Rozdział zbetowany przez Carrie ♥
Severus Snape odesłał już Ślizgonów, a drzwi dopiero co zdążyły się zamknąć za jego synem. Choć nauczyciel nie dawał niczego po sobie poznać, martwił się bardzo o nich wszystkich, zwłaszcza o Matta. Plany Dumbledore’a były wyjątkowo niebezpieczne. Miał także świadomość, że nie czas był teraz na zamartwianie się i rozmyślanie nad szalonymi ambicjami tego przeklętego głupca. Musiał coś wymyślić, aby zapewnić bezpieczeństwo wychowankom, ale najpierw powinien zdać relację Czarnemu Panu. Severus podszedł do kominka i wziął z gzymsu pudełeczko z proszkiem Fiuu. Mężczyzna wsypał garść do płomieni, które po chwili zabarwiły się na zielono, a potem wyszedł z kominka w salonie Malfoyów. Jako jeden z nielicznych miał bezpośrednie połączenie swojego paleniska z ich domem, choć rzecz jasna Dumbledore o tym nie wiedział, a i on sam zabezpieczył je odpowiednimi zaklęciami.
W pomieszczeniu nikogo nie było, dlatego też śmierciożerca od razu skierował się w stronę pokoi, które zwykle zajmował Lord Voldemort. Mężczyznę ze szkarłatnymi oczami zastał w jego gabinecie.
– Severus, miałem zamiar cię dzisiaj wezwać – powiedział Czarny Pan jak zwykle chłodnym tonem, który sprawiał, że człowieka przechodziły ciarki i strach przenikał do szpiku kości, choć na hogwardzkim nauczycielu nie robiło to już wrażenia. – Jakie wieści mi przynosisz? – zapytał z zainteresowaniem, wpatrując się w jednego ze swych najwierniejszych popleczników.
– Dumbledore rozpoczął polowanie na młodych śmierciożerców – poinformował spokojnie Severus.
– Co ten starzec wymyślił? – zapytał Lord, mierząc wzrokiem swego szpiega. Niebezpiecznie zmrużył oczy, co nie spodobało się jego rozmówcy, gdyż ten widział, iż ten gest nie oznacza niczego dobrego.
– Dumbledore postanowił zorganizować w Hogwarcie zawody międzydomowe dla uczniów z szóstego i siódmego roku – zaczął od razu wyjaśniać Snape. – Flamel zasugerował, że to większy plan na pozbycie się dzieci śmierciożerców, jednak nie wierzyłem w to, zwłaszcza że o niczym nie miałem pojęcia. Losowanie zawodników prawdopodobnie zostało ustawione, wybrano śmierciożerców i tych, którzy otwarcie z tobą walczyli, panie – wyjaśniał Snape.
– Kto z naszych jest wybrany? – zapytał Lord.
– Malfoy, Lestrange, Avery, Leyliss, Parkinson, Evans, Nott, mój syn i twoja córka, panie – odparł natychmiast Severus, wymieniając nazwiska młodocianych śmierciożerców. – Udało mi się dowiedzieć, że przeszkody mogą doprowadzić do śmierci, tak jak w przypadku Turnieju Trójmagicznego – dodał Snape.
– Wyjaśnij mi Severusie, dlaczego o planach Dumbledore’a dowiadujesz się jako jeden z ostatnich, skoro tak ci ufa?
– Nie wiem, mój panie – powiedział Mistrz Eliksirów. – Być może obawiał się, że będę chciał chronić uczniów – wyjaśnił Snape. – Wszystko odbywało się w ścisłej tajemnicy.
– Czyżby przestał ci ufać, Snape – syknął Czarny Pan złowieszczo. – Crucio! – kolejny syk opuścił usta Lorda Voldemorta, a z różdżki, którą dzierżył w dłoni, wydobył się czerwony promień, który natychmiast uderzył w mężczyznę będącego przed obliczem Lorda. Na twarzy Mistrza Eliksirów pojawił się grymas bólu, potem ten upadł na chłodną posadzkę, wijąc się w agonii. W końcu Czarny Pan łaskawie przerwał zaklęcie.
– Masz szczęście, że jesteś mi potrzebny nie tylko do szpiegowania Dumbledore’a, bo ostatnio mnie zawodzisz – syknął Lord, gdy mężczyzna usiłował wstać, co w końcu mu się udało. – Jak najszybciej zaczniesz warzyć eliksir, wszystkie składniki są we dworze – polecił Lord.
– Jak sobie życzysz, panie – odparł uniżenie Severus, widząc, iż jego pan jest dziś w parszywym nastroju, a raczej bardziej parszywym niż zazwyczaj.
– Możesz odejść, jeśli to wszystko, co masz mi do powiedzenia, Severusie – odprawił go Lord, nie zawracając sobie nim więcej głowy.
