, domyślając się owego faktu.

– Tak – potwierdziła dziewczyna. – Sama widziałam je jakiś czas temu. Dobrze, że jeszcze nie odniosłam ojcu myśloodsiewni – dodała, a potem bez żadnego ociągania, Avada podeszła do mebla i z szuflady wyciągnęła fiolkę ze wspomnieniem. Odkorkowała ją, a po chwili substancja znalazła się w naczyniu.

– Voldemort jest gdzieś tutaj? – zapytał Harry.

– Tak – odparła szczerze. – Nie mam zamiaru jednak cię do niego zaprowadzić – dodała dziewczyna, pod czujnym spojrzeniem czarnowłosego. – No dalej – zachęciła przyjaciela z lekkim uśmiechem na ustach, gdy wskazała ręką na mysloodsiewnię. – Pójdę razem tobą, jeżeli chcesz, bo to może być dla ciebie szokiem – powiedziała, a chłopak nie protestował. Czarnowłosy spojrzał na dziewczynę, a już po chwili zanurkował we wspomnieniu, które przeniosło go kilkanaście lat wstecz, obawiając się tego, co ujrzy.

Harry wylądował na szerokiej, ścieżce w nieznanym sobie miejscu. Zaraz po nim, obok niego pojawiła się także Avada, tak jak zapowiedziała. Wszędzie było ciemno, a noc była bardzo cicha. Jedynymi dźwiękami było pohukiwanie jakiejś sowy i szelest gałęzi, pobliskich drzew, gdzie buszowały nocne zwierzęta.

Parę metrów przed sobą, Harry ujrzał wysoką, zakapturzoną postać, odzianą w czarne szaty, natomiast w jej ręku zauważył magiczną różdżkę. Bez trudu rozpoznał Lorda Voldemorta, bo któżby inny mógł to być? Wcale się nad tym nie zastanawiając, chłopak zaczął podążać za czarodziejem. Czarny Pan, kierował się w stronę piętrowego domu przed nimi, który wydał się nastolatkowi dziwnie znajomy, przynajmniej takie miał uczucie. Harry’emu serce mocniej zabiło, gdy nagle zrozumiał gdzie się właśnie znajdują. To był jego dom. Dom, w którym mieszkał razem z rodzicami w Dolinie Godryka, wiele lat temu. Dom, w którym jeszcze byli rodziną, gdzie wiódł spokojne szczęśliwe życie, mimo, że go nie pamiętał. Przynajmniej tak się chłopakowi wydawało, bo jakże mogłoby być inaczej?

Harry ujrzał jak Voldemort, jednym, prostym zaklęciem otwiera drzwi i wchodzi do środka domu Potterów. Znaleźli się w słabo oświetlonym korytarzu. Wtedy Harry zobaczył coś, co nim porządnie wstrząsnęło. Dwa, może trzy metry przed nimi, na podłodze leżało ciało. Na pierwszy rzut oka można by rzec, iż to nieco starsza wersja jego samego. Martwy James Potter. Wtedy też nastolatek dostrzegł coś jeszcze, lewy rękaw szaty jego ojca był podwinięty, a na nim widniał Mroczny Znak. Chłopak stanął jak wryty.

To niemożliwe! – Pomyślał zaskoczony nastolatek. Nagle poczuł, że ktoś ściska go za dłoń, Harry całkowicie zapomniał o obecności Avady, jednak dziewczyna chciała mu dodać otuchy.

– Mówiłam, że to może być dla ciebie szokiem, Harry – powiedziała cicho. Chłopak znów spojrzał na martwe ciało jego ojca i na ciemny znak, odcinający się na bladej skórze. W życiu nie spodziewałby się, że James Potter służył Lordowi Voldemortowi. Może wspomnienie jest wymyślone?

– Kto go zabił, skoro Voldemort zastał go martwego? Czyżby…? – Nie dokończył myśli. Nie chciał w to wierzyć. Pewne było jedno, to nie Ten Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać zamordował jego ojca. Jednak to nie był koniec wrażeń na dziś, przecież musiał iść dalej, za Voldemortem.

Harry ostatni raz spojrzał na martwego Jamesa Pottera. Jego cierpienie było wypisane na twarzy, przecież nigdy tak naprawdę nie widział swego ojca, oprócz tego momentu na czwartym roku, gdy pojedynkował się z Voldemortem. Jednak chłopak nie zatrzymywał się dłużej i poszedł za Tomem na górę, a Avada podążała wciąż za nim. Minęli niezbyt szeroki korytarz, drzwi, do których zmierzali były lekko uchylone. Harry usłyszał, że z pomieszczenia dochodziły dwa głosy, jeden kobiecy, a drugi męski. Voldemort i młody Potter, wraz z idącą za nimi córką tego pierwszego, cicho zbliżyli się. Gdy tylko Riddle otworzył drzwi na oścież, natychmiast wystrzelił zaklęcie w postać stojąca najbliżej. Był to siwobrody czarodziej, tak dobrze znany Harry’emu, bowiem to trochę młodszy Albus Dumbledore znajdował się w środku. On i stojąca niedaleko młoda, rudowłosa kobieta, w której Harry rozpoznał swoją matkę, zaczęli ciskać klątwami w Voldemorta. Promienie zaklęć latały w tę i z powrotem. Przez kilkanaście minut trwała zacięta, ale wyrównana walka, jednak w tym czasie chłopak miał okazje przyjrzeć się swej rodzicielce. I dlaczego Dumbledore uśmiercił Jamesa, a Lily pozostała nietknięta?

Nagle zaklęcie z różdżki Czarnego Pana trafiło prosto w Albusa Dumbledore’a, a dyrektor Hogwartu upadł na twardą posadzkę, gdyż nie zdążył uchylić się przed klątwą oszałamiającą. Nastolatek był zaskoczony, tym, że Riddle od razu nie zabił czarodzieja, mimo że miał ku temu doskonałą okazję, jednak Lord Voldemort skierował różdżkę na matkę Harry’ego, aby nie marnować czasu na nauczyciela. Widocznie to ona była jego celem. Rudowłosa próbowała jeszcze walczyć, jednak wiedziała, że była przegrana. Od razu zauważyła, że sama nie da sobie rady, skoro nawet Dumbledore był pokonany. Poddała się, gdy straciła różdżkę, co chłopak przyjął z zaskoczeniem. Przecież opowiadano mu, że to ona go uratowała! Mówiono, że jego matka walczyła do samego końca, aby uratować Harry’ego.

– Nie zabijaj mnie, panie – powiedziała z błaganiem w głosie, a jej oczy zaszkliły się łzami, jakby miało się to na cokolwiek zdać. – Zrobię wszystko, tylko mnie nie zabijaj – wyszeptała błagalnym tonem.

– Jesteś głupia, Evans – syknął Lord zwracając się do niej jej dawnym nazwiskiem. – Ja nie mam litości dla wrogów. A tym bardziej dla takiej zdradliwej i brudnej szlamy jak ty. Ja nigdy nie wybaczam zdrady – wysyczał Voldemort. Chłopakowi coś się jednak nie zgadzało. Jakim cudem jego matka mogła zdradzić Voldemorta, skoro była mugolskiego pochodzenia?

– Błagam… – wyszeptała kobieta.

– Odsuń się, durna kobieto, to może nic ci nie zrobię – rozkazał Voldemort. Rudowłosa zawahała się, ale posłusznie wykonała polecenie czarodzieja, tym samym odsłaniając łóżeczko, na którym był mały Harry, jeszcze bez blizny i okularów. Chłopak nie potrafił uwierzyć w to, czego właśnie był świadkiem. Jego własna matka, która go rzekomo uratowała, pozwoliła, aby został uśmiercony! Lord Voldemort od razu skierował różdżkę w stronę chłopca.

– Nie zabijaj Harry’ego, proszę – wyszeptała błagalnie, jednak nie zrobiła nic, aby przeszkodzić Voldemortowi.

Avada Kedavra! – Zielony promień klątwy uśmiercającej pomknął w stronę łóżeczka, gdzie spokojnie siedział chłopiec.

W tym momencie, rudowłosa kobieta, chcąc odsunąć się dalej, cofnęła się o kolejny krok. Nie interesowało ją życie syna. Liczyło się tylko to, aby ona przeżyła, jednak właśnie wtedy potknęła się o zabawkę leżącą na podłodze i niefortunnie przewróciła się. Nim upadła promień śmiertelnego zaklęcia uderzył w jej ciało. Lily Potter padła martwa nieświadomie zapewniając ochronę swemu dziecku, a Lord Voldemort zniknął…

Wspomnienie skończyło się, a Harry z powrotem znalazł się w pokoju razem z Avadą, a po jego głowie krążyło mnóstwo myśli. Chłopak momentalnie zbladł. Właśnie uświadomił sobie, że jego własna matka, świadomie pozwoliła go zabić. Przecież się odsunęła! Nie protestowała, nie sprzeciwiła się Voldemortowi! W tym momencie, Harry poczuł jak w jego serce wbija się ogromna szpila.

Zabolało.

Harry nie mógł uwierzyć, że jego rodzicielka byłaby do tego zdolna. W głowie mu się nie mieściło, że mogła na to pozwolić. Uratowała go przez przypadek! Jak matka może pozwolić na uśmiercenie własnego dziecka? No jak? Wtedy dotarło do niego, że nie była prawdziwą matką, a potworem – prawdziwym potworem. I jeszcze spiskowała z Dumbledore’em! Czyżby to ona pomogła mu zabić jego ojca? – zastanawiał się czarnowłosy, próbując to wszystko ułożyć w jakąś logiczną całość. Chłopaka przepełniała ogromna wściekłość na jego rodzicielkę. I to chyba Dumbledore zabił jego ojca! Nie Voldemort, jak myślał cały świat przez bajeczki dyrektora Hogwartu. Harry’ego ogarnęła niesamowita złość, a wobec Dumbledore’a poczuł nienawiść jeszcze większą, niż do tej pory. W tym momencie poczuł się jeszcze gorzej, niż wtedy, gdy zginał Syriusz, a cały jego dotychczasowy świat niemal legł w gruzach. Wspomnienie, które zobaczył chłopak całkowicie namieszało mu w głowie.

– To wszystko to prawda? – To pytanie wydawałoby się głupie, jednak chłopak nadal był trochę zdezorientowany. Po prostu, w głowie się nie mieściło to, co ujrzał.

– Po co miałabym kłamać? – odparła czarnowłosa pytaniem na pytanie.

Chłopak nie odpowiedział zupełnie nic. Przeczuwał, że to nie może być kłamstwem, czy kolejną intryga Voldemorta. Jeżeli chciał go zabić, Avada już dawno mogłaby tego dokonać, a fałszowanie wspomnień nie miałoby sensu.

– Harry – powiedziała cicho po chwili dziewczyna, gdy ten dochodził do siebie, te informacje jednak wywołały u chłopaka szok. – Jeżeli chcesz, jest ktoś, kto może ci wszystko opowiedzieć, co działo się lata temu i kim naprawdę byli twoi rodzice – oznajmiła spokojnie. – Nie mówię tu o moim ojcu – dodała szybko. Domyślała się, że chłopak nie ma ochoty na spotkanie z Voldemortem, który przez całe jego dotychczasowe życie był przecież śmiertelnym wrogiem. Jeszcze nie czas.

– Dobrze – powiedział spokojnie, zgadzając się na propozycję nastolatki. – Wolę mieć to wszystko za sobą – dodał chłopak, zastanawiając się, czy to już koniec rewelacji, czy może jest jeszcze coś bardziej szokującego. – Mimo wszystko chcę wiedzieć – dodał.

– Zaczekaj tu, nigdzie nie wychodź, bo jeśli cię ktoś zobaczy, może skończyć się spotkaniem z moim ojcem, a podejrzewam, że byś tego nie pragnął – ostrzegła Avada i szybko wyszła z pokoju, pozostawiając chłopaka samego ze swymi myślami.

Harry podszedł do jednego z okien, chcąc zobaczyć, co jest na zewnątrz. Widok wychodził na zadbany ogród. Minęło kilka długich minut, które jak na złość dłużyły się jeszcze bardziej. Przez ten czas, Harry mógł się trochę zastanowić i jakoś przyswoić sobie nowo nabyte informacje, choć przyszło mu to z wielkim trudem. Wybraniec zastanawiał się także, gdzie się znajduje. Ze słów Avady wynikało, że kręcą się tu śmierciożercy, oraz, że Voldemort jest w tym samym budynku. Nie napawało to Pottera optymizmem, choć nie zapomniał, że sam poszedł do paszczy węża.

Pokrótce córka Lorda Voldemorta powróciła, a za nią do pokoju wszedł Severus Snape. Harry nie spodziewał się ujrzeć akurat swojego profesora od eliksirów, nie był tym też zbytnio zachwycony, bowiem obaj za sobą nie przepadali, choć to stwierdzenie i tak już było ogromnym eufemizmem.