***
Harry i Avada w o wiele lepszych nastrojach powędrowali razem do Pokoju Wspólnego Slytherinu, co wywołało falę zdumienia wśród ich przyjaciół, którzy wiedzieli, że ta dwójka przestała ze sobą rozmawiać, a teraz ich wzajemne zachowanie i spokój na ich twarzach zwiastowało jakby jakaś zmianę.
– Wszystko w porządku między wami? – dało się słyszeć podekscytowany głos Catherine, która się nagle poderwała, na czym ucierpiała broda Malfoya, w którego dopiero co wtulała się dziewczyna. Malfoy cicho syknął, ale jego dziewczyna natychmiast posłała mu przepraszające spojrzenie i od razu skierowała swój wzrok na brata i przyjaciółkę.
– Nie musisz się martwić, Cathy – powiedział spokojnie Harry, a potem oboje z Avadą wymienili delikatny uśmiech.
– Może skoro jesteśmy już w komplecie, zaszyjemy się w jednym z dormitoriów i obmyślimy jak mamy poradzić sobie z resztą szkoły podczas tych zawodów? – zasugerował nagle Matt.
– Co masz na myśli? – zapytała Hermiona, spoglądając na swojego chłopaka z zainteresowaniem. Doskonale znała ten jego wyraz twarzy, oznaczało to, iż ma jakiś genialny plan i nie może doczekać się, aż przedstawi go światu.
– Przecież te Gryfiaki Dumbledore’a i cała reszta nie mogą mieć nad nami przewagi – stwierdził.
– Matt ma rację – dodał Harry. – Trzeba coś z tym zrobić.
Nott popatrzył to na Hermionę, to na Matta, a potem także i on się odezwał.
– Jak widzę te wasze uśmiechy, to wiem, że któreś z was ma jakiś iście genialny plan – stwierdził wpatrując się w parę, która zazwyczaj pełniła rolę ich mózgów.
– On coś wymyślił – rzuciła Hermiona. – I nie może doczekać się aż wam powie – dodała, choć i ona sama była ciekawa. – Idziemy do dormitorium? Nigdy nie wiadomo, czy ktoś stąd mu nie doniesie – dawna Gryfonka rozejrzała się po osobach, które siedziały najbliżej ich paczki.
Przyjaciele podnieśli się ze swoich miejsc i skierowali się w stronę dormitorium chłopaków, bowiem mogli tam w spokoju porozmawiać. Avada natomiast zatrzymała się i omiotła pokój spojrzeniem, dostrzegając poszukiwaną osobę, mruknęła przyjaciołom, że zaraz do nich dołączy, a potem podeszła do grupki uczniów z siódmego roku, którzy przebywali w kącie pokoju. Od razu ucichli widząc, że córka Lorda Voldemorta do nich podeszła. Tak naprawdę dziewczyna wzbudzała strach samym swoim istnieniem już wtedy, gdy była spokojna, a co dopiero w momencie, gdy targały nią silne emocje. Tym razem żaden z nich jednak nie miał powodów do obaw.
– Leyliss – powiedziała dziewczyna. – Musimy porozmawiać – dodała stanowczo.
Blondyn spojrzał zaskoczony na dziewczynę, ale bez słowa wstał i podszedł bliżej młodszej Ślizgonki nie okazując niepokoju.
– O co chodzi? – zapytał chłopak, wpatrując się w dziewczynę.
– Wylosowano cię, a my nie zamierzamy odpuścić tej bandzie Dumbledore’a, więc jeżeli chcesz działać z nami, to chodź. Powinniśmy obgadać, jak nie dać się zabić – wyjaśniła.
– Planujecie coś? – zainteresował się.
– Matt ma jakiś pomysł, a jak znam jego to na pewno pokrzyżuje plany tych miłośników szlam – odparła dziewczyna. – Idziesz?
– Zdecydowanie nie zamierzam dać się zabić – stwierdził jedynie i podążył za dziewczyną do dormitorium szóstorocznych pod odprowadzony podejrzliwymi spojrzeniami jego kolegów.
Gdy Avada z Leylissem weszli do pomieszczenia, okazało się, że Hermiona sprowadziła także i Pansy, która również została wylosowana i właśnie została wciśnięta pomiędzy Harry’ego, a Theodora. Panna Riddle z Danielem od razu usiedli na łóżku Dracona, gdzie zrobiono im miejsce.
– Skoro jesteśmy już wszyscy – zaczął Matt, ale jedna z sżóstorocznych Ślizgonek postanowiła mu przerwać.
– Potterowie nie byli wylosowani – stwierdziła Pansy, wpatrując się ze wściekłością w Catherine, która siedziała obok Dracona.