– Potter! – zdziwił się nauczyciel, widząc nastolatka. – Ty tutaj! – Najwidoczniej Avada jeszcze nie wytłumaczyła profesorowi, o co chodzi.

– Profesor Snape – przywitał się krótko nastolatek.

– Ud… – zaczął Mistrz Eliksirów, ale nastolatka natychmiast mu przerwała.

– Jeszcze nie – odparła krótko, domyślając się, co chce powiedzieć nauczyciel. – Jak mówiłam, mam do ciebie prośbę, Severusie. Opowiedz Harry’emu to wszystko, co powinien wiedzieć – poleciła Avada, jednocześnie prowadząc ich w kierunku czterech foteli znajdujących się w rogu pomieszczenia. Ręką nakazała im by usiedli, wyglądało na to, że zapowiada się na dłuższa opowieść.

Severus Snape spojrzał na dziewczynę, a potem zmierzył wzrokiem nastolatka, zastanawiając się, jakie myśli kryją się pod jego bujną czupryną i ile się już dowiedział.

– Czarny Pan wie, że tu jesteś, Potter? – zapytał nauczyciel. Nie wiedział, czy chłopak chciał do niego dołączyć. Odpowiedzi udzieliła jednak dziewczyna.

– Mój ojciec o niczym nie wie, Severusie. Harry zobaczył jedynie wspomnienie śmierci rodziców – oznajmiła, a nauczyciel natychmiast zrozumiał, że Harry nie został jeszcze przekonany. Severus musiał jednak przyznać, że był pod wrażeniem tego, że Avada tak szybko zdobyła zaufanie Wybrańca, że ten przybył z nią do siedziby Voldemorta. Zastanawiał się także, co siedzi w Harry’m. Snape zdawał sobie sprawę, że mimo wszystko chłopak nie jest pozbawiony zdrowego rozsądku i nie pchałby się w paszczę Węża bez powodu. Jak bardzo jego zaufanie wobec Dumbledore’a musiało podupaść, skoro jednak podjął to ryzyko?

– Pokazałam mu już wspomnienie – powtórzyła dziewczyna. – Resztę tylko ty, lub ojciec możecie mu dokładnie wyjaśnić. Jedynie wy wiecie o wszystkim tak dokładnie.

Nauczyciel skinął potwierdzająco głową w stronę córki Voldemorta. Severusa czekało ciężkie zadanie, biorąc pod uwagę fakt, że nastolatek nie darzy go sympatią.

– To będzie dłuższa opowieść, Potter – oznajmił Snape, nim zaczął cokolwiek wyjaśniać Wybrańcowi.


No nareszcie! Miałam mały poślizg, bo planowałam wstawić go kilka dni wcześniej, ale jest. Być może niektórzy będą nieco rozczarowani, bo w tym rozdziale nie ma praktycznie nic nowego, tylko poprawiona stara wersja, mam jednak nadzieje, że następnym to nadrobię, bo jest kilka zmian :) Dziękuję za Wasze opinie pod poprzednim rozdziałem. Do napisania, Niedoskonała. 

15 komentarzy:

  1. Nie czytałam pierwszej wersji twojego opka, więc wszystko jest dla mnie nowością. XD
    Zmień betę albo poradź jej, żeby trochę dokładniej czytała tekst, bo zgubiła kilka przecinków. Np. tutaj:
    „Tym razem młody Potter znajdował się w swoim pokoju(,) nudząc się niemiłosiernie”, „nagle wpadła mu do głowy pewna myśl, taka(,) która nie powinna pojawić się w jego umyśle”, „a książkę, którą podarowała mu Avada(,) znał już prawie na pamięć, bowiem bardzo często do niej zaglądał”. Tego jest więcej, ale nie będę wszystkiego wypisywać, bo to formalności.
    „Dopiero w te wakacje - a może nawet i wcześniej? - się to nasiliło” — wkradły ci się dywizy.
    Harry zdecydowanie nie grzeszy rozumem, bo już raz się przekonał (prawie na własnej skórze), czym może skutkować obcowanie z książką nieznanego pochodzenia, a zwłaszcza z taką, którą: a) ktoś celowo podesłał mu po bitwie w Departamencie Tajemnic, b) jest o czarnej magii. Aż dziwne, że nie pomyślał, że to jakiś śmierciożerca, ale to akurat można podciągnąć pod kanon, bo Harry nie zachowywał się zbyt rozsądnie w piątej, szóstej części, chociaż dziwi mnie, że któryś ze śmierciożerców albo sam Voldek, który kierował Avadą (ewentualnie ona sama), pomyślał, że Potter da się na to nabrać. Niby Czarny Pan uważał, że sukcesy Harry’ego to w dużej mierze kwestia szczęścia, ale za AŻ TAKIEGO idiotę go chyba nie miał. Chociaż zobaczymy, jak się to rozwinie, dopiero drugi rozdział, a ja już bym chciała piętnasty.
    Widzę, że zależy ci na uniknięciu oskarżenia o „imperatywowanie”, bo bardzo się rozwodzisz nad wyjaśnieniem, co i dlaczego dzieje się w głowie Harry’ego w związku z książką i czarną magią, ale zaczynasz się powtarzać. Dobrze, że o tym pamiętasz i nie rzucasz w czytelnika od razu stwierdzeniem „Harry’ego zafascynowała czarna magia, bo obraził się na Dumbledore’a. I chuj”, ale narrator nie musi kilka razy w każdym akapicie powtarzać, jak to Harry rozmyśla o czarnej magii.
    Borgina i BurkEsa, nie Borgina&Burksa, to „&” w tekście jest niepotrzebne, chyba że opisywałabyś szyld.
    „Przynajmniej mnie musiał za długo się tu kręcić” — „nie musiał”, literówka.
    Harry wybrał kilka książek, zapłacił i wyszedł, jak gdyby kupował podręczniki do szkoły. Czym się kierował, wybierając pozycje? Ile kosztowały? Czy wziął na chybił trafił? Pewnie Hermionie wybór poszedłby tak szybko, jak piszesz, bo prawdopodobnie znała różne mroczne tytuły, ale Harry nie za bardzo interesował się czytaniem, w sprawie czytania robił absolutne minimum (czyli podstawowe pozycje do szkoły, a i to nie zawsze). Chyba że w twoim opku jest inaczej, ale wtedy warto o tym wspomnieć (i np. takie zdanie wstawić w miejsce jednego z tych przedstawiających fascynację Harry’ego).
    Obawiam się, że w przypadku twojej bety brak przecinków w niektórych miejscach to nie kwestia przeoczenia, więc napiszę ci: jest to imiesłów przysłówkowy współczesny i należy przed nim stawiać przecinek. Zatem:
    „Jedna z nich siedziała wygodnie w fotelu(,) rozmawiając ze swą wieloletnią przyjaciółką, z którą znały się praktycznie od urodzenia”.
    I tak samo robisz, jeśli odwracasz szyk zdania. To może nie jest najlepszy przykład, ale: „rozmawiając ze swoją wieloletnią przyjaciółką, siedziała wygodnie w fotelu”.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie rozumiem twojego toku myślenia w sprawie Avady. Z jednej strony dajesz nam jednoznaczne przesłanki, czyją jest córką, ba, jak byk stoi w bohaterach na drugiej pozycji „Avada Riddle”, a narrator trzecioosobowy pisze coś takiego: „Avada, której nazwiska Gryfon nie znał nadal, a czarnowłosa na razie nie zamierzała się ujawnić”. Niestety musisz się zdecydować: czy bawisz się nie tylko z Harrym, ale i z czytelnikami, tworząc podejrzaną bohaterkę, której nazwiska nie chcesz na razie zdradzać, albo po prostu Harry nie ma pojęcia, kim jest dziewczyna, a czytelnicy tak. Już pomijając fakt, że wystarczy raz obejrzeć same filmy, żeby się zorientować, z kim dziewczyna jest spokrewniona — piszesz w narracji trzecioosobowej i takie zabiegi jak powyższe zdanie nie brzmią za dobrze. Jeśli nie chcesz nam zdradzać nazwiska Avady, po prostu spuść na nie zasłonę milczenia i w ogóle o nim nie wspominaj.
      Coś się u ciebie niedobrego podziało w wielkościach liter przy dialogach.
      „– Nie wiesz(,) kiedy wrócisz? – Z(z)apytała nagle czarnowłosa” — i po co ta czarnowłosa na końcu? Używanie koloru włosów i oczu do określania bohaterów jest w pewnym sensie oznaką nieporadności językowej, zwłaszcza jeśli tego nadużywasz. Kilka akapitów wcześniej był czarnowłosy w odniesieniu do Harry’ego. Nie bój się powtórzeń. Zauważyłam, że masz tendencję do wyszukanych synonimów, które czasami faktycznie fajnie mogłyby zagrać, ale zazwyczaj brzmią śmiesznie, bo widać jak na dłoni, że chciałaś po prostu uniknąć powtórzenia. Możesz użyć imienia, nazwiska, może pojawić się chłopak, jeśli występują dwie dziewczyny, może paść „ta druga”. A jeśli dziewczyna i chłopak, nie musisz pisać, kto jest podmiotem, bo widać po końcówce. Fakt, jeśli w co drugim zdaniu masz „Harry zrobił”, „Harry pomyślał”, „Harry zapytał”, też nie wygląda to dobrze, ale jeśli zdarzy ci się jakieś powtórzenie imienia czy nazwiska, brzmi to dużo naturalniej niż jakiś wyszukany synonim.
      Druga sprawa — wielkość liter w dialogach. Teraz na szybko nie mogę znaleźć dobrej strony, która fajnie by to wytłumaczyła (chociaż pamiętam, że wysyłałam ci coś z Językowych Dylematów, ale może nie było tam o zasadach wielkich i małych liter), więc ja spróbuję, choć nie za bardzo umiem w tłumaczenie. Podstawowa zasada jest taka: jeśli używasz czasownika oznaczającego mówienie tego, co przed myślnikiem, używasz małej litery. Jeśli Harry wykrzyczał, wymruczał, wyszeptał, wypowiedział, rzekł, zapytał, odpowiedział, „wywzdychał” tę wypowiedź, używasz małej litery, a na końcu dajesz kropkę, ewentualnie, jeśli coś postanowił dodać, po pauzie piszesz drugie zdanie i tyle. Jeśli chcesz, żeby to „powiedzenie Harry’ego” było wtrąceniem (w sensie — przerwało jego wypowiedź), nie stawiasz kropki i wygląda to tak:
      „— Myślę jednak, że — dodała z figlarnym uśmieszkiem — razem z Mattem szybko się z tym uporamy”.
      Jeśli używasz innego czasownika, masz dwie opcje. Jeśli używasz dużej litery, oznacza to, że postać powiedziała coś, później zaczęła coś robić, a dopiero potem znów coś powiedziała. Np.:
      „– Czarny Pan dał nam tydzień. — Usiadła i założyła nogę na nogę. — „— Myślę jednak, że razem z Mattem szybko się z tym uporamy”. Można jeszcze stosować małą literę (jak w drugim przykładzie z czasownikami oznaczającymi mówienie), i wtedy oznacza to, że postać robiła to coś w trakcie całego mówienia, ale moim zdaniem w tym ostatnim przypadku lepiej nie eksperymentować, bo niewiele wypowiedzi i „robień” wpasuje się tak, żeby dobrze brzmiało, w takiej sytuacji można napisać całą wypowiedź normalnie i po pauzie dodać, że „mówiąc to, bawiła się włosami”. Albo takie zdanie od nowego akapitu. Jak sobie zamarzysz. XD Mam nadzieję, że jest to chociaż trochę zrozumiałe.

      Usuń
    2. Trochę za dużo ekspozycji. Ostatnie zdanie (tego od „Czarny Pan dał nam tydzień”) jest jak tłumaczenie niezbyt ogarniętemu Czytelnikowi wszystkiego krok po kroku, a wystarczyłoby napisać, że Avada albo jej przyjaciółka zaczęła się wiercić ze zniecierpliwienia, bo nie mogła doczekać się wezwania (albo wręcz przeciwnie — była spokojna, bo Czarny Pan spóźniał się z wezwaniem) — w jeden i drugi sposób pokazuje, że niedługo prawdopodobnie Voldek wezwie jedną z dziewczyn przed swoje oblicze, ale ten drugi dodatkowo może powiedzieć czytelnikowi, jak dziewczyna nastawia się na to spotkanie.
      Nie chcę, żebyś pomyślała, że ci coś narzucam, absolutnie, ale widzę, że przez trzy teksty idziesz tym samym schematem, który (jasna sprawa) czasami sprawdza się dobrze, ale czasami brzmi kiepsko, bo nienaturalnie wydłuża zdania, więc pomyślałam, że podrzucę ci jakieś inne rozwiązania.
      „Nie kwestionuje jego decyzji” — kwestionujĘ, panie złoty, czy beta wniosła coś do tego tekstu poza podpisem?
      Piszesz, że Harry uczył się czarnej magii z widocznymi efektami. Co to były za efekty? Kiedy opisujesz jakąś scenkę, dodajesz mnóstwo niepotrzebnych informacji, zdarzają się ekspozycje — to są rzeczy, bez których rozdział mógłby się obejść, ale kiedy streszczasz kilka dni Harry’ego, wspominasz, że coś zrobił w kierunku zgłębienia czarnej magii (poza kartkowaniem podręcznika), ucinasz temat. I nie ma w tym nic złego, jeśli chcesz zostawić takie kąski dla czytelnika na później, ale po co w takim razie te nieistotne informacje i kręcenie się dookoła fascynacji Harry’ego, tylko zmieniasz synonimy.
      Ciekawi mnie, dlaczego Avada nie wymyśliła żadnego nazwiska. Skoro i tak trafi do Hogwartu, McGonagall wyczyta ją przy całej szkole, więc jeśli dziewczyna ma jakieś nazwisko, którym posługuje się, żeby (ewentualnie) nie zdradzać powiązania z ojcem, Harry i tak się dowie. A jeśli nie ma, to i tak za kilka tygodni padnie to oczekiwane „Riddle”. XD Chyba że Avada zamierza tak przez ten czas opętać Harry’ego, że później będzie mu już wszystko jedno, a teraz mógłby EWENTUALNIE mieć coś przeciwko być-może-przyszłemu beznosemu teściowi. XD
      Do tej pory brak przecinków (dużo więcej, niż zdążyłam wypisać), a teraz pojawiają się nadprogramowe:
      „Przez ten krótki czas, czarna magia” — bez przecinka.
      Nie czuję tej fascynacji. To są tylko puste słowa narratora, któremu mamy uwierzyć na słowo, że Harry’emu nauka idzie szybciej. Że go to ciekawi. To tak, jak z pierwszymi rozdziałami początkujących autorek w wieku podstawówkowym. Bohaterka jest uczynna, inteligentna, towarzyska i czasami wredna. I to tyle z przedstawienia postaci, nie mamy żadnych scen, w których znajdziemy dowody na słowa autora. Tu jest podobnie, ale sprawniej napisane. Narrator nam mówi, że Harry’ego czarna magia cholernie fascynuje (ohoho, i to do wielokrotnie do porzygu), ale nie wspomina, żeby chłopak siedział po nocach i studiował kupione tomy, żeby czuł się bardziej wyjątkowy dzięki temu, że on się do tego przekonał, a jego przyjaciele nie. Nic nie ma o doznaniach fizycznych, które — jak wiemy z kanonu — towarzyszyły czarodziejowi, jeśli tylko przebywał niedaleko innego władającego taką mocą. Harry wielokrotnie wspominał, że czuł bijącą od Dumbledore’a aurę siły i spokoju. Od Voldemorta nieprzyjemną, bolała go od tego głowa i paliła blizna. Harry jest obdarzony tarczą ochronną Lily, tą słynną miłością, która (jako przejaw tej białej, najczystszej magii) gryzła się z naturalnym wrogiem — czarną magią. Może jakiś randomowy młody czarodziej nie byłby na to tak otwarty, ale Harry z samą tarczą ochronną od Lily mógłby przeżywać coś niesamowitego. Może to coś by go bolało, bo byłaby to walka dwóch rodzajów magii — białej od Lily i czarnej, która dopiero się w nim zakorzenia. Pomyśl o tym, moim zdaniem byłoby to dużo bardziej prawdziwe niż kolejne „chłopak wiedział, że nawet gdyby chciał, nie potrafiłby się od tego uwolnić”. To są ogólniki.

      Usuń
    3. Ten akapit, w którym opisujesz „kuszenie” przez książkę, jest jak najbardziej okej i właśnie tego mi brakuje w poprzednich. Konkretu. Nie podoba mi się to, co Harry zamierza zrobić. I bynajmniej nie dlatego, że mam jakiś wielki sentyment do Zakonu, wręcz przeciwnie, a sposób myślenia Pottera uważam za głupotę i kompletny brak rozsądku, jednak ten akapit bardziej mnie przekonuje niż cała reszta filozofii z góry.
      Nazwisko Dumbledore’a się odmienia, w tym przypadku („Chciał się zemścić na Dumbledore”) będzie „Dumbledorze”.
      I znów to słońce wielką literą. Nie ma takiej potrzeby. XD
      „…zniknęło za horyzontem(,) a większość ludzi” — naprawdę pomyśl nad zmianą bety, to są podstawowe zasady interpunkcji, które osoba szczycąca się mianem bety powinna znać i takie błędy wyłapywać w sekundę.
      Okej, przenosimy się do Hogwartu i wpadamy na (hehe) dropsy do Dumbledore’a. Lupin był przemieniony, że narrator postanowił nas poinformować (jeszcze przed imieniem i nazwiskiem), że tamten jest wilkołakiem? Chyba jednak nie, bo mówi. Aha, i jeszcze te nieszczęsne synonimy. Jak wilkołak od biedy ujdzie (ale raz, nie w każdym akapicie), tak „były nauczyciel”… I uciekając przed powtarzaniem imion, nagminnie piszesz „wilkołak”. O, np. w tym fragmencie:
      „– Nie, jeśli mnie z niej zwolnisz – wyjaśnił wilkołak.
      – Moja odpowiedź brzmi: nie – odpowiedział chłodno. – Nie zwolnię cię z niej. Nie mogę tego zrobić. Tak będzie lepiej.
      – Lepiej dla ciebie, tak? – Syknął zirytowany wilkołak”.
      I później jest podobnie, ale bez sensu wklejać.
      Dobra, tak śmieszkujemy z profesora Dropsa, ale tak naprawdę to był tylko jeden jedyny fragmencik, który Rowling rzuciła pewnie tylko dlatego, żeby od jego pierwszego wystąpienia pokazać, że to niekonwencjonalny czarodziej (i faktycznie jest jednym z niewielu bohaterów, którzy są wielowymiarowi), a prawie każdy autor fanfika (zwłaszcza jeśli chce przedstawić Dumbledore’a w złym świetle) musi wciskać dyrektorowi te dropsy do każdego zdania, jakby Dumbledore łykał je garściami. XD
      Zaraz. Dumbledore zabił Lupina? Hmm, no… Hmm. Tego się nie spodziewałam. Jestem kompletnie zaskoczona, bo jednak to Lupin. A tamto to Dumbledore. Twoje postacie naprawdę są non-canon. Nie mam z tym problemu, ale trochę mnie gryzie, że nie przedstawiasz motywów działania tych bohaterów, więc tylko pozostaje mi mieć nadzieję, że teraz dużo namieszasz, żeby później powoli nam rozjaśniać. Będę na to czekać, bo zachowanie Dumbledore’a i Lupina (nawet jak na non-canon) jest mocno dziwaczne, nie pozostawiasz miejsca na domysły (w końcu ciężko usprawiedliwić Dumbledore’a mordującego z premedytacją i bez sekundy zawahania jednego z wierniejszych pomocników).
      „Dumbledore nie wiedział jednak, że Remus jedynie blefował, że wcale by tego nie uczynił. Wilkołak miał nadzieję, że zmusi to Albusa do powiedzenia prawdy Harry’emu, jednak przeliczył się bardziej niż mógłby się spodziewać. Teraz nie zrobi już nic” — ta ekspozycja jest totalnie niepotrzebna, a przynajmniej w tym miejscu. Skoro nie chcesz trzymać czytelnika w niepewności i od razu wykładasz kawę na ławę, mogłaś to umieścić np. tam, gdzie Lupin wkręcał Dumbledore’a, wtedy brzmiałoby naturalniej.
      „Gdy był już,(bez przecinka) jako tako ogarnięty, podszedł do okna” — podobnie tutaj, to „jako tako ogarnięcie” może zabrzmieć w narracji pierwszoosobowej, która stanowi znaczną część kreacji bohatera, który opowiada historię, ale w trzecioosobowej (zwłaszcza takiej, jak ty tu próbujesz prowadzić — trochę patetycznej i formalnej) to przegadanie.

      Usuń
    4. „Harry zauważył, że dziewczyna trzyma rzeczoną gazetę w swej dłoni” — nie musiałaś pisać, że gazetę trzymała w swojej dłoni, toć przecież pojmujemy, że nie trzymała gazety w dłoni Dudleya. :) Ale nie wkleiłam tego, żeby mówić o dłoni, a o czasie. Jeśli decydujesz się na czas przeszły, trzymaj się go. Trzymanie gazety przez Avadę nie jest czymś stałym i względnie pewnym (jak to, że Hogwart jest szkołą dla czarodziejów i czarownic, a do szkoły podstawowej idzie się po przedszkolu), więc czas przeszły.
      Bardzo to wszystko dziwne, że Harry mimo wszystko uwierzył dopiero co poznanej dziewczynie, która ma podejrzane imię, pochodzenie, nie chce zdradzić nazwiska i najprawdopodobniej popiera filozofię śmierciożerców. Mam wrażenie, że wykreowałaś Pottera na człowieka, który jest niespełna rozumu, dla którego Dumbledore odpowiada tak samo za śmierć Syriusza, jak i za śmierć Lupina. Mogę śmiało stwierdzić, że czarna magia pomieszała mu w głowie i chłopak ma omamy.
      Nie zgadzam się z tym, że typowe dla Voldka byłoby nazywanie ewentualnego bękarta imieniem od Niewybaczalnego Zaklęcia, Voldzio musiałby być idiotą, aczkolwiek jest jedna rzecz w tej scenie, która pozytywnie mnie zaskoczyła. Wplotłaś jedną z bardziej prawdopodobnych teorii fanowskich, jaka istnieje (przynajmniej moim zdaniem). Faktycznie krew Harry’ego sprawiła, że Voldemort mógł go dotknąć, w końcu po to kazał go porwać. Żeby w pewnym sensie naprawić błąd, który popełnił, zabijając Lily, chyba że na domu Petunii ciążyło jeszcze jakieś zaklęcie. Niemniej jednak prywatnie podoba mi się to wytłumaczenie.
      Ale ten tekst o wymiotowaniu po pierwszej teleportacji mogłaś jednak zostawić filmowemu Dumblowi. XD
      „– To jak nas tu teleportowałaś? – zdumiał się chłopak. – Czary ochronne działają chyba też na teleportacje, nieprawdaż? – Zapytał zaskoczony, jednak jego uwaga była słuszna.
      – Przywileje córki Lorda Voldemorta” — raczej imperatyw. XD Aczkolwiek gratki dla Harry’ego, jakaś odrobina rozumu pod tą (hehe) czarnowłosą kopułą mu została.
      Okej, coś mi się tu nie klei. Skoro Avada zabrała go do apartamentu śmierciożerców tylko po to (początkowo), żeby pokazać mu jakieś wspomnienia, dlaczego nie mogła tego zrobić na jakimś neutralnym gruncie? Niekoniecznie na placu zabaw, ale może gdzieś na Pokątnej? Gdziekolwiek. Przecież to mogła być pułapka, to już nie jest bratanie się z córką oprawcy rodziców, a wejście do paszczy lwa i posmyranie go po migdałkach. I o ile fabuła jest jaka jest, non-canon, więc jestem przygotowana na duże zmiany, tak zachowanie Harry’ego jest po prostu nieadekwatne do sytuacji, kompletnie nielogiczne. I nie mówię tu o kanoniczności. Każdy względnie kontaktujący z rzeczywistością człowiek nie dałby się zaprowadzić do miejsca, gdzie na sto procent (w jego mniemaniu) czeka go śmierć. Skąd Harry wie, że Avada nie zamierza go wydymać?
      Ja tu chyba zaraz zezgonuję. „Wszędzie było ciemno, a noc była bardzo cicha..” — dlaczego na końcu tego zdania są dwie kropki? Dlaczego twoja beta tego nie wyłapała? Mamy prawo albo do jednej, albo do trzech kropek, dwie kropki (które nie są dwukropkiem) w takim wydaniu nie mają prawa do życia, nie obchodzi mnie, czy ktoś nazwie mnie interpunkcyjną rasistką. Po prostu nie i koniec.
      Aha, czyli poszłaś w tę stronę. James śmierciożerca, Lily również. Wszystko okej, tylko jakim cudem James pojawił się podczas pojedynku Harry’ego i Voldemorta na cmentarzu, skoro to nie Voldek go zabił? Był cieniem duszy Pottera, dlatego się pojawił.
      Voldemort ciskający zaklęciami oszałamiającymi? Nie chciał marnować czasu na Dumbledore’a, ale przecież co za różnica, czy użył Drętwoty, czy Avady? Dla Voldzia i podobnych mu magów to żadna różnica.