– Doprawdy, Pansy? – zakpił Harry. – Chcesz mnie i moją siostrę, która przyszła odwiedzić brata, wyrzucić z dormitorium, w którym mieszkam? – na twarzach pozostałych pojawiło się rozbawienie na głupotę Ślizgonki. – Życzę powodzenia – dorzucił Harry, obserwując, jak dziewczyna czerwienieje ze złości. Gdyby wzrok mógłby zabijać tudzież Parkinson spokrewniona była z Bazyliszkiem, rodzeństwo Potterów bez wątpienia padłoby trupem.
– Skoro wszystko już sobie wyjaśniliście, może przejdźmy do tematu tego spotkania – zasugerował Leyliss, spoglądając na młodszych Ślizgonów z lekkim politowaniem. Choć niezbyt dobrze znał ową grupę, nie pokazywał po sobie, że w jakikolwiek sposób jest speszony towarzystwem obcych ludzi.
– Zakładając, że te zawody są faktycznie po to, aby nas zabić, do czego raczej już wątpliwości nie mam – rozpoczął Matt – sugeruję, że powinniśmy wziąć sprawy w swoje ręce i pokrzyżować plany reszcie – oznajmił. – Przede wszystkim, powinniśmy działać razem. Nie zdziwiłbym się, jeżeli oni też tak zrobią, tak samo, jak to, że prawdopodobnie będą znali zadania.
– To jest możliwe – wtrąciła Hermiona. – Nie będą grali czysto.
– Myślę, że każde z nas powinno mieć świstoklik – powiedział Matt. – W razie konieczności przeniósłby nas w bezpieczniejsze miejsce.
– Umiesz zrobić świstoklik? – zapytała podejrzliwie Pansy.
– Nie, ale…
– Świstoklik to nie problem – przerwała Avada. – Poproszę Severusa – wyjaśniła, aby uciąć niepotrzebną dyskusję. Musieli coś wymyślić, jeśli chcą wyjść cało z tego bagna, w którym się znaleźli.
– To nie przejdzie – powiedziała nagle Hermiona.
– Dlaczego? – zapytał Matt, marszcząc brwi w zastanowieniu. Wyraz twarzy jego dziewczyny zwiastował, iż coś przeoczył.
– Czytałeś kiedykolwiek Historię Hogwartu, Matt? – zapytała Hermiona, choć dobrze wiedziała, że miał za sobą tę książkę. – Bariery antydeportacyjne obejmują także i świstokliki – wyjaśniła dziewczyna.
– Podczas Turnieju Trójmagicznego puchar był świstoklikiem – wtrącił Harry.
– Ale w Historii Hogwartu wyraźnie jest… – zaczęła Hermiona, ale Matt szybko jej przerwał.
– Przedyskutuję to z moim ojcem – postanowił. – Na pewno pomoże nam to rozwiązać. Myślę też, że powinniśmy się w jakiś sposób komunikować – dodał.
– Patronus? – zasugerował Leyliss.
– Nie każdy umie go wyczarować i są czasochłonne – wtrąciła Pansy.
– Może galeony z wiadomością? – zasugerował Harry.
– Co masz na myśli? – zapytała Avada i z zamyśleniem spojrzała na Pottera.
– W zeszłym roku posługiwaliśmy się nimi, aby przekazywać wiadomości członkom Gwardii Dumbledore’a – wyjaśniła Hermiona. – To zwykłe galeony z zaklęciem Ptolemusza – dodała. – Ale tylko krótkie wiadomości się na nich mieszczą – dodała dziewczyna.
– Czy Weasleyowie nie sprzedawali w swoim sklepie lusterek dwukierunkowych? – zapytał nagle Draco.
– Zapytam Ginny – powiedziała Cathy, która z rudowłosą nawiązała nić porozumienia.
– Wymyślili różne gadżety z zaklęciem tarczy – podsunął nagle Harry, który przypomniał sobie, gdy bliźniacy mu to pokazywali.
– Widziałam je – potwierdziła Hermiona. – Mogą być przydatne, na zwykłe uroki – dopowiedziała dziewczyna. – Tylko że… większość ich produktów jest w szkole zabroniona, jeśli sowy są sprawdzane, to nie uda nam się ich dostać – stwierdziła rzeczowo dziewczyna.
– Klątwa umie się teleportować – zauważył Draco.
– Ale w Hogw…
– Nie można się teleportować, wiemy – przerwał jej Matt z lekkim uśmiechem. – Jednak w Hogsmead już tak – dopowiedział.
– Szatan ma niewidkę – stwierdził Draco – i zna jakieś tajne wyjścia z Hogwartu – dodał.
– Co, jeśli ich złapią? – zaoponowała Hermiona, która jak zawsze przesadnie dbała o regulamin. – To niebezpieczne i ryzykowne.