      Usuń
    5. Fragment z upadkiem Evans wykręcił mi mózg, nie wiem, co o tym myśleć. O ile przetrawienie OOC Lily nie jest trudne, tak jej potknięcie się o zabawkę jest tak mega głupią śmiercią, że prawie zobaczyłam, jak imperatyw podstawił Lily nogę, żeby się wyglebiła. I dlaczego Voldemort zniknął, skoro Lily nie zginęła dobrowolnie? Przecież w tym zaklęciu ochronnym chodzi o DOBROWOLNE oddanie życia (lub samą chęć) za drugą osobę. I skoro zaklęcie odbiło się od Lily, dlaczego Harry ma bliznę? Nie tylko w serce Harry’ego wbiła się szpila.
      Po tym wspomnieniu mam nadzieję na taki obrót zdarzeń:
      „– Po co miałabym kłamać? – O(o)dparła czarnowłosa pytaniem na pytanie.
      – Bo jesteś córką mojego wroga. Drętwota – skwitował beznamiętnie Harry, a dziewczyna padła na podłogę”.
      Pojawienie się Snape’a ukoiło moje serce, bo naprawdę po tym wspomnieniu zaczęłam oczekiwać Voldka z herbatą i ciasteczkami na tacy. Historia opowiedziana przez Snape’a może być ciekawa i czekam na nią, aczkolwiek trochę się obawiam, że akcja poleci za szybko. Z taką zmianą kanonu (zwłaszcza że do tej pory kanon pozostał — przynajmniej w dużej mierze — niezmieniony, był pojedynek z Voldkiem i tak dalej, więc wszystkie zdarzenia z HP4 miały miejsce, z HP5 także) trzeba uważać, bo jeśli za bardzo pędzisz, wygląda to nienaturalnie i wszędzie czuć smród imperatywu. Inaczej ma się sprawa, kiedy zmieniasz wszystko od początku, wtedy zupełnie inne zdarzenia kształtują psychikę bohatera i robią z niego innego człowieka, a wygląda na to, że twój Harry nie miał wcześniej za bardzo okazji, żeby się zmienić. Czekam na kolejny rozdział i życzę zapału. Pomyśl nad tym, co pisałam odnośnie przecinków i innych formalności.
      http://dark-love-riddle.blog.onet.pl/

      Usuń
    6. Dziękuję, błędy starałam się poprawić. Co do bety, zawsze była niezawodna do tej pory, ale trójkę podesłałam innej osobie, aby zyskać na czasie. Zobaczymy jak to wyjdzie : )
      Owszem, Czytelnik ma świadomość, że Av jest córką Voldemorta. W bohaterach umieściłam te główniejsze postacie, które pojawią się do rozdziału chyba14, czyli te, które były kiedyś. Hmm, nie pomyślałam, że może to wprowadzić zamęt wobec nowych Czytelników. Harry natomiast nie ma świadomości kim Av jest. Ma swoje podejrzenia, że prawdopodobnie jest córką jakiegoś śmierciożercy, ale póki, co gra głupiego.
      Co do tych wszystkich „czarnowłosych”, „blondwłosych” to moje takie zboczenie, którego próbuję się pozbyć. Dawniej nagminnie sypałam jeszcze „szarookimi” i innymi „okimi”. Mam świadomość, że nie powinno się tak za bardzo pisać, ale jakoś to się we mnie zakorzeniło, bo lubię w ten sposób określać postacie, zamiast używać np. imienia. Jest to też mój sposób na staranie się unikać powtórzeń związanych z częstym używaniem imienia, czy nazwiska, które dawniej popełniałam naprawdę nagminnie. Tak samo, jak zakorzeniło się we mnie „Słońce” xD. Próbuje nad tym wszystkim pracować. I nad przecinkami też. Dawniej było gorzej. O ile ortografii udało mi się wyuczyć, choć nie powiem, czasami nadal zdarzają mi się mimowolne, dyslektyczne odchyły ( swoją drogą, nie traktuję tego jako argument, że mam dysleksję i mam prawo popełniać błędy, o nie!), to jednak przecinki w moim wydaniu bardzo często żyją swoim własnym życiem i jedyne, co mogę zrobić, to dalej sprawdzać po kilka razy swoje wypociny i próbować je opanować. :P
      Podsyłałaś, swoją drogą bardzo fajna stonka i trochę sobie ją przejrzałam. Czytałam też i dialogach właśnie, ale dzięki za wytłumaczenie. : )
      Heh, nie mam pojęcia, co ludzie mają do tych dropsów xD. W niektórych opkach to za każdym razem chce wszystkich nimi częstować, jakby już dawno przedawkował i teraz wciska innym xD. Ja tam wtrącam, gdzieś okazjonalnie.
      Zabił Lupina. I jestem pewna, że jeszcze kilku(nastu?) rzeczy się nie spodziewasz. Namieszam, Lupin ma trochę inną rolę niż w kanonie, tak samo ma się z resztą Huncwotów, relacje ze Snape’m i Lily nie jest krystaliczna. Namieszam, myślę, że nawet bardzo. Być może niektóre rzeczy wydadzą się mniej logiczne, jak patrzę na to z perspektywy czasu, choć starałam się je bardziej uzasadnić niż dawniej, ale pasują mi do zburzenia światopoglądu Harry’ego… Ale to w następnym rozdziale.
      Co do tego, że poszedł za Avadą, zaryzykował. Spotykał się z Avadą, która mogła go zabić wcześniej, choć nie wiedział, gdzie go przeniesie, to tak jakby, cały czas był w zagrożeniu, no potem może większym.
      Kolejna kropka musiała mi się przypadkiem nawinąć.
      Cmentarz i pojawienie się Jamesa… Hmm.. i to jest kolejna, wydająca się błaha rzecz, której rzeczywiście nie przemyślałam, do czego przyznaje się bez bicia, ( tudzież „cruciatusowania” xD ). Jak się okazuje, jest wiele rzeczy, których do końca nie przemyślałam ;c.
      Spadasz mi z nieba ze swoją krytyką i wszystkimi radami, naprawdę, za co dziękuję.

      Usuń
  2. Jestem w ogromnie głębokim szoku! Nigdy nie spotkałam się z tak ciekawą historią, całkowitym przeciwieństwem.. wszystkiego! Niesamowite jak udaje Ci się wymyślić tak interesujące sytuacje, a także zmienić cały kanon!
    Lily jako zdrajczyni, Dumbledore praktycznie tak zły jak Voldemort w pierwowzorze.. Avada - córka! Voldemorta.. No nic, czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział!
    Pozdrawiam cieplutko! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kanon zmieniałam od zawsze, nie lubię się ograniczać do kanonicznych wydarzeń :D Cieszę się, że Ci się podoba i również pozdrawiam :)

      Usuń
  3. Zanim przejdę do „ważniejszej” części komentarza, muszę napisać, jak bardzo się cieszę, że postanowiłaś wrócić do tego opowiadania. Nie będę ukrywać, że miałem ochotę Cię rozszarpać i obrzucić kilkoma niecenzuralnymi epitetami, kiedy dowiedziałem się, że zawieszasz tę historię. Nie znoszę niedokończonych tekstów, ale na szczęście masz szansę się zrehabilitować. :D

    W zasadzie niewiele pamiętam z pierwszej wersji tej historii, czasami mam tylko jakieś przebłyski, mimo to czuję, że próbujesz przyspieszyć fabułę. Rozumiem motywy, którymi się kierujesz, ale może warto by było trochę zwolnić? Chociażby ze względu na nowych czytelników?

    Ponieważ Frozenka bardzo wnikliwie analizuje Twój tekst i wyłapuje błędy zdecydowanie lepiej niż beta (wybacz, Nargla), postaram się skupić przede wszystkim na treści.

    Podpisuję się pod komentarzem Frozenki, bo w zasadzie napisała wszystko to, co ja chciałem napisać. Od siebie dodam tylko tyle, że Harry chyba poślizgnął się pod prysznicem i zarył głową w brodzik. Naprawdę nie oczekuję od niego wiele, ale kompletnie go pojebało, żeby tak szybko zaufać Avadzie. Rozumiem, jest zły na dropsa, przeżywa śmierć Syriusza itd., no ale bez przesady.

    Szkoda mi Remusa. Może nigdy nie był moim ulubionym bohaterem, mimo to nie cieszę się, że umarł. Łatwiej byłoby mi pogodzić się z jego śmiercią, gdybyś zabiła go później. xd

    Bardzo jestem ciekawy, w jaki sposób poprowadzisz tę historię. Intrygują mnie zapowiadane przez Ciebie zmiany, poza tym mam na uwadze fakt, że niekanoniczne opowiadania zawsze czymś zaskakują. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. :)

    Pozdrawiam! :D

    PS Zapraszam również do siebie. Co prawda dawno nie opublikowałem niczego nowego, ale może znajdziesz coś, z czym nie miałaś okazji się jeszcze zapoznać. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oh, nie Ty jeden xD Sama miałam ochotę się rozszarpać, bo chcę wreszcie coś doprowadzić do końca^^.

      Nie przyspieszam zbytnio, ogólna fabuła jest prawie zostawiona, niektóre rzeczy tylko pozmieniałam i starałam się wszystko lepiej napisać :) Może też tak to wyglądać, bo rozdziały są dłuższe :) Choć przyznam, chciałbym już publikować te dalsze rozdziały, których jeszcze nie było i wydarzenia, które siedzą mi w głowie :D
      Oj tak, Frozenka spadła mi z nieba, zdecydowania :) Trójkę wysłałam do sprawdzenia innej osóbce, zobaczymy jak to wyjdzie :)
      Będę trochę mieszać, mam nadzieje, że zostanie to odebrane pozytywnie, ale cóż, zobaczymy :)

      Nawet zaglądałam ostatnio do Ciebie, bo bardzo Twoje opowiadanie mi się podoba. Informację widziałam xD. Teraz to ja mam ochotę na rozszarpywanie innych, ale cóż :D

      Również pozdrawiam!

      Usuń
  4. Hej,
    buu Remus,  czemu, och czemu,  mógł nic nie mówić, ale i tak jego śmierć sprawiła, że poznał prawdę, czyżby wtedy Cathy chciała mu powiedzieć, że jest jego siostrą, jak się okazało James był śmierciożercą...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  5. Uffuf! Udało mi się przeczytać kolejny rozdział.
    Więc tak, wiele się nie wyjaśnia, choć mimo to dużo. Avada okazuje się być córą Czarnego Pana, co poniekąd było oczywiste - ulubione zaklęcie Voldzia. Nawet Harry tak ponyślał. ;) Zaczyna się tu twotzyć całkiem cirkawa, zawiła i jakże przewrotna intryga! Na każdym kroku wychodzą jakieś paskudne kłamstwa, które jak widać były świetną maską do tego by Wybranirc od samego początku był po stronie Albusa. Jak mniemam szykujesz tu jakąś niezłą jazdę bez trzymanki xD Choć jesteś tu bardzo non cannon to śmiem zauważyć, że Potter widział swojego ojca jeszcze w pierwszej klasie, gdy po raz pierwszy przyszło mu stawić czoła Voldemortowi, mianiwicie w lustrze (wybacz, że nie przytoczę nazwy, ale nie chcę jej przekręcić).
    Więc Dumbledore okazuje się być nie tylko kłamcą ale i mordercą nie Jamesa i... Remusa! Na bogów zabił bez mrugnięcia okiem i od tak rzucił podejrzenie na śmierciożerców. Co się tutaj dzieje?! OH my... I ktoś taki prowadzi wielki i zacny Hogwart.
    Na koniec córka Toma prowadzi go do kryjówki gdzir przebywa tatuś, pokazuje wspomnienie ojca, a później sprowadza profesora "Smalca", ba ma nawet zadanie przekabacić go na swoją stronę, czyż nie?
    Na koniec pytanie, retorycznie, wiem, bo nie zdradzisz mi tego, na tym polega opowiadanie. Czy rudzielcowata Cathy jest spokrewniona z Potterem? Siostra?! Kuzynka?? A ja bym już chciała to wiedzieć :p

    Błędy, które znalazłam:
    "Mimo tego mrok(u) i obskurnego miejsca wcale nie przeszkadzały Harry’emu"
    "– Nie(,) jeszcze nie zdążyłem – odparł Harry, zerkając na złożonego Proroka"

    Tak jak poprzednim razem, gdy tylko dopadne wolny czas przeczytać kolejny rozdział.
    Tym czasem pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Harry, czytający książkę o czarnej magii? Wciąż nie mogę się temu nadziwić. Avada, dość oryginalne imię :) Polubiłam tą dziewczynę i mam nadzieję, że jej nie zabijesz... No i ta Lily, skąd ty bierzesz te wszystkie pomysły?

    OdpowiedzUsuń
  7. Tego to ja się nie spodziewałam. Strasznie mi żal Remusa :( Cholerny Dumbledore! Mam nadzieję, że to zapłaci!
    To, że James był Śmierciożercą nie zaskoczyło mnie tak bardzo, jak to, że Lily okazała się kłamliwą zdrajczynią, dbająca tylko o siebie (W sumie to ja jej nigdy nie lubiłam).

    OdpowiedzUsuń