– Niebezpieczne i ryzykowne będzie, jeśli nie zrobimy niczego, Lestrange – powiedział nagle Leyliss, obserwując wymianę zdań między przyjaciółmi. – Jeśli Potterowie chcą nam pomóc, to nie powinnaś się sprzeciwiać i powinniśmy korzystać z tego, czego możemy – dodał pewnie. Hermiona spojrzała na niego z widocznym oburzeniem, a jej usta zacisnęły się wąską linię.
– Więc może ty zaryzykujesz złapanie i złamanie mnóstwa punktów regulaminu, za które bez żadnych tłumaczeń mogą nas wyrzucić? – zapytała buntowniczo.
– Proszę bardzo – odparł. – Niech Potter wyjaśni, gdzie zna tajne przejście i pożyczy niewidkę, resztę załatwimy z Avadą – dodał.
– Nie – odparł Harry. – Ja pójdę z Avadą – dodał. – Hermiono, nie patrz tak na mnie, wiem, że się martwisz, ale chyba zapomniałaś, ile reguł już łamaliśmy przez te wszystkie lata – dodał.
– To nie to samo, Harry – powiedziała dziewczyna.
– Ej, ale kłócąc się, nic nie zrobimy – wtrącił Matt. – Avada i Harry załatwią wszystko, co możemy potrzebować od Weasleyów, powinniśmy zrobić listę, co może nam się przydać. Ja porozmawiam z ojcem na temat świstokilików, Hermiona ty zajmij się tymi monetami z wiadomościami…
– Może nauczymy się nowych zaklęć? Nie załatwimy wszystkiego avadą kedavrą – podsunęła Pansy.
– To nie jest zły pomysł – dodał Theodor, zerkając podejrzliwie na koleżankę, bo akurat po niej nie spodziewał się żadnych oznak myslenia. – Jest mnóstwo zaklęć atakujących, które mocno pokiereszują przeciwnika – stwierdził.
– Ja też kilka z nich umiem, mogę pomóc – dodał Daniel.
– Przejrzę kilka książek i postaram się wybrać coś nadprogramowego – oznajmiła od razu Hermiona, która powoli zaczynała wkręcać się w swój żywioł.
– Musimy gdzieś trenować – zauważył Leyliss.
– Pokój Życzeń – odparli jednocześnie Harry i Draco.
– Powinniśmy też włączyć w to Avery i Evans – zasugerowała Catherine. – Są jednymi z nas.
– To krukoni, co jak nie będą chcieli współpracować? – oburzyła się Pansy. – Jeszcze poznają naszą taktykę i zwrócą się przeciwko nam.
– Krukoni nie są głupi – mruknął Harry. – Powiedziałem Ivy o tym, co przekazał nam Flamel – dodał. – Wściekła się na Dumbledore’a i podejrzewam, że się przyłączy. Co do tego, jak mu tam? Evans? Trzeba się rozejrzeć w sytuacji, jednak sądzę, że wypadałoby zaproponować wspólne działanie, żeby nagle nie zaczął was atakować. Sam zginie szybko, a tamci będą mieli przewagę.
– Dość dobrze go kojarzę, bo mamy razem kilka zajęć, spróbuję z nim porozmawiać – zaoferował Leyliss. – Skoro Avery jest z nami, to w razie co pomoże mi go przekonać – stwierdził.
– A może wykorzystać produkty Weasleyów nie tylko do obrony? – zasugerował Draco. – Możemy podać te wymiotujące cukierki i co tam jeszcze stworzyli tamtym, przed zadaniami.
– To nie będzie najłatwiejsze, ale możemy spróbować – Matt przyznał rację.
– A gdyby tak Weasley przypadkowo przed zadaniem spadł ze schodów i trafił do Skrzydła Szpitalnego? Albo…
– Theo! – Hermiona się oburzyła.
– Nie chcę go zabić, tylko trochę potłuc! – wyjaśnił natychmiast pod jej groźnym spojrzeniem.
– Jeśli my zaczniemy ich wcześniej eliminować, to i oni mogą próbować robić to samo – zauważyła słusznie Pansy.
– Jeśli dojdzie do walk, Hermiona ma przewagę nad ludźmi z dawnej Gwardii – zauważył Harry. – Uczyliśmy ich, wiesz, jak walczą, możesz przewidywać ich ruchy.
– To prawda – przyznała rację.
Młodzi śmierciożercy siedzieli w swoim towarzystwie jeszcze przez kilkadziesiąt minut, wpadając na kolejne pomysły i odkrywając słabości przeciwników, o których sobie przypominali. Ich los zapowiadał się coraz lepiej.
________________
Poszło! Jak oceniacie? :